Panachyda bez zakłóceń. Relacja i komentarz

24 czerwca 2019

W niedzielę (23.06.2019) około tysiąca wiernych Kościoła grekokatolickiego i prawosławnego, w większości pielgrzymów z Ukrainy, przeszło w procesji ulicami Przemyśla na Wojenny Cmentarz Ukraiński przy ulicy Pikulickiej. Przemarsz procesji, podobnie jak i w dwóch poprzednich latach, odbył się bez zakłóceń. Rzucała się w oczy ogromna liczba policjantów, którzy maszerowali zarówno na czele pochodu, jak i wzdłuż całej kolumny procesji.

Przed I Liceum na ulicy Słowackiego, gdzie przed trzema laty doszło do skandalicznego incydentu z porwaniem czerwono-czarnej wyszywanki na jednym z ukraińskich uczestników procesji, stało spokojnie na chodniku zaledwie paru mężczyzn z dwoma niewielkimi plakatami. Przypominały one, że 11 lipca to rocznica ludobójstwa na Wołyniu dokonanego przez OUN-UPA. Niepotrzebnie, ale jest to niestety pokłosie skandalicznej decyzji sprzed kilkunastu lat. Wtedy to władze wojewódzkie i miejskie poszerzyły historyczny, ukraiński cmentarz wojenny sprzed prawie stu lat, aby pochować tam ekshumowane z Birczy i innych miejsc szczątki kilkudziesięciu partyzantów UPA, splamionych – jak wiadomo – krwią niewinnej ludności polskiej.    

Główna uroczystość odbyła się na tymże ukraińskim cmentarzu wojennym przy ul. Pikulickiej, gdzie spoczywają strzelcy siczowi z Ukraińskiej Galicyjskiej Armii oraz internowani żołnierze Ukraińskiej Ludowej Republiki z sojuszniczej armii atamana Petlury. Modlili się za nich, przy udziale cerkiewnego chóru i uczestników „panachydy”, duchowni grekokatoliccy i prawosławni. Wreszcie, jak co roku, grekokatolicki arcybiskup Eugeniusz Popowicz poświęcił krzyż i kurhanową mogiłę. 

Delegacje ukraińskie złożyły u stóp wielkiego ażurowego krzyża wieńce z niebiesko-żółtymi kwiatami. Wśród osób składających kwiaty byli m.in. Wasyl Pawluk – konsul generalny Ukrainy w Lublinie, Aleksander Baczyk – konsul honorowy Ukrainy w Przemyślu, Aleksander Hanuszczyn – przewodniczący Rady Obwodowej we Lwowie, Oleg Syniutka – były już gubernator obwodu lwowskiego, Światosław Szeremeta – szef ukraińskiej Państwowej Komisji d.s. Upamiętnień Ofiar Wojen i Represji, Piotr Tyma – prezes Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce, i szereg innych. Nie zabrakło też kwiatów biało-czerwonych, złożonych m.in. przez przedstawicieli Starostwa Powiatowego w Przemyślu oraz Wandę Kuroń z Warszawy.

Wśród licznych przemówień zwracała szczególną uwagę wypowiedź Piotra Tymy. Wyraził on zadowolenie z faktu, że harcerze ZHP i ukraińskiego odpowiednika „Płast” uzgodnili, iż upamiętnią wszystkie miejsca w Polsce, gdzie są pochowani żołnierze sojuszniczej armii atamana Symona Petlury, którzy u boku wojsk polskich marszałka Józefa Piłsudskiego walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. W dniu 14 sierpnia, czyli w przededniu rocznicy Bitwy Warszawskiej, w tych miejscach odbędą się uroczystości z udziałem historyków, polityków i duchowieństwa. Ta wspólna inicjatywa będzie zarazem służyć przekonaniu, że historia nie powinna dzielić Polaków i Ukraińców – podkreślił prezes Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce.

Przy dźwiękach Orkiestry Akademii Wojsk Lądowych im. Sahajdacznego we Lwowie, uroczystość zakończyła się odśpiewaniem państwowego hymnu Ukrainy. Szkoda, że nie towarzyszył mu hymn Rzeczypospolitej Polskiej.  

————————————————————————————————————————————–

Z cytowanego i z innych przemówień wynikałoby, że kryzys w relacjach polsko-ukraińskich jakby mija. Bardzo tego wszyscy chcielibyśmy, ale czy aby na pewno szybko to nastąpi?.  

Otóż, po uroczystości spytałem Światosława Szeremetę: kiedy zostanie odwołany zakaz przeprowadzania na Ukrainie przez Polskę ekshumacji doczesnych szczątków polskich żołnierzy września’39 i Polaków zamordowanych przez UPA? Usłyszałem w odpowiedzi, że „warunkiem odwołania tego zakazu jest odbudowa zniszczonych pomników ukraińskich w Polsce, w tym także pomnika UPA w Hruszowicach”.  

Tymczasem odbudowa legalnie rozebranego „pomnika bohaterów UPA” w Hruszowicach jest oczywiście całkowicie nierealna. Nie krył on bowiem, jak dowiodła przeprowadzona przez IPN ekshumacja, szczątków bojowników UPA. Ten symboliczny pomnik był jedynie gloryfikacją czterech upowskich „kureni”, które – jak wiadomo – prowadziły w latach 1944-47 zbrodniczą działalność przeciwko polskiej ludności na terenach powojennej Polski.         

I na koniec nasuwająca się – nie tylko mnie – wątpliwość: czy rzeczywiście konieczne jest angażowanie do ochrony ukraińskiej procesji tak bardzo licznych funkcjonariuszy Policji, w tym oddziału specjalnego, uzbrojonego w miotacze gazu łzawiącego i karabiny gładko-lufowe?

Pominę już, że odbywa się to kosztem nas wszystkich jako płatników podatków. Przede wszystkim zaś stwarza to psychozę jakiegoś ogromnego zagrożenia bezpieczeństwa Ukraińców w Przemyślu. Zarazem poszerza to w kraju i za wschodnią granicą niesprawiedliwą, nie mającą nic wspólnego ze stanem faktycznym opinię, że polscy mieszkańcy Przemyśla to jakieś nacjonalistyczne potwory czyhające tylko, aby sponiewierać Ukraińców.

Tymczasem rozmowę w języku ukraińskim można codziennie usłyszeć w supermarketach, na bazarach, na ulicach Przemyśla. I nie słyszałem, żeby kogokolwiek z Ukraińców spotkały z tego powodu jakieś nieprzyjemności. Najwyższy czas aby szefostwo Policji uwierzyło, że Polacy w Przemyślu to normalni ludzie, którzy codziennie akceptują gości z Ukrainy i mniejszość ukraińską w mieście. Tak samo jak i goście z Polski mogą we Lwowie i innych ukraińskich miastach swobodnie rozmawiać, w sklepie i na ulicy, po polsku.

Oczywiście, tu i tam może zdarzyć się jakiś pojedynczy, negatywny przypadek. Dobrze więc, że Policja ochrania procesję ukraińską. Tylko niechby zachowała jakieś rozsądne proporcje liczby zaangażowanych funkcjonariuszy i radiowozów policyjnych – w stosunku do faktycznej realności zagrożenia.  

 (Tekst i zdjęcia – Jacek Borzęcki)