Ktoś tu coś pomylił. Pasy do poprawki.

Informowaliśmy niedawno, że w Przemyślu pełną parą ruszyły prace przy malowaniu zatartych pasów i znaków drogowych. Ekipy malujące pasy pracowały w nocy, co zmniejszało uciążliwości dla kierowców. Jednak, jak zwrócili uwagę niektórzy obserwatorzy, chyba nie wszędzie prace wykonano zgodnie z intencjami zleceniodawców.

Czytaj także: https://www.portalprzemyski.pl/wzieli-sie-do-roboty/

Jerzy Giec, dziennikarz z Przemyśla, a równocześnie znawca ruchu drogowego, zwrócił uwagę na wymalowanie podwójnej ciągłej linii na ulicy Słowackiego na odcinku ponad stu metrów w miejscu, gdzie dotychczas takiego oznakowania nie było. Było to o tyle dziwne, że wzdłuż chodnika tradycyjnie parkowały samochody, a namalowanie podwójnej ciągłej linii jest równoznaczne z zakazem parkowania. Niewątpliwie likwidacja kolejnych kilkudziesięciu miejsc parkingowych w mieście zirytowałaby mieszkających w pobliżu właścicieli dwuśladów.

Być może właśnie z tego powodu wczoraj dało się zauważyć ekipę, która energicznie zacierała podwójną linię, a następnie malowała już pojedynczą linię przerywaną, taką jaka była tam jeszcze do niedawna.


Dyskusja w sprawie Parku Kulturowego Starego Miasta. Było gorąco.

 

Na wczorajsze (27.06) konsultacje dotyczące planowanego parku kulturowego, który ma powstać na terenie przemyskiej starówki, przybyła duża liczba mieszkańców i przedsiębiorców działających w centrum Przemyśla. Po wystąpieniach prezydenta miasta i pracowników Narodowego Instytutu Dziedzictwa  przyszła pora na oddanie głosu najbardziej zainteresowanych- mieszkańcom i przedsiębiorcom.

Argumenty zwolenników  sprowadzały się do przytaczania przykładów z innych miast, w których wdrożono podobne rozwiązania. Krosno, Jarosław, Wrocław i Kraków- w tych miastach działają m.in parki kulturowe. Według  radnego Mirosława Majkowskiego, który gorąco wspiera i organizuje prace nad powstaniem parku, przyjęcie proponowanych rozwiązań sprowadzi do Przemyśla dużą ilość turystów, a tym samym zagwarantuje miastu boom gospodarczy.

Jednak przeciwnicy zarzucali, że porównywanie Krakowa czy Wrocławia do Przemyśla jest nadużyciem intelektualnym. W ich ocenie Przemyśl jest innym miastem, bez wielotysięcznej rzeszy studentów i turystów, i wcale nie jest pewne czy powstanie parku kulturowego rozrusza miasto. Ponadto w mieście istnieją już formy ochrony zabytków-zauważył jeden z dyskutantów- i nowe nie są potrzebne.

Jeszcze przed dyskusją  Wojciech Januszczyk z lubelskiej Fundacji Krajobrazy zaprezentował film o pozytywnych przemianach w Lublinie. Pokazywano nowe estetyczne szyldy i koncepcję parków kieszonkowych, które mają powstawać w zaułkach i podwórkach. I ta część wczorajszego spotkania, która dotyczyła poprawy estetyki miasta spotkała się z aprobatą zebranych. Jednak emocje pojawiły wtedy, gdy zaczęto rozmawiać o ruchu samochodowym- pojawiły się opinie, że piękne idee nie zniosą starcia z prozą życia handlowca.  Mówiono także o spadku atrakcyjności nieruchomości, gdy ograniczony zostanie do nich dostęp samochodom.

Podczas konsultacji rozdawano ankietę, która ma podpowiedzieć organizatorom parku, jakie są potrzeby mieszkańców i jaka jest ich opinia odnośnie estetyki miasta. Było to pierwsze, jeszcze wstępne spotkanie konsultacyjne. Kolejne będą bardziej skoncentrowane na problemach konkretnych części starówki. Sądząc po temperaturze wczorajszej dyskusji, emocji nie zabraknie także na najbliższych zebraniach.

 

wib, zdj.FB Park Kulturowy Starego Miasta


Próbował, ale nie wyszło. Wpadka przemytnika.

22-letni Ukrainiec usiłował wczoraj (26.06) wwieźć do Polski 1,5 tysiąca paczek papierosów. Kontrabanda została ukryta w skrytce znajdującej się w dachu busa na ukraińskich numerach rejestracyjnych, który stawił się na przejściu granicznym w Medyce.  Funkcjonariusze Oddziału Celnego w Medyce wykryli przemyt po tym, gdy skierowali auto do prześwietlenia urządzeniem rentgenowskim. Dla pechowego przemytnika wpadka oznaczać będzie odpowiedzialność w ramach wszczętego postępowania karnego skarbowego. Kierowcy oprócz papierosów został zatrzymany pojazd, a on sam zostanie skierowany przez Straż Graniczną do opuszczenia Polski.

W samym 2018 roku polscy celnicy skierowali 876 wniosków o zobowiązanie cudzoziemca do powrotu oraz 109 wniosków o umieszczenie osób w wykazie cudzoziemców, których pobyt jest niepożądany na terytorium naszego kraju.


Rewolucja w autobusach. Zmiana cen biletów, będą nowe przystanki

Wczoraj na specjalnej prezentacji przygotowanej przez firmę Trako Projekty Transportowe w sali narad UM przedstawiono koncepcję zmian w funkcjonowaniu transportu zbiorowego w naszym mieście.  Na spotkaniu obecni byli radni, przewodniczący osiedli, a także prezydent Wojciech Bakun i jego zastępca Bogusław Świeży.

Z analiz przedstawionych przez Tomasza Szelukowskiego, który prowadził prezentację, wynikało, że przemyski transport jest wysoce nieefektywny. Przyczyn takiej sytuacji jest wiele, ale z tabel i danych zebranych przez firmę wyłonił się obraz anachronizmów  w funkcjonowaniu MZK. Podstawowe wady przemyskiego systemu komunikacji wskazane przez eksperta to, przede wszystkim, niski-wynoszący tylko 3,6- odsetek pasażera na jeden kilometr przejazdu i zjawisko ,,stadnej jazdy” autobusów czyli przyjazd na przystanek kilku autobusów na raz, a potem kilkudziesięciominutowe przerwy w kursach na danej linii. Funkcjonuje też wiele nieefektywnych linii, na których autobusy ,,wożą powietrze”.

Tomasz Szelukowski z firmy Trako na zlecenie władz miast przedstawił proponowane rozwiązania problemów. By zwiększyć chęć mieszkańców do częstszego korzystania z transportu publicznego konieczna jest - według eksperta, który opiera się na doświadczeniach z innych miast Polski- korzystniejsza relacja cenowa biletów okresowych w stosunku do biletu jednorazowego. I dlatego zostaną zaproponowane bilety, które premiować będą stałych użytkowników. I tak, 7- dniowy bilet miałby kosztować 26 złotych, miesięczny- 78 złotych, a roczny 790 złotych. Wzrosłaby cena biletu jednorazowego do poziomu 3 złotych, ale na takim bilecie można by było podróżować przez 45 minut i dowolnie się przesiadać.

I właśnie elastyczność biletów czasowych spowodować ma lepsze i kombinacyjne wykorzystanie istniejącej sieci połączeń. Kolejnymi zmianami, które miałyby nastąpić w systemie, będzie zwiększenie częstotliwości kursów na uczęszczanych liniach, redukcja nieefektywnych przejazdów i pojawienie się siedmiu nowych przystanków. Nowe przystanki mają w zamierzeniu skłonić ludzi do aktywniejszego korzystania z komunikacji miejskiej, a  pojawiłyby się m.in. na Placu Na Bramie i skrzyżowaniu ulic Reymonta i Kopernika.

Oprócz uruchomienia nowych linii, przy redukcji ogólnej ich ilości  do 16, koncepcja zakłada uczytelnienie rozkładu jazdy  i stworzenie trzech stref komunikacyjnych. Nowe rozwiązania mają zapewnić lepsze wykorzystanie taboru MZK i optymalizację logistyczną.

 

Zdjęcie - A. Czereba, UM


Jest nowy prezes wodociągów. Wiemy, ile zarobi...

Od wczoraj (25.06.) znamy nazwisko nowego prezesa Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o. w Przemyślu. W  wyniku swoich prac komisja konkursowa rozstrzygnęła konkurs na to prestiżowe i, jak się okazuje, lukratywne stanowisko. Nowy szefem wodociągów zostanie Mariusz Kwaśny.

Mariusz Kwaśny pochodzi z Przemyśla, ale mieszka obecnie w śląskich Tychach. Na Śląsku zdobywał też  wykształcenie-jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Ma też uprawnienia do zasiadania w radach nadzorczych. Do 2016 roku kierował Wojewódzkim Podkarpackim Szpitalem Psychiatrycznym w Żurawicy, skąd został zwolniony w nienajlepszej atmosferze przez marszałka województwa Władysława Ortyla. 

Wakat na stanowisku prezesa spółki odpowiedzialnej za dostawy wody w naszym mieście pojawił się, gdy w marcu bieżącego roku dotychczasowy prezes PWiK-u Ryszard Lewandowski został zwolniony z pełnienia obowiązków. 

Czytaj więcej - Ryszard Lewandowski nie jest już prezesem PWiK-u.

O stanowisko prezesa zarządu PWiK-u walczyło 12 osób. Jeszcze przed wpłynięciem ofert na nieoficjalnej giełdzie nazwisk kandydatów, którzy mogą objąć to stanowisko pojawiał się radny Wojciech Błachowicz, a także szefowa rady nadzorczej spółki Wiesława Fuksa. Tak duże zainteresowanie tym stanowiskiem wypływać może m.in. z faktu, że w realiach przemyskich posada szefa spółki jest wysoce lukratywna. Z informacji uzyskanej w UM wynika, że uposażenie poprzedniego prezesa PWiK-u wynosiło 15.500 złotych brutto. Jeśli do tego dochodziłyby ewentualne premie, to prezes spółki będzie mógł się cieszyć bardzo atrakcyjnymi zarobkami.   

 

Zdjęcie - archiwum WPSW w Żurawicy


Prezydent przedstawił raport o stanie miasta. Nie ma powodów do optymizmu...

Wczoraj na 13. Sesji Rady Miejskiej całość obrad była właściwie poświęcona sytuacji miasta. Był to wstęp do dyskusji nad udzieleniem absolutorium prezydentowi Wojciechowi Bakunowi. Prezydent Bakun przedstawił raport o stanie gminy, który, co warto zauważyć,  został przygotowany przez pracowników urzędu, a nie skorzystano z usług zewnętrznych firm, które trudnią się profesjonalnie sporządzaniem takich dokumentów.

Raport składał się z kilku części. Pierwsza była poświęcona sytuacji demograficznej Przemyśla, która nie skłania do optymistycznych wniosków. Jest źle, ale będzie jeszcze gorzej. W ciągu 20 lat ubędzie Przemyślowi kolejne 10 lub 15 procent mieszkańców. Przyczyn wyludniania się miasta jest kilka. Po pierwsze jest to ogólnopolski trend dotyczący miast o podobnej wielkości do Przemyśla, a także zła sytuacja demograficzna kraju-tutaj jedynym chlubnym wyjątkiem w skali całego kraju jest Ełk, który zwiększył liczbę swoich mieszkańców.

Na niekorzyść demografii naszego grodu działa także to- według słów prezydenta- że mieszkańcy Przemyśla, gdy osiągną pewien status majątkowy realizują marzenie o posiadaniu własnego domu i często budują się poza granicami miasta np. w Ostrowie, Prałkowcach czy Buszkowiczkach. Panaceum na to ma być planowane przez Gminę Przemyśl wcielenie tych miejscowości w granice miasta i tu pewne kroki zostały, wg zapewnień prezydenta, podjęte.

W drugiej części raportu referowana była sytuacja finansowa miasta. I tu też nie powiało optymizmem. Przemyśl jest zadłużony na kwotę około 150 milionów złotych, a już za dwa lata musi zwrócić 100 milionów z tej kwoty. Dlatego nie ma co spodziewać się większych inwestycji w mieście. Zostaną natomiast dokończone projekty rozpoczęte przez poprzednią ekipę takie jak remont Zielonego Rynku czy budowa podziemnej trasy turystycznej.

Po dyskusji, w której wziął udział były wiceprezydent miasta Grzegorz Hayder, rada udzieliła absolutorium prezydentowi. Wojciech Bakun podziękował radnym na swoim fanpage’u radnym za zaufanie, a także wyraził wdzięczność swoim poprzednikom, w tym Robertowi Chomie, za ,,dopięcie” budżetu z 2018 roku.  

 

zdj.fb W.Bakun

 

 


Panachyda bez zakłóceń. Relacja i komentarz

W niedzielę (23.06.2019) około tysiąca wiernych Kościoła grekokatolickiego i prawosławnego, w większości pielgrzymów z Ukrainy, przeszło w procesji ulicami Przemyśla na Wojenny Cmentarz Ukraiński przy ulicy Pikulickiej. Przemarsz procesji, podobnie jak i w dwóch poprzednich latach, odbył się bez zakłóceń. Rzucała się w oczy ogromna liczba policjantów, którzy maszerowali zarówno na czele pochodu, jak i wzdłuż całej kolumny procesji.

Przed I Liceum na ulicy Słowackiego, gdzie przed trzema laty doszło do skandalicznego incydentu z porwaniem czerwono-czarnej wyszywanki na jednym z ukraińskich uczestników procesji, stało spokojnie na chodniku zaledwie paru mężczyzn z dwoma niewielkimi plakatami. Przypominały one, że 11 lipca to rocznica ludobójstwa na Wołyniu dokonanego przez OUN-UPA. Niepotrzebnie, ale jest to niestety pokłosie skandalicznej decyzji sprzed kilkunastu lat. Wtedy to władze wojewódzkie i miejskie poszerzyły historyczny, ukraiński cmentarz wojenny sprzed prawie stu lat, aby pochować tam ekshumowane z Birczy i innych miejsc szczątki kilkudziesięciu partyzantów UPA, splamionych – jak wiadomo - krwią niewinnej ludności polskiej.    

Główna uroczystość odbyła się na tymże ukraińskim cmentarzu wojennym przy ul. Pikulickiej, gdzie spoczywają strzelcy siczowi z Ukraińskiej Galicyjskiej Armii oraz internowani żołnierze Ukraińskiej Ludowej Republiki z sojuszniczej armii atamana Petlury. Modlili się za nich, przy udziale cerkiewnego chóru i uczestników „panachydy”, duchowni grekokatoliccy i prawosławni. Wreszcie, jak co roku, grekokatolicki arcybiskup Eugeniusz Popowicz poświęcił krzyż i kurhanową mogiłę. 

Delegacje ukraińskie złożyły u stóp wielkiego ażurowego krzyża wieńce z niebiesko-żółtymi kwiatami. Wśród osób składających kwiaty byli m.in. Wasyl Pawluk - konsul generalny Ukrainy w Lublinie, Aleksander Baczyk – konsul honorowy Ukrainy w Przemyślu, Aleksander Hanuszczyn – przewodniczący Rady Obwodowej we Lwowie, Oleg Syniutka – były już gubernator obwodu lwowskiego, Światosław Szeremeta - szef ukraińskiej Państwowej Komisji d.s. Upamiętnień Ofiar Wojen i Represji, Piotr Tyma – prezes Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce, i szereg innych. Nie zabrakło też kwiatów biało-czerwonych, złożonych m.in. przez przedstawicieli Starostwa Powiatowego w Przemyślu oraz Wandę Kuroń z Warszawy.

Wśród licznych przemówień zwracała szczególną uwagę wypowiedź Piotra Tymy. Wyraził on zadowolenie z faktu, że harcerze ZHP i ukraińskiego odpowiednika „Płast” uzgodnili, iż upamiętnią wszystkie miejsca w Polsce, gdzie są pochowani żołnierze sojuszniczej armii atamana Symona Petlury, którzy u boku wojsk polskich marszałka Józefa Piłsudskiego walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. W dniu 14 sierpnia, czyli w przededniu rocznicy Bitwy Warszawskiej, w tych miejscach odbędą się uroczystości z udziałem historyków, polityków i duchowieństwa. Ta wspólna inicjatywa będzie zarazem służyć przekonaniu, że historia nie powinna dzielić Polaków i Ukraińców – podkreślił prezes Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce.

Przy dźwiękach Orkiestry Akademii Wojsk Lądowych im. Sahajdacznego we Lwowie, uroczystość zakończyła się odśpiewaniem państwowego hymnu Ukrainy. Szkoda, że nie towarzyszył mu hymn Rzeczypospolitej Polskiej.  

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z cytowanego i z innych przemówień wynikałoby, że kryzys w relacjach polsko-ukraińskich jakby mija. Bardzo tego wszyscy chcielibyśmy, ale czy aby na pewno szybko to nastąpi?.  

Otóż, po uroczystości spytałem Światosława Szeremetę: kiedy zostanie odwołany zakaz przeprowadzania na Ukrainie przez Polskę ekshumacji doczesnych szczątków polskich żołnierzy września’39 i Polaków zamordowanych przez UPA? Usłyszałem w odpowiedzi, że „warunkiem odwołania tego zakazu jest odbudowa zniszczonych pomników ukraińskich w Polsce, w tym także pomnika UPA w Hruszowicach”.  

Tymczasem odbudowa legalnie rozebranego „pomnika bohaterów UPA” w Hruszowicach jest oczywiście całkowicie nierealna. Nie krył on bowiem, jak dowiodła przeprowadzona przez IPN ekshumacja, szczątków bojowników UPA. Ten symboliczny pomnik był jedynie gloryfikacją czterech upowskich „kureni”, które - jak wiadomo – prowadziły w latach 1944-47 zbrodniczą działalność przeciwko polskiej ludności na terenach powojennej Polski.         

I na koniec nasuwająca się - nie tylko mnie - wątpliwość: czy rzeczywiście konieczne jest angażowanie do ochrony ukraińskiej procesji tak bardzo licznych funkcjonariuszy Policji, w tym oddziału specjalnego, uzbrojonego w miotacze gazu łzawiącego i karabiny gładko-lufowe?

Pominę już, że odbywa się to kosztem nas wszystkich jako płatników podatków. Przede wszystkim zaś stwarza to psychozę jakiegoś ogromnego zagrożenia bezpieczeństwa Ukraińców w Przemyślu. Zarazem poszerza to w kraju i za wschodnią granicą niesprawiedliwą, nie mającą nic wspólnego ze stanem faktycznym opinię, że polscy mieszkańcy Przemyśla to jakieś nacjonalistyczne potwory czyhające tylko, aby sponiewierać Ukraińców.

Tymczasem rozmowę w języku ukraińskim można codziennie usłyszeć w supermarketach, na bazarach, na ulicach Przemyśla. I nie słyszałem, żeby kogokolwiek z Ukraińców spotkały z tego powodu jakieś nieprzyjemności. Najwyższy czas aby szefostwo Policji uwierzyło, że Polacy w Przemyślu to normalni ludzie, którzy codziennie akceptują gości z Ukrainy i mniejszość ukraińską w mieście. Tak samo jak i goście z Polski mogą we Lwowie i innych ukraińskich miastach swobodnie rozmawiać, w sklepie i na ulicy, po polsku.

Oczywiście, tu i tam może zdarzyć się jakiś pojedynczy, negatywny przypadek. Dobrze więc, że Policja ochrania procesję ukraińską. Tylko niechby zachowała jakieś rozsądne proporcje liczby zaangażowanych funkcjonariuszy i radiowozów policyjnych – w stosunku do faktycznej realności zagrożenia.  

 (Tekst i zdjęcia – Jacek Borzęcki)


Ukraiński stół na przemyskim Rynku

Piotr Tyma, prezes Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce, w sobotę (22 czerwca) o godz. 12:00 zasiadł na przemyskim Rynku przy okrągłym stole, zapraszając przemyślan do rozmowy. Wbrew niektórym zapowiedziom miał na sobie bynajmniej nie czerwono-czarną, lecz niebieską wyszywankę. Towarzyszyło mu kilka osób z flagami ukraińskimi, unijnymi i polskimi.

Prezes Tyma nie miał łatwo. Nie tylko dlatego, że chętnych przemyślan do rzeczowej rozmowy nie było wielu. Otóż, za jego plecami szybko pojawiło się paru mężczyzn najwyraźniej niezachwyconych tym pomysłem. Jeden z nich poprzez ręczny megafon puszczał na cały głos ze smartfonu piosenki o mordowaniu Polaków na Wołyniu przez banderowców. Drugi trzymał kartkę z napisem: „Wołyń 43 – pamiętamy!” Z kolei pewien zwolennik akcji prezesa Tymy, wymachujący flagą Unii Europejskiej, zaczął na cały głos bez przerwy wykrzykiwać zaskakujące hasło: „Precz z polskim faszyzmem!” Przeciwnicy happeningu poczuli się obrażeni i nie szczędzili mu ostrych krytycznych uwag, nie posuwając się jednak do przepychanek.      

Z tego co zdołałem w tym zgiełku usłyszeć, to rozmowy przy okrągłym stoliku raczej trudno byłoby nazwać konstruktywną dyskusją o polsko-ukraińskich relacjach. Jedna z kobiet próbowała przekonywać prezesa Tymę, że Polacy, ukarani przez Sąd za podarcie czerwono-czarnej wyszywanki na uczestniku procesji ukraińskiej sprzed trzech lat, nie byli i nie są wrogo nastawieni do wszystkich Ukraińców, a tylko do tych, którzy czczą banderowców odpowiedzialnych za ludobójstwo na Polakach. Miała pretensję do prezesa, że nie wnioskował w Sądzie o darowanie im kary.

Z kolei znany przemyski kresowianin, Stanisław Szarzyński, zarzucał Piotrowi Tymie, iż jego akcja na przemyskim Rynku wygląda na prowokację. Argumentował w swoim głośnym monologu, że w celu rzeczowej dyskusji o relacjach polsko-ukraińskich należało zorganizować spotkanie np. w urzędzie Miasta, a nie na Rynku. Retorycznie pytał, czy Polacy mają zrobić podobny happening na Rynku we Lwowie?

Jeszcze jeden z rozmówców, znany w Przemyślu z ksywki „Asterix”, nawiązał do wielowiekowej wspólnej historii Polaków i Ukraińców w ramach jednego państwa, po czym zasugerował, żeby to dawne terytorium uczynić i dzisiaj wspólnym. Propozycja zadziwiająco „oryginalna”, ale pasująca do „Asterixa”.   

Zagłuszający ręczny megafon ucichł, lecz dalej było słychać faceta z flagą unijną, głośno potępiającego „polski faszyzm”. Gdy stojący obok Polacy pytali go, gdzie on tu widzi faszystów, słyszeli w odpowiedzi, że to oni są faszystami. Te okrzyki wkrótce dotarły do uszu policjantów, którzy nieopodal mieli swoje stoisko informacyjne, zapoznające mieszkańców z pracą policji.

Wkrótce do jegomościa z flagą unijną podeszli dwaj młodzi funkcjonariusze i bezskutecznie próbowali go wylegitymować. Za chwilę pojawił się ich dowódca i postawił ultimatum: „Jeszcze jeden taki okrzyk – i zatrzymamy pana!" Na gościu z flagą unijną nie zrobiło to żadnego wrażenia. Prosto w twarz policjantowi krzyknął: „Precz z polskim faszyzmem!  W tym momencie funkcjonariusze chwycili go za ręce i nogi, i zanieśli do policyjnego radiowozu.

Kim był zatrzymany mężczyzna? Podobno Polakiem przybyłym aż z Cieszyna.  

tekst.Jacek Borzęcki

zdj. J.Borzęcki, K. Krukiewicz


Jak się robi rewolucję? Mały poradnik

Kilka lat temu w bocznej uliczce starówki powstała księgarnia, a właściwie księgarenka, bo składa się dwóch niedużych pomieszczeń. Róg Asnyka i Katedralnej, ulubiony przez filmowców - tu Wajda umieścił w swoim ,,Pierścionku z orłem w koronie” szkołę rabinacką - to miejsce, gdzie zobaczy się więcej turystów niż przemyślan. Lokal tym bardziej nietypowy, bo połączony z pracownią ceramiczną , która zajmuje położone w głębi pomieszczenia. Za pomysłem księgarni stała właścicielka Anna Szydełko, pomagały Kasia i Marta, które prowadzą po sąsiedzku pracownię Warsztatowo, i Przemek- prywatnie partner Ani - na co dzień człowiek do zadań wszelakich i uzdolniony wytwórca nadruków. I tak powstało miejsce, w którym można kupić książkę, unikatowego t-shirta i naczynie z gliny, a nawet napić się kawy. Nazwali się Kontrabanda Literacka.

Potem pojawił się pomysł, żeby zrobić festiwal czytelniczy. To znaczy zrobić święto czytelnika, ale tak trochę inaczej. Żeby ściągnąć i zainteresować tych, którzy molami książkowymi nie są. Zadanie trudne w Przemyślu, ale nie niemożliwe…

To nie jest tak, że pieniędzy nie ma. Pieniądze są, tylko trzeba wiedzieć gdzie. Okazało się, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prowadzi program wspierania czytelnictwa w małych ośrodkach. Tu w tej historii pojawia się koleżanka Anny, Agata, która doświadczenie zdobyła na przemyskim ZAMKU. Przejrzała papiery, doradziła. W efekcie ministerstwo przyznało dotację i w 2018 odbyła się pierwsza, skromna edycja festiwalu Przemyska Rewolucja Literacka. Na początek przygody z festiwalem trzy liczące się nazwiska literackie, w tym Katarzyna Bonda, warsztaty i mały koncert.

W 2019 plany były ambitniejsze. Bo dziewczyny znowu dostały dotację z ministerstwa. Marzył im się teatr na Rynku i koncert. Bo że warsztaty dla rodziców z dziećmi i spotkania z pisarzami to oczywista oczywistość. I tak druga edycja Przemyskiej Rewolucji Literackiej odbyła się pod hasłem Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia. Przemyśl dołączył do listy mniejszych miast takich jak Miedzianka, Szczebrzeszyn, Białystok, Nowa Ruda, Gorlice gdzie - oprócz głównych ośrodków kultury - coś w festiwalach literackich się dzieje. I nie o jednodniowych spotkaniach z autorami czy tradycyjnych targach książek tu mowa. Chodzi o nowe formy zachęcania i przekonywania ludzi, by po książkę sięgnęli.

Podczas festiwalu (14.06 - 16.06) były spotkania z twórcami - pełne humoru z Robertem Małeckim, autorem najpopularniejszych kryminałów. Urszula Palusińska – nagradzana na wielu międzynarodowych festiwalach ilustratorka i graficzka z Krakowa - przygotowała dla najmłodszych kreatywne warsztaty malowania. Zorganizowane na trawniku, przy fontannie na Rynku, zgromadziły dzieci, których rodzice do księgarń czy bibliotek raczej nie chodzą i - jak to zostało podsłuchane - „książkę i farbę pierwszy raz w życiu widziały”.

Były też warsztaty plastyczne, zajęcia prowadzone przez pisarzy dla tych, którzy dopiero chcą pisać. Wystąpił teatr SAN Rafała Paśki, był teatr uliczny z ogniami i był koncert punkowego 1984. Bo punk to bunt, a bunt to tlen artystów. Był Łukasz Orbitowski, który opowiadał o swoim własnym buncie.

Festiwal nie zrobił się sam. Znaleźli się ludzie, którzy za darmo, bez przymusu, właściwie bez pomocy miasta chcieli przez trzy dni pracować przy festiwalu - okazało się wtedy, że nie potrzeba żadnych oficjalnych instytucji, by coś wyszło. Trudności czasami wyzwalają nowe pokłady pomysłowości i emocji. Nie udało się uzyskać dużej sceny z nagłośnieniem, więc postawiono prowizoryczną scenę przykrytą ogrodowym namiotem. Kolega po koleżeńsku nagłośnił. Gdy podczas koncertu 1984 przyszła burza i wiatr chciała porwać namiot, ludzie słuchali ostatnich akordów muzyki i równocześnie przytrzymywali konstrukcję, by nie uleciała. W tamtej chwili powstała prawdziwa wspólnota muzyków i słuchaczy.

Łukasz Orbitowski dzień po festiwalu napisał:

Siedzę sobie w (...) pociągu z Przemyśla do Krakowa, mam w sercu spotkanie z czytelnikami, które, dla odmiany było piękne, ciekawe i liczne. Ostatnio takich jest coraz więcej. Ale myślę właśnie o tym, o łasce, o arbitralności łaski, o lodowatym Bogu Lutra i Kalwina. Przecież nie musiałem doświadczyć tego wszystkiego, co mi się przydarzyło. Wiele wskazywało na to, że nigdy nie będę miał takich spotkań ani tylu czytelników. Trudno nie myśleć o nich ze wzruszeniem. 

A dziewczyny od Rewolucji Literackiej już myślą o tym, co zrobią w przyszłym roku.

zdjęcia, tekst: am

 


Piotr Tyma wystąpi dziś w czerwono-czarnej koszuli? Zakaz prezydenta uchylony

Jak informuje Anna Dąbrowska, Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło decyzję Prezydenta Miasta Przemyśla zakazująca przeprowadzenia happeningu ,,Nie będzie innego”. Według nieoficjalnych informacji happening odbędzie się dzisiaj z udziałem Piotra Tymy o godzinie 12-tej na przemyskim Rynku.

Przypominamy - happening wzbudza kontrowersje ponieważ w trakcie jego trwania szef Związku Ukraińców w Polsce ma siedzieć przy rozstawionym na Rynku stole w czerwono-czarnej koszuli. Tej samej, która została zerwana z uczestnika panachydy kilka lat temu. W opinii wielu mieszkańców Przemyśla noszenie czerwono-czarnej koszuli jest wybiegiem, który pozwala na manifestowanie banderowskim sympatii. 

W internecie pojawiają się wezwania do zbojkotowania akcji, jak i do bardziej radykalnych działań. Relacja z happeningu pojawi się w Portalu Przemyskim.