Premier i minister MSWiA w Huwnikach

Premier Mateusz Morawiecki odwiedził w sobotę jednostkę Straży Granicznej w podprzemyskich Huwnikach. Szef rządu podziękował pogranicznikom za ciężką służbę dla kraju, zwiedził pas graniczny RP z Ukrainą i spotkał się z patrolem funkcjonariuszy SG. Mateusz Morawiecki podkreślił zasługi Straży Granicznej w walce z przemytem i stanie na straży interesów budżetu państwa. Z kolei towarzyszący Morawieckiemu podczas wizyty minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński powiedział, że Straż Graniczna chroni nie tylko granic Polski, ale i całej Europy.

Premier rządu zapowiedział nowe inwestycje i zakupy sprzętu na potrzeby pograniczników. Do Huwnik trafi między innymi nowy, specjalistyczny śmigłowiec patrolowy Airbus Helicopters H-135, który wspomoże będące na wyposażeniu oddziału wysłużone śmigłowce Kania, budowane jeszcze na bazie radzieckich Mi-2.

I właśnie helikoptery zwróciły największą uwagę internautów i wywołały najwięcej komentarzy. Towarzyszący Morawieckiemu minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński przyleciał do Huwnik nowiutkim policyjnym śmigłowcem S-70i Black Hawk, produkowanym przez należące do Amerykanów zakłady PZL w Mielcu. Przypomnijmy, że dwa śmigłowce S-70i Black Hawk zostały zakupione na potrzeby operacji antyterrorystycznych, a koszt takiej maszyny wraz z pakietem towarzyszącym wynosi około 70 mln złotych. Z kolei premier Morawiecki przybył na miejsce rządowym helikopterem PZL W-3 Sokół w wersji salonka VIP. Koszt przelotu jednego helikoptera na trasie Warszawa-Huwniki-Warszawa to wydatek około 10 tysięcy złotych. Premierowi i ministrowi towarzyszyli wojewoda podkarpacki Ewa Leniart, wiceminister Krzysztof Kozłowski i komendant Straży Granicznej generał Tomasz Praga.

 

Zdjęcia z www.bieszczadzki.strazgraniczna.pl, www.gov.pl


Od lewej: sekretarz gminy Leszek Urban i wójt Mariusz Śnieżek - fot. fredropol.pl

Dziwne okoliczności inwestycji pod Fredropolem

W tle zmowa milczenia, samowola budowlana i bierność nadzoru budowlanego.

W miejscowości Młodowice Osiedle w gminie Fredropol powstaje maszt telefonii firmy P4, operatora marki Play. Oburzenie mieszkańców budzi to, że budowla powstaje blisko zabudowań mieszkalnych. Teren na którym powstaje inwestycja jest prywatny i należy do właściciela spod Warszawy, który kilkanaście lat temu wykupił miejscowy PGR. Jednak zgodę lokalizacyjną na kontrowersyjną budowę wydał wójt Mariusz Śnieżek.

Nikt nic nie wiedział

Wysoki na 55 metrów maszt zdominuje małą miejscowość, ale także będzie widoczny w krajobrazie z wielu kilometrów. Sąsiedzi nieruchomości, na której powstaje inwestycja, o niczym nie wiedzieli, bo właściciel terenu wydzielił geodezyjnie malutką działkę, na której ma stanąć budowla. W ten sposób uniknął administracyjnego wymogu zawiadomienia sąsiadów i ich ewentualnych protestów.
Ale nie to jest zastanawiające w tej sprawie. Zwyczajowo o ważnych dla wsi sprawach wójt zawiadamia mieszkańców wsi poprzez wywieszenie ogłoszenia na tablicy przed świetlicą wiejską i zwołanie zebrania. To naturalne, mieszka tam dużo starszych osób, które nie korzystają z internetu i mają problem ze sprawdzaniem ogłoszeń w odległym o dwa kilometry Fredropolu. Tym razem takiego ogłoszenia nie było. Co więcej, wójt Mariusz Śnieżek, w trakcie kilkumiesięcznego okresu procedowania inwestycji, o niczym nie wspomniał sołtysowi wsi Janowi Borowskiemu, ani radnemu Łukaszowi Mirowskiego. Dopiero, gdy we wsi pojawiły się ciężkie betoniarki zaniepokojeni mieszkańcy zaczęli stawiać pytania.
Redakcja „Portalu Przemyskiego” zwróciła się z pytaniem do wójta dlaczego w tak ważnej sprawie w życiu mieszkańców wsi jak budowa masztu nie zwołano zebrania. Na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi, wójt jedynie zapewnił, że społeczność była zawiadamiana przez urząd gminy prawidłowo. Postanowiliśmy się temu przyjrzeć. Okazuje się, że niektórych obwieszczeń gminnych w ogóle nie ma na tablicy ogłoszeń, zawiadomienie o budowie masztu na stronie internetowej gminy ,,wisiało" za krótko, a na przykład wymagane prawem transmisje z posiedzeń rady gminy są prowadzone praktycznie bez dźwięku(!). Posiadamy także pisemną relację jednego z mieszkańców, który twierdzi, że zwrócił się do sekretarza gminy Leszka Urbana o informację ws. budowy masztu w grudniu 2018 roku. Urban, który jest od wielu lat prawą ręką Śnieżka i jego zaufanym człowiekiem, stwierdził, że nic nie wie o tej sprawie. Rzecz w tym, że decyzję o lokalizacji inwestycji kilka miesięcy wcześniej z upoważnienia wójta podpisał sekretarz gminy czyli właśnie... Leszek Urban.

Samowolka

Prace związane z budową masztu toczą się na dwóch działkach, jednak pozwolenie na budowę dotyczy tylko jednej z nich. Na drugiej działce prace wykonywane są bez pozwolenia. Co więcej, część prac była prowadzona z użyciem koparek, a pikanterii dodaje sprawie to, że działo się to na działce, na której znajduje się stanowisko archeologiczne i do której przylega zabytkowa aleja parkowa wpisana do podkarpackiego rejestru zabytków. A w wyniku prac doszło już do uszkodzenia stuletnich drzew, co może stanowić przestępstwo uszkodzenia zabytku.
Gdy mieszkańcy wsi zaczęli zawiadamiać urzędy o samowoli, w sprawę włączył się Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków, który wstrzymał prace polegające na budowie przyłącza energetycznego do masztu, a także zwrócił się do wójta o wznowienie postępowania, czyli o uzgodnienie inwestycji z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków. Jednak wykonawca prac przyłączeniowych nie tylko nie zaprzestał robót, ale kontynuował je w pośpiechu, zaś wójt odmówił konserwatorowi zabytków ponownego rozpatrzenia sprawy.
Ale wątpliwości co do roli wójta się na tym nie kończą. Redakcja „Portalu Przemyskiego” dotarła do dokumentu, podpisanego przez wójta M. Śnieżka i dyrektora oddziału PGE Dystrybucja Mariusza Kuńca, z którego wynika, że wójt wiedział, że planowane prace mogą uszkodzić zabytkową aleję, a mimo to zaakceptował przebieg przyłącza. Wójt Śnieżek spytany o to przez nasz portal, odpowiedział, że ewentualną winę ponosi inwestor czyli PGE, a nie on.

Inspektor nadzoru przymyka oko

O samowoli został zawiadomiony Kazimierz Bartczak, który jest powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego. Bartczak nie odniósł się merytorycznie do zawiadomienia i nie wstrzymał robót. W rozmowie z „Portalem Przemyskim” stwierdził, że nie ma własnych ustaleń w sprawie. Według naszych informacji, mieszkańcy ponownie zawiadomili Bartczaka o prowadzeniu prac bez zezwolenia, dostarczając zdjęcie z placu budowy świadczące o samowoli. Do chwili publikacji tego materiału Kazimierz Bartczak nie ustosunkował się do sprawy. Redakcja „PP” zadała pisemnie pytania K. Bartczakowi o przyczyny jego bezczynności, jednak do dziś nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Raport NIK

Kilka lat temu praktykom operatorów telefonii komórkowych przyjrzała się Najwyższa Izba Kontroli. Według niej, nagminnym działaniem operatorów jest bezprawne zwiększanie mocy nadajników, w skrajnych przypadkach nawet o 800%. A to może być szkodliwe dla zdrowia ludzi. Pracując nad tym materiałem nasza redakcja wyszła z założenia, że wójt gminy powinien znać raporty NIK-u, i w sposób dokładny badać dokumenty przedstawiane mu przez operatora ubiegającego się o lokalizację. Okazało się jednak, że choć w umowie P4 (Play) z właścicielem terenu w Młodowicach Osiedlu jest zapis zezwalający na zwiększenie mocy nadajników, nie wzbudziło to żadnych obiekcji ze strony wójta.

W czyim interesie?

Czyje interesy reprezentuje wójt - pytają mieszkańcy - czy nasze, czy raczej operatora telefonii i właściciela działki, na której stawiany jest maszt i który zarobi na dzierżawie duże pieniądze? Z każdym dniem pojawiają się nowe wątpliwości; czy na działce na której budowany jest maszt można było w ogóle zlokalizować inwestycję? Według prawników zaangażowanych w sprawę wiele wskazuje że nie. I czy w całej sprawie nie mamy do czynienia z zaplanowanym omijaniem prawa przez inwestora i ukrywaniem przed społeczeństwem planów budowy stacji - pytają ludzie, którzy kwestionują decyzję wójta i zarzucają rażące naruszenie prawa.

Państwo teoretyczne

Przygotowując ten materiał rozmawialiśmy z dziesiątkami ludzi-mieszkańcami kilku wsi, urzędnikami, osobami walczącymi z samowolą operatorów. Dla wielu z nich jest jasne, że podczas procesu wydawania zgody lokalizacyjnej organ wydający zgodę, tzn. wójt, w ogóle nie badał faktycznych okoliczności sprawy, a oparł się na oświadczeniach inwestora, które, co wykazują protestujący, odbiegają od stanu faktycznego. Przyczyn postępowania wójta nie znamy, jednak w wyniku zaniedbań urzędniczych powstaje obiekt techniczny, który ma inne oddziaływanie i właściwości niż deklarowane w dokumentacji projektowej. I może nie byłoby szokujące, że projektanci przedstawiają naciągane projekty, nadzór budowlany przymyka oko, a roboty toczą się z naruszeniem prawa, gdyby chodziło o budowę stodoły lub domu mieszkalnego. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z obiektem, który może znacząco oddziaływać na życie i zdrowie wielu ludzi.
Dobrego samopoczucia urzędników nie zmąciła też okoliczność, że kilka kilometrów od granic NATO i UE powstaje stacja nadawczo-odbiorcza wyposażona w anteny firmy Huawei, która jest oskarżana w wielu krajach o montowanie w swych urządzeniach aparatury szpiegowskiej. Mimo tego organy państwa nie kontrolują budowy stacji pod Fredropolem, i choć są zawiadamiane o nieprawidłowościach, nie chcą jej kontrolować. Ponieważ mieszkańcy wsi zapowiadają protesty i interwencje u lokalnych parlamentarzystów, do sprawy zapewne niebawem wrócimy.

Fot. fredropol.pl


Robert Choma został prezesem PGE Obrót

Robert Choma znalazł nową pracę w energetyce.

W czwartek 21 stycznia 2019 roku na stronie internetowej spółki PGE Obrót S.A. opublikowano komunikat o zmianach w zarządzie tej ważnej firmy branży energetycznej. Rada Nadzorcza zdecydowała, że od poniedziałku 28 stycznia 2019 prezesem spółki będzie Robert Choma, prezydent Przemyśla w latach 2002-2018. W wyborach samorządowych jesienią 2018 roku nie kandydował na kolejną kadencję, popierając kandydata PiS Janusza Hamryszczaka.

PGE Obrót zajmuje się obrotem energią elektryczną, obsługując pięć milionów klientów. Główna siedziba spółki znajduje się w Rzeszowie, kapitał zakładowy wynosi ponad 492 milionów złotych.


To był jazz! Świetny koncert Michała Urbaniaka w Przemyślu

Minęło ponad 40 lat od wydania w Nowym Jorku przez Columbia Records albumu „Atma” Michała Urbaniaka. Albumu, od którego rozpoczęła się wielka światowa kariera polskiego muzyka.

Zaskakujące i wciągające połączenia polskiego folkloru (tytuł Atma nawiązuje do zakopiańskiej willi Szymanowskiego), elektronicznych dźwięków, latynoskich rytmów oddawały barwny koloryt Nowego Jorku, wiecznie żywego tygla kulturowego, który stał się inspiracją dla tworzącego duetu Michała Urbaniaka i Urszuli Dudziak. Od tego czasu M. Urbaniak stał się już światowym mistrzem i współtwórcą muzyki fusion. Wprowadził do jazzu m.in. elementy rocka, hip-hopu, muzyki elektronicznej. Do dziś nagrywa z największymi, odkrywa nowe talenty i koncertuje.
W 2013 roku album „Atma” ukazał się na CD i w wydaniu cyfrowym i przypomniał szerszej publiczności o swoim istnieniu.

3 grudnia 2018 roku Michał Urbaniak, wirtuoz skrzypiec i saksofonu, z zespołem w składzie: Michał Wróblewski (znany choćby z projektu Michał Wróblewski Trio) na instrumentach klawiszowych, Otto Williams - żywiołowy gitarzysta basowy, Michael „Patches” Steward – światowej sławy trębacz oraz Frank Parker - ceniony perkusista, zagrał na scenie Zamku Kazimierzowskiego. Koncert przypomniał  ten prawie  legendarny album w nowych aranżacjach. Salwy oklasków nagradzały świetne, charyzmatyczne solówki każdego z muzyków. Finezyjnie łączyli oni style i gatunki, pokazując, że jazz, czyli hałas (jak przekornie wyjaśnił M. Urbaniak) nie jest zamkniętą twórczością dla wąskiego grona melomanów. Jest ciągle żywy, dynamiczny i wciągający. Dwugodzinny koncert z pewnością zapisze się jako jedno z najlepszych wydarzeń muzycznych w ostatnich latach w naszym mieście.

 


Prezydent i nowa rada zaczynają z przytupem. Ceny śmieci w górę o...

Na wczorajszej pierwszej roboczej sesji rady miejskiej nie brakowało emocji. Ich apogeum nastąpiło podczas dyskusji nad podwyżką cen śmieci. Radni KUKIZ'15 i Koalicji Obywatelskiej postanowili w przyspieszonym trybie przyjąć decyzję o podwyżkach. Sprzeciwiali się temu ostro radni SLD-Tomasz Kulawik i Janusz Zapotocki.

Projekt pojawił się właściwie w ostatniej chwili, a także, jak się później okazało, nie przeszedł przez komisje. Ze strony przedstawicieli SLD padały pytania o to, skąd taki pośpiech w procedowaniu uchwały oraz czy nowy prezydent Wojciech Bakun zbadał sprawę umowy na dzierżawę składowiska odpadów i czy zna sytuację PGK, spółki odpowiedzialnej za odbiór śmieci od mieszkańców miasta. W. Bakun tłumaczył, że na podwyżki nie ma wpływu i rada działa w obliczu dyktatu cenowego Zakładów Usługowych Południe, które dzierżawią przemyskie wysypisko.

Sprawa składowiska i niekorzystnej umowy ujrzała światło dzienne jesienią 2017 roku, po ujawnieniu przez Błażeja Wilka dokumentów i umów zawartych pomiędzy miastem a ZU Południe, z których wynikało, że miasto stało się zakładnikiem prywatnej firmy, której wcześniej wydzierżawiło składowisko na okres trzydziestu lat.

Wczoraj, po zaciętej dyskusji, uchwała o podwyżce cen odbioru śmieci została przyjęta głosami radnych KUKIZ'15, Koalicji Obywatelskiej i Grzegorza Haydera z Regia Civitas.

Od lutego 2019 roku stawka od osoby za wywóz odpadów segregowanych wzrośnie z 11 zł do 14 zł, a za odpady niesegregowane zapłacimy 20 zł, zamiast 17 zł jak do tej pory.


Kto wiceprezydentem, kto skarbnikiem, kto sekretarzem? Zaskakujące decyzje prezydenta W. Bakuna

Mija miesiąc od wyboru Wojciecha Bakuna na prezydenta Przemyśla, a nadal oficjalnie nie wiadomo, kto obejmie kluczowe stanowiska w mieście. Według naszych informacji w najbliższym czasie nie dojdzie do większych zmian w urzędzie.

Już pierwsze głosowania w radzie pokazały, że jest faktem koalicja prezydenckiego ugrupowania KUKIZ'15 z Koalicją Obywatelską, czyli przede wszystkim Platformą Obywatelską. Do faktycznego sojuszu doszło pomimo braku podpisania oficjalnej umowy koalicyjnej, gdyż - według naszego informatora - oficjalne zawarcie koalicji byłoby nie na rękę obu stronom. KUKIZ'15 chce być bowiem odbierany jako ugrupowanie tzw. „antysystemowe”, które w wyborach sejmowych w 2015 roku zdobyło mandaty głównie dzięki krytyce Platformy Obywatelskiej i prezydenta Komorowskiego. Z kolei oficjalne wejście Koalicji Obywatelskiej w układ z KUKIZ'15 mogłoby być bardzo źle postrzegane przez elektorat PO ze względu na obecność narodowców w ruchu Pawła Kukiza.

O ile prawie pewne jest, że wiceprezydentem z ramienia koalicyjnej Platformy Obywatelskiej zostanie Bogusław Świeży, sytuowany w kręgu ludzi Wojciecha Błachowicza, to inne personalia wywodzą się z ekipy byłego prezydenta Roberta Chomy.

Z informacji jakie uzyskaliśmy od pragnącego zachować anonimowość urzędnika miejskiego wynika, że stanowisko sekretarza miasta utrzyma Dariusz Łapa, związany z poprzednią ekipą. Jest to o tyle zaskakujące, bo właśnie stanowisko sekretarza daje kontrolę nad pracą całego urzędu i jest kluczowym w zarządzaniu miastem przez prezydenta.

Prawdopodobnie skarbnikiem miasta zostanie Anna Bobko z wydziału finansowego, która ma opinię pracowitej i skromnej osoby. Przez lata pracowała w miejskich finansach, co jest i zaletą, jak i pewnym zobowiązaniem wobec byłych zwierzchników.

Co może dziwić to fakt, iż - według naszych informacji - nie ma spodziewanych zmian na stanowiskach prezesów spółek miejskich. Być może prezydent Bakun czeka na wyniki zapowiedzianych audytów, by podjąć decyzje personalne.
W opinii naszego informatora brak rewolucji kadrowych został w urzędzie miejskim przyjęty z ulgą, bo pamiętając kampanię W. Bakuna odnosiło się wrażenie, że szykują się duże zmiany w mieście.

Po opublikowaniu artykułu dotarała do nas informacja, że na stanowisko skarbnika miasta powołana zostanie pani Monika Czuryk. 


Ks. arcybiskup Adam Szal i wicemarszałek Piotr Pilch z wizytą w Watykanie

We wtorek 27 października 2018 roku w Papieskim Uniwersytecie Urbanianum w Watykanie została uroczyście otwarta wystawa pt. "Rodzina Ulmów – Honorując Sprawiedliwych", której współorganizatorami są Archidiecezja Przemyska oraz Fundacja im. Rodziny Ulmów SOAR.

Celem wystawy jest pokazanie bohaterstwa polskich rodzin, które podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, z narażeniem własnego życia, pomagały bliźnim bez względu na pochodzenie czy narodowość.

Do tego wydarzenia nawiązał Papież Franciszek, który następnego dnia podczas audiencji generalnej, powiedział:
"Pozdrawiam pielgrzymów z Polski, a szczególnie organizatorów  wystawy otwartej w Uniwersytecie Urbanianum, poświęconej polskiej rodzinie rozstrzelanej przez niemieckich nazistów za ukrywanie Żydów. W kontekście rozważań o dekalogu, niech ta rodzina Sług Bożych oczekujących na beatyfikacje, będzie dla wszystkich przykładem wierności Bogu jego przykazaniom, miłości bliźniego oraz szacunku dla ludzkiej godności".

Po zakończeniu audiencji miało miejsce krótkie spotkanie Papieża Franciszka z delegacją Podkarpacia w składzie: ks. arcybiskup Adam Szal - metropolita przemyski, Piotr Pilch - wicemarszałek województwa podkarpackiego, ks. dr Witold Burda - postulator procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów oraz Bogdan Romaniuk - radny wojewódzki. Bardzo miłym akcentem było przekazanie w darze Ojcu Świętemu obrazu przedstawiającego Stasię, najstarszą córkę Wiktorii i Józefa Ulmów, autorstwa Eliasza Dyro.

(Fot. UMWP - T. Leyko)

no images were found


Kontrowersje wokół nowych autobusów MZK

W ramach umowy z sanockim Autosanem Gmina Przemyśl zakupiła 15 nowych autobusów dla Miejskiego Zakładu Komunikacji. Dwa z nich ostatnio przyjechały do Przemyśla i rozpoczęły pracę w MZK. W nowych maszynach fotografowali się odchodzący prezydent Robert Choma, jak i kandydat na najwyższy urząd w mieście Janusz Hamryszczak.

Nie wszyscy jednak podzielają zachwyt nad nowymi maszynami. Przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej Błażej Wilk, Paweł Zastrowski i Paweł Wittner skrytykowali zakup autobusów i stwierdzili, że należało kupować autobusy ekologiczne czyli napędzane czystym paliwem jakim jest gaz ziemny. Poinformowali, że z 15 nowych maszyn, aż 13 jest wyposażona w silniki wysokoprężne zasilane olejem napędowym. A to -zdaniem krytyków zakupu- jest rażącym rozejściem między deklarowanymi przez władze staraniami o ograniczenie smogu w mieście, a praktyką dnia codziennego.

https://youtu.be/q6jb5ZIcgLM

Według Wilka, Wittnera i Zastrowskiego nie można mówić o ekologicznej postawie, równocześnie inwestując w napędzane ropą autobusy, które będą emitować najgorszy, rakotwórczy rodzaj spalin.

Dodatkowym aspektem sprawy jest to, że przemyskie MZK jako jedno z nielicznych w kraju posiada własne ujęcie gazu CNG, którym można napędzać autobusy. Oznacza to niższą cenę tego paliwa. Jak powiedział Paweł Wittner, zakupione auta, mimo że dzisiaj spełniają wysokie normy emisji spalin, za parę lat będą zwykłymi ,,kopciuchami".

Nieoficjalnie wiadomo, że za decyzją o zakupie ,,diesli " stały argumenty finansowe. Rzeczywiście, wg artykułów na portalach branżowych, eksploatacja autobusów na CNG jest nieco droższa od tych na ropę, jednak w sytuacji gdy MZK ma własne ujęcie gazu, koszt tego gazu może być znacznie niższy niż w innych miastach Polski. Zwróciliśmy się do dyrekcji MZK z pytaniem o średnie zużycie gazu CNG i oleju napędowego przez wykorzystywane w zakładzie autobusy. Jednak mimo tego, że poznaliśmy te parametry, odmówiono nam podania kosztu w jakim MZK pozyskuje jeden metr sześcienny gazu dla swoich pojazdów. Dyrekcja MZK zasłania się ....tajemnicą handlową.

Według koalicjantów sprawa zakupu autobusów jest błędem ekipy rządzącej i pokazuje, że walka ze smogiem to tylko frazesy nie mające przełożenia na realne działania. Wskazali na brak pomysłu władz miasta na wykorzystanie przemyskich złóż gazu do rozwiązania problemu smogu.


Znowu wpadka przemyskiego PiS-u [zdjęcia]

Szóstego października w wywiadzie udzielonym jednej z telewizji internetowych kandydat PiS-u do fotela prezydenta miasta Janusz Hamryszczak mówił o poprawianiu estetyki miasta, a już następnego dnia zaliczył poważną wpadkę.

Chodzi o reklamę wyborczą zawieszoną na zabytkowej kamienicy przy ul. Kazimierza Wielkiego. Nie dość, że baner na pewno nie zdobi zabytkowej elewacji, a po prostu ją szpeci, to został przymocowany do ściany wkrętami, co spowodowało uszkodzenia nie tak dawno remontowanej kamienicy.

W sieci pojawiły się zdjęcia i rozgorzała dyskusja. Wandalizm, idioci, buta-takie określenia podały w facebookowej wymianie zdań. Kamienica znajduje się w administracji PGM, a zabudowa ulicy Kazimierza Wielkiego jest chroniona wpisem w rejestrze zabytków województwa podkarpackiego.

Uzyskaliśmy stanowisko Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Przemyślu. Według specjalisty Ireny Zając, reklama została zamocowana nieprawidłowo, uszkodzono elewację i komitet wyborczy został już poinformowany, że będzie musiał naprawić szkody.

Od lat w Przemyślu dyskutuje się o poprawie estetyki starówki i usunięciu szpecących miasto reklam.
jk


Czekając na cud w Przemyślu

Niedawno Przemyśl odwiedził minister Morawiecki, który podróżuje po Polsce i przedstawia swój program poprawy losu miast większych i mniejszych. Nie wchodząc w szczegóły jego planu, zwróciłem uwagę na komentarze jakie towarzyszyły wizycie ministra na przemyskich forach internetowych. Przebijała taka nuta: znowu przyjechał ważniak z Warszawy, naobiecywał, a nam trzeba panie konkretów, fabryk, bo tu bida i bez przemysłu giniem.

Z różnych powodów nie jestem szczególnym fanem ministra Morawieckiego. Ale otwieram szczęki ze zdumienia, gdy widzę takie oczekiwania przemyślan co do spraw gospodarczych swego miasta. Bo, przepraszam bardzo, zawsze mi się wydawało, że od budowania fabryk są fabrykanci, a nie ministrowie. Minister to może wstęgę przeciąć, ale fabryki budują albo zewnętrzne firmy, które decydują się inwestować w danym mieście, albo lokalni przedsiębiorcy, których zakłady się tak rozwinęły, że stają się z manufaktur fabryczkami, a z fabryczek fabrykami. A tak ogólnie, to fabryki powstają tam, gdzie są korzystne warunki do ich stawiania. A że u nas takich warunków nie ma, to inna para kaloszy i temat na osobną pogadankę.

Pamiętam złote czasu bazaru i tak zwanej granicy. Ileż to fortun i fortunek powstało na handlu butami, ,,fajkami" i ciuchami. I czy przełożyło się to na powstanie normalnych, stabilnych firm przemyskich? Nie, choć tak być powinno. Z bazarowych fortun nie powstały fabryki. Dlaczego tak się stało? Pewnie łatwiej było żyć z granicy niż odkładać kapitał, pewnie trzeba było kupić nowe BMW, może po prostu jakoś nie było zwyczajnie czasu.

Niestety, zewnętrzni inwestorzy też się tu nie wybierają. Raz, że daleko od nas do rynków zbytu i logistyka przemawia za tym by wybierać inne lokalizacje, po drugie duży pracodawca najpewniej natknąłby się tutaj na problem jaki trapi całą polską gospodarkę czyli na problem braku rąk do pracy. Już teraz znalezienie solidnego pracownika w Przemyślu jest bardzo trudne. Mówią to właściciele firm budowlanych, handlowych, informatycznych, hydraulicznych, gastronomicznych i innych. Pensja na poziomie 1600-1800 złotych ,,na rękę" niewielu już interesuje. A fabryki więcej nie płacą.

Wiem, wiem. Bezrobocie u nas panie wysokie, bez fabryk giniem. Wiem też, że oficjalne statystyki a rzeczywistość to dwa różne światy. Dlatego skończyłoby się pewnie tak samo jak w specjalnych strefach ekonomicznych na Dolnym Śląsku. W dotowanych przez polskiego podatnika strefach-tak, strefy są dotowane- pracują Ukraińcy, którzy produkują, także dotowane, części dla niemieckiego przemysłu. Ekonomiczna paranoja. I prawdopodobne, że do tych przemyskich fabryk także trzeba byłoby zatrudnić Ukraińców z Mościsk, Niżankowic czy Sambora. Przyjeżdżaliby do pracy busami, i wracaliby do domu na wieczór, wydając całą pensję w medyckiej Biedronce. I taki to byłby zysk dla Przemyśla. Żaden.

Może się mylę. To ludzkie. Może jesteśmy rajem do inwestowania, a takie firmy jak, Whirpool, Apple i IKEA tylko przez cały ciąg splotów okoliczności i przypadków nie odkryły Przemyśla. A może, jak zwykle, wszystkiemu winny Rzeszów? Oczywiście, zostawiając ironię na boku, życzyłbym sobie, żeby w Przemyślu nieuciążliwe zakłady powstały. Niemniej wygląda na to, że jeśli chcemy fabryk, musimy je sobie wybudować sami. Co nie byłoby takie złe.

Zresztą, taka wielka, jeszcze pusta, fabryka już stoi. Gotowa do zarabiania dużych pieniędzy, choć nieco zaniedbana. Trochę psuta przez psujów. Bez sensownej dyrekcji. Ale jest. Ta potencjalna fabryka pieniędzy to miasto Przemyśl, które ma wiele danych by odnieść duży finansowy sukces oparty na turystyce i spędzaniu wolnego czasu. Bo to nie przemysł IT czy hi-tech, a przemysł turystyczno - rekreacyjno - kulturalny jest najszybciej rosnącym sektorem światowej gospodarki. I tak trzeba na sprawę turystyki popatrzeć- jako na lukratywny, czysty biznes. A zasadniczy problem mamy nie z brakiem fabryk, a z sobą samymi. Bo siedzimy na worku pełnym złota, ale nie potrafimy po nie sięgnąć.

Błażej Wilk

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.