Zapomniana nekropolia. Postscriptum

W celu uzupełnienia materiału o fotografię nasz redaktor naczelny udał się na ulicę Rakoczego. W trakcie gdy wykonywał zdjęcia podszedł do niego młody Przemyślanin wyraźnie zainteresowany sytuacją.

Z rozmowy wynikło, że jest mieszkańcem kamienicy obok. Zna historię cmentarza. Co więcej, wskazał miejsce, w którym leży zabytkowa macewa. Opowiedział, że już niejednokrotnie na tym terenie znajdywano mniejsze lub większe fragmenty żydowskich nagrobków ale nigdy w całości. To znalezisko skłoniło go kontaktu z gminą żydowską. Udzielił telefonicznie wszelkich informacji na temat znalezionego obelisku. Minęło trochę czasu lecz płyta leży gdzie leżała. Widocznie uszanowanie spokoju zmarłych nie pozwala gminie żydowskiej podjąć działań w celu zabezpieczenia znaleziska. Może, jednak pod wpływem tego teksu zainteresuje się macewą, któraś z instytucji miejskich, zanim jakiś kolekcjoner ją sobie zawłaszczy?


Zapomniana nekropolia na ulicy Rakoczego

W dzieciństwie terenem moich zabaw często była tzw Cegielnia znajdująca się powyżej ulicy Rakoczego. Latem urządzano tam szkolne pikniki, a zimą było to doskonałe miejsce do uprawiania sporów zimowych, gdyż teren był pagórkowaty. Moje zdziwienie zawsze budził zagadkowy fragment ceglanej bramy prowadzącej donikąd. Ot stała tam niewzruszona, ulegając powolnej erozji.

Dziś wiem, że to miejsce to pozostałość po pierwszym przemyskim cmentarzu żydowskim. Powstał on w XVI wieku i w niedługim czasie uległ pierwszej dewastacji. W 1638 roku król Władysław IV Waza nadał gminie żydowskiej przywilej, na mocy którego powstała nowa nekropolia dla wyznawców Judaizmu. Tutaj również chowano Żydów z Jarosławia, Dynowa, Pruchnika i Kańczugi. Cmentarz rozrastał się i w końcu został ogrodzony. Wspomniana brama powstała właśnie w tym czasie i datujemy ją na XVIII wiek.

Nekropolia przetrwała mimo cyklicznych dewastacji aż do wybuchu II wojny światowej. W tym okresie okupant doprowadził do prawie całkowitego rozebrania cmentarza. Tradycyjne macewy posłużyły do utwardzania dróg. Teren zarastał i stopniowo przekształcał się w nieużytek. Mieszkańcy Przemyśla w olbrzymiej większości zapomnieli, że właśnie tu chowano „Starszych Braci w Wierze”. W XIX wieku powierzchnia cmentarza liczyła około dwóch hektarów. Brak miejsc spowodował powstanie nowego cmentarza przy ulicy Słowackiego. Ostatnie nagrobki ze starego cmentarza zniknęły w 90 latach XX wieku i tylko brama donikąd pamięta tych, którzy przez nią przeszli do wieczności.


Światło Czułość. Wystawa rewelacyjnych zdjęć młodej przemyskiej artystki

Światło Czułość. Ta gra słów stała się tytułem dla wystawy młodej przemyskiej fotografki Aleksandry Sawicz, której wernisaż odbył się w piątkowe popołudnie w przemyskim Zamku Kazimierzowskim. Te dwa słowa w pełni opisują też zarówno formę, jak i treść prezentowanych zdjęć, którym artystka nadała prawdziwie kobiecą zmysłowość.

Pomimo młodego wieku fotografki, zdjęcia charakteryzują się dużym przemyśleniem i wystudiowaniem, przy czym nie brakuje im młodzieńczej świeżości i lekkości. Sama artystka przyznaje, że inspiracją dla niej są prace Tim'a Walker'a i Annie Leibovitz, w których, jak mówi, - każdy detal jest przygotowany, jednak samo ujęcie zdaje się być spontaniczne. W zdjęciach Aleksandry Sawicz wpływ ten jest wyraźnie widoczny, jednak w żadnym razie, nie można powiedzieć, że brak im indywidualnego, autorskiego stylu młodej fotograficzki. Specyficzna gra światła i kolorów, stonowane barwy w ujęciach pod słońce, wydają się być znakiem rozpoznawczym artystki.

Aleksandra Sawicz zaczęła fotografować sześć lat temu, jeszcze w szkole podstawowej, jednak poważnie i artystycznie do tematu zaczęła podchodzić trzy lata temu. Pasją do fotografowania zaraziła się od taty. To on zadbał o pierwsze podręczniki, z których młoda fotografka czerpała pierwszą wiedzę. Po prezentowanych na wystawie pracach, widać, że te trzy lata, to czas niezmarnowany.
Prezentowana wystawa Światło Czułość, to pierwsza indywidualna ekspozycja prac młodej artystki, rok temu jej fotografie zawisły w Galerii Sztuki w Galerii Sanowa, wśród innych prac uczestników z Warsztatów Plastycznych dla Dorosłych, organizowanych przez Centrum Kulturalne.
Na pytanie, czy swoją przyszłość wiąże ze sztuką, czy z bardziej przyziemną fotografią reklamową, Aleksandra Sawicz odpowiada - Myślę, że mam czas na tę decyzję, jedno drugiego nie wyklucza i chciałabym połączyć te dwie dziedziny. Nie ukrywam jednak , że marzę o tym, aby znajdywać fotografie mojego autorstwa na łamach magazynów, czasopism.

Wystawę Światło Czułość można zobaczyć przez najbliższe dwa miesiące na Zamku Kazimierzowskim w Galerii Debiuty, która znajduje się w Baszcie Wschodniej.

Piotr Gdula

Zdjęcia z wernisażu: Piotr Gdula
W galerii wykorzystaliśmy pracy Aleksandry Sawicz

 


Z przekąsem. Zakaz picia nad Sanem

Zapowiedzi synoptyków przewidują, że w najbliższym czasie nadejdą ciepłe dni. Nic w tym dziwnego, skoro właśnie kończy się marzec, a wiosna już wyjątkowo jak na ten czas ukwieciła drzewa i skwery. Ciepłe wieczory zaowocują tym, że jak co roku przemyska młodzież zacznie gromadnie przesiadywać nad Sanem, a mijający czas będzie upływał pod znakiem spożycia rozmaitych napojów wyskokowych.

Ktoś może zadać pytanie jak to możliwe, że w centrum miasta, pod okiem wszelkich stróżów prawa rozbawiona młodzież bezkarnie raczy się procentowymi trunkami, już nawet rozbrzmiewają głosy, że należy z tym skończyć. Wśród młodzieży przemyskiej krążą pogłoski, że w tym roku spożywanie alkoholu nad brzegiem Sanu będzie zakazane. Postanowiłem przyjrzeć się sprawie nieco bliżej. Co się okazuje art. 14 USTAWY z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (tekst jednolity: Dz. U. 2002 r. Nr 147 poz. 1231) w ani jednym punkcie nie operuje wyrażeniem „miejsce publiczne” w zamian, za to bardzo dokładnie określa miejsca, w których to spożywanie alkoholu jest zakazane, a dotyczy to, między innymi ulic, placów zabaw i parków, zakładów pracy, czy środków komunikacji miejskiej.
Prawo prawem, ale lokalne władze w postaci Rady Miasta mogą wprowadzić czasowy lub całkowity zakaz spożywania, sprzedaży oraz wnoszenia alkoholu w określonych miejscach…. Czy taki zakaz będzie dotyczył brzegów Sanu tego jeszcze nie wiadomo . Jednak, jeżeli ktokolwiek, by pomyślał, że nad przemyską rzeką można być całkowicie bezkarnym, to spieszę donieść, że nic bardziej mylnego. Spożywaniu alkoholu bardzo często towarzyszą zachowania z gatunku nieobyczajnych co skutkuje głośnym zachowaniem, używaniem słów wulgarnych, czy też zwyczajnym zaśmiecaniem. Tu polskie prawo dysponuje całą gamą narzędzi od mandatów począwszy do spraw sądowych. Baw się, więc młodzieży nad pięknym Sanem, ale cicho, spokojnie, kulturalnie i czysto.


Przemyt w Volkswagenie

Na granicy w Medyce udaremniono przemyt ponad dwóch tysięcy paczek papierosów. Nielegalny towar próbował przewieźć obywatel Ukrainy, kierujący Volkswagenem.

Do zdarzenia doszło w sobotę, 22 marca. Celnicy podczas wstępnej kontroli samochodu, którym kierował Andrii K., postanowili skierować go do kontroli szczegółowej. Tam też wykryto 2116 paczek papierosów bez polskiej akcyzy, które były ukryte w podłodze, drzwiach, siedzeniach i zderzaku.

Kierowca volkswagena twierdził, że nic nie wiedział o towarze, a za przejazd przez granicę miał otrzymac 50 zł.

Przeciwko obywatelowi Ukrainy celnicy wstrzeli postępowanie karne skarbowe, do kótrego zatrzymano zarówno papierosy jak i samochód.


Zatrzymano nielegalnych imigrantów z Syrii

Ostatnie wydarzenia na Ukrainie spowodowały, że większa część obsady ukraińskiej straży granicznej została przeniesiona na wschód kraju. Oznacza to słabiej chronioną granicę polsko – ukraińską i tym samym dużo więcej pracy dla polskich pograniczników. Osłabieni czy nie, w dalszym ciągu są skuteczni. W zeszły weekend funkcjonariusze SG w Huwnikach zatrzymali sześcioro Syryjczyków, którzy nielegalnie przekroczyli naszą granicę.

Zatrzymani, to pięciu mężczyzn oraz jedna kobieta. Granicę przekraczali pieszo. Udało im się przejść pół kilometra i dotrzeć do miejscowości Sierakośce, gdzie strażnicy graniczni dokonali ich zatrzymania. Syryjczycy byli mocno osłabieni i wychłodzeni, dlatego na miejsce zostało wezwane pogotowie ratunkowe. Jeden z imigrantów został przetransportowany do szpitala w Przemyślu.

Celem gości była Europa zachodnia. Udawali się tam do swoich znajomych. Dysponowali ciepłą odzieżą i obuwiem oraz 1000 dolarów.  Syryjczycy złożyli wnioski o status uchodźców i zostali przewiezieni do środka dla cudzoziemców w Podkowie Leśnej – Dębaku. W tym roku, jest to już druga próba nielegalnego przekroczenia granicy polsko – ukraińskiej przez obywateli Syrii.


Uświadommy sobie, że mamy wpływ - Rozmowa z Arkadiuszem Południakiem

loga_swiss
Rozmowa z Arkadiuszem Południakiem, przeprowadzona w ramach projektu szwajcarskiego “Akademia Młodej Przedsiębiorczości Społecznej” Projekt ma na celu odkrywanie i promowanie młodych ludzi, których pasją jest działalność społeczna.

Arkadiusz Południak opowiada o akcjach organizacji Projekt Polska, szczegółowo omawiając Uniwersytet Debat, który został zainicjowany w 2013 roku. W tym projekcie, podczas szkoleń, licealiści uczą się, jak mogą mądrze debatować, spierać się na wysokim poziomie. Poznają zasady argumentacji, ćwiczą panowanie nad emocjami, wszystko po to, aby być świadomymi obywatelami, którzy tworzą konstruktywne rozwiązania.

Prowadziliście niedawno cykl szkoleń uczących młodzież debatować, co to był za projekt?
Tak, prowadziliśmy szkolenia, które miały miejsce w Przemyślu, ale teraz będą odbywać się w innych miastach, ponieważ spodobały się one w strukturach organizacji Projekt Polska. Szkolenia nazywały się Uniwersytet Debat. Wspólnie z Fundacją Polska Debatuje uczymy licealistów i studentów dyskutowania na sportowym poziomie, na przykładzie debat parlamentarnych według wzoru z Wielkiej Brytanii. Tam dyskutowanie, spieranie się jest na bardzo wysokim poziomie.

Jak debatowanie wygląda obecnie w Polsce?
W Polsce jak wiemy, ten poziom daleko dobiega od jakichkolwiek standardów (śmiech), która to sytuacja jest wynikiem właśnie tego, że nie uczymy się dyskutować na wysokim poziomie. Do polityki często idą ludzie przypadkowi, którzy są jedynie wygadani, ale nie argumentują według określonych zasad, przez co chcemy uczuć ludzi, jak to robić poprawnie.

Po co powstał klub debat?
W Przemyślu klub debat powstał po to, aby licealiści uczyli się dyskutowania między sobą o sprawach społecznych i publicznych. Uczestnicy nie spierają się o to, czy pisać czerwonym, albo niebieskim długopisem, a wybierane są specjalnie tematy społeczne, lokalne, krajowe, europejskie. Do poprawnego argumentowania potrzebna jest znajomość tematu i skłaniamy ludzi, aby poznawali go z różnych stron, a później spierali się między sobą.
Spotkania klubów zaszczepiały wśród młodych ludzi i w szkołach wiedzę o tym, że dyskutowanie o sprawach publicznych to nie jest tylko wiecowanie, nie musi być tylko takie, a może być mądrą i poważną dyskusją, którą także trzeba ćwiczyć. Można powiedzieć, że albo takie nawyki się wyrabia i później rozmawia na wysokim poziomie, albo przeciwnie.

Jak wyglądał ten projekt u nas w mieście?
Debaty odbywały się w Przemyślu początkiem 2013 roku, było kilka szkoleń, przyjechali trenerzy z Warszawy, młodzi licealiści, którzy debatują już dłuższy czas. Były to osoby, które są na bardzo wysokim poziomie elokwencji, dobierania argumentów, czy budowania logiczności wywodu. Oni nas uczyli zasad, techniki, licealiści ćwiczyli, organizowali dyskusje.

techniki i zasady debatowania?
Tak, debaty mają swoje zasady, każdy ma swoją rolę, podobnie jak to się dzieje w parlamencie. Jest ten, który stawia tezę, a z drugiej strony osoba, która stara się zbić tą tezę. Następnie są osoby, które wspierają obie strony swoimi argumentami, są także osoby, które podsumowują wystąpienia całego klubu.

Przenosząc naszą rozmowę na poziom generalny, jaki wpływ ma Projekt Polska na społeczeństwo w Przemyślu?
Nie budujemy przedszkoli, nie wyposażamy pracowni komputerowych, żaden pomnik nie powstał, żadnych twardych rzeczy z naszego działania nie ma. Często nas ludzie pytają „no ale co z tego Waszego działania jest?” i przedstawiają właśnie te argumenty, o których przed chwilą wspomniałem. Ja im wtedy mówię, to prawda, ale jak dużo ciekawych rzeczy się dzieje, ile młodych ludzi poczuło – co mi zawsze przyświecało – że nasza działalność przygotowuje ich do świadomego startu w dorosłość.

Jak to przygotowanie do startu w dorosłość wygląda w Przemyślu?
Przemyśl jest miastem spokojnych ludzi, chodzi się do pracy, do szkoły, wraca do domu, je obiad, idzie się na działkę. Tutaj ludzie nie są miotani, nie latają do późnego wieczora po mieście. Dlatego my chcemy młodych ludzi wypuszczać w świat ze zrozumieniem, że takie życie w Przemyślu nie jest zaściankowe, a stąd można mieć praktycznie dostęp do wszystkiego, są obywatelami Polski, Europy i świata. Dajemy młodym poczucie, że mają oni prawo wpływać na decyzje organów publicznych, które ich dotyczą.

Widzisz efekty Waszych działań?
Młodzi ludzie, którzy uczestniczą w naszych działaniach stają się odważniejsi, lepiej sobie radzą w świecie, osiągają sukcesy, co mnie osobiście cieszy, bo wiele osób już zrekrutowałem. Część z nich mieszka teraz w Krakowie, Warszawie, Lublinie i robią oni ciekawe i ambitne rzeczy.
Zaszczepiamy w młodych żyłkę tego, aby nie siedzieć po zajęciach w szkole, na studiach w domu, ale aby coś robić dodatkowego, w konstruktywny sposób wykorzystać czas, który się ma do dyspozycji. Zachęcamy młodych do tego, aby robić coś dla siebie, dla innych, uczyć się nowych rzeczy.
Nasze działania opierają się o to, że jeżeli chcesz to robisz, jeżeli nie, to trudno, ale staramy się uczyć młodych Przemyślan tego, aby nie siedzieli w domu nie tracili czasu, a zaczynali działać społecznie i przez to uczyć się nowych rzeczy.

loga_stow


Z przekąsem. W moim ogonku

Namnożyło się w naszym kochanym Przemyślu marketów wszelakich bez liku. Zakupowa dostępność kusi podażą dóbr wszelakich, na wyciągnięcie ręki, w każdym niemal zakątku miasta. My klienci korzystamy z tej możliwości dokonując nabycia rzeczy różnych, mniej lub bardziej potrzebnych. Gdzie kończy się każde zakupowanie? Otóż prędzej, czy później wszyscy spotkamy się przy kasach. Ja, chcąc ominąć ten marketowy korek, stosuję różne techniki.

Czasem wystarczy tylko poczekać, by pani za kasą wykonała „telefon do przyjaciela” i po momencie zjawia się kolejna sprzedawczyni. Oczywiście, należy się odpowiednio zaczaić, aby być najwyżej drugim lub trzecim. Zadanie takie, jest znacznie utrudnione posiadaniem wózka, więc będąc osobą zapobiegliwą wolę targać ciężki koszyk. Oczywiście, można też zwyczajnie ustawić się w kolejce, ale... Po chwili zazwyczaj czuję, że ktoś wyraźnie lekce sobie waży moją nietykalność osobistą, co i raz poszturchując mnie załadowanym koszykiem w miejsce…, no cóż, które pominę dyplomatycznie milczeniem. Po kolejnej stłuczce, gdy czuję, że bez szpachli na zderzaku się nie obejdzie robię energiczny zwrot i delikatnie przytrzymuję napierający wózek. Osoba za mną bardzo dziwi się memu zachowaniu. No tak, gdy wózek zapakowany pod sufit, to właściwie nawet się nie czuje, że się w kogoś wjedzie. I jak tu po takich doświadczeniach nie unikać kolejki? Kolejnym sposobem jest wybór najsprawniejszej sprzedawczyni i tu ostrzeżenie! Nigdy nie należy się kierować do kasy, gdzie zawsze jest mało ludzi! Czemu? Stali bywalcy sklepu wiedzą, że ta pani pracuje baaardzo powoooli i gdy ona obsłuży trzech klientów, inna obok przerobi ich trzydziestu. Na dodatek, przy każdym paragonie zacina jej się papier w drukarce…… Koszmar i dramat w Andach razem wzięte! Uff wreszcie jesteśmy na zewnątrz. Może, jednak należy dokonać powrotu do przeszłości i po kolejne zakupy udać się do sklepu przy bloku? Ale i tu czekają na nas, zakupowiczów, specyficzne zasadzki… CDN


Papugi na granicy są jak papierosy i wódka

Strażnicy graniczni na przejściu polsko-ukraińskim w Medyce udaremnili przewóz papug z rodziny kakadu białe. Ptaki te należą do okazów chronionych Konwencją Waszyngtońską.

Dzisiejszej nocy podczas kontroli volkswagena celnicy ujawnili cztery klatki z papugami.Kierowca będący obywatelem Ukrainy twierdził, że ptaki kupił na Słowacji i przewozi je jako prezent dla rodziny. Jednak nie posiadał dokumentów zezwalających na ich przewóz.

Gatunek tych papug jest zagrożony wyginięciem ze względu właśnie na nielegalny handel nimi.

Strażnicy zatrzymali ptaki, zostaną one przekazane do Ogrodu Zoologicznego w Zamościu.

fot. Straż Graniczna


99 lat temu skapitulowała twierdza Przemyśl

99 lat temu poddała się twierdza Przemyśl. Wojsko austro – węgierskie broniło się w niej przez 187 dni oraz przetrwało dwa oblężenia. Zostało pokonane nie przez Rosjan, lecz przez głód, choroby i zdemoralizowanie żołnierzy.

Obroną przemyskiej twierdzy dowodził generał Hermann Kusmanek. Stał on na czele 130 tysięcznego garnizonu (dziś cała armia polska jest mniejsza).  Sama twierdza, choć doskonale uzbrojona i wyposażona, zapewne nie była trzecią w Europie, jak twierdził historyk Jan Różański.

Pierwsze oblężenie rozpoczęło się 17 września 1914 roku i zakończyło się krwawą jatką Rosjan. W trakcie jego trwania,  wojska carskie straciły około 10 tyś żołnierzy. Przy drugim oblężeniu, Rosjanie unikali bezpośrednich walk, za to otoczyli miasto szczelnym pierścieniem, odcinając je od świata zewnętrznego. Generał Kusmanek przeprowadził sześć nieskutecznych wypadów, których celem było przerwanie pierścienia i połączenie się z głównymi siłami austro – węgierskimi.

Pod koniec marca sytuacja w Przemyślu oraz twierdzy była tragiczna. Obrońcy, po wykorzystaniu zapasów, zjedli między innymi 10 tyś koni będących na wyposażeniu armii. W obliczu głodu, chorób i możliwości buntu, Kusmanek, po wcześniejszym wysadzeniu fortów i zniszczeniu uzbrojenia, poddał twierdzę 23 marca 1915 roku. Został za to oskarżony o zdradę, jednakże austriacki sąd wojenny uniewinnił go.

2 kwietnia 1915 roku do Przemyśla przybył Car Mikołaj II

Dziś możemy mieć wrażenie, że to decyzja dowódcy o wysadzeniu fortów jest odpowiedzialna za ich obecny stan. Prawda jest taka, że miasto przeżyło kolejny szturm. Tym razem bronili się w twierdzy Rosjanie. Niemcy oblegający miasto, sprowadzili potężny i super nowoczesny moździerz zwany Grubą Bertą, który potrafił ściany fortyfikacji takich jak Przemyśl kruszyć z łatwością. Ostrzał z tej broni wyrządził twierdzy więcej szkód niż sławny rozkaz ich wysadzenia.
Po wojnie wiele fortów zostało rozgrabionych przez okolicznych chłopów, którzy wykorzystywali je jako materiał budowlany. Twierdza stała się zabytkiem dopiero w 1968 roku. Mimo, to pięknie zachowany fort Hurko, został bezmyślnie rozebrany przez ekipę Gierka, która chciała na tym miejscu postawić bocznicę kolejową. Dziś tam nie ma ani fortu, ani bocznicy.