Z przekąsem. W moim ogonku
Namnożyło się w naszym kochanym Przemyślu marketów wszelakich bez liku. Zakupowa dostępność kusi podażą dóbr wszelakich, na wyciągnięcie ręki, w każdym niemal zakątku miasta. My klienci korzystamy z tej możliwości dokonując nabycia rzeczy różnych, mniej lub bardziej potrzebnych. Gdzie kończy się każde zakupowanie? Otóż prędzej, czy później wszyscy spotkamy się przy kasach. Ja, chcąc ominąć ten marketowy korek, stosuję różne techniki.
Czasem wystarczy tylko poczekać, by pani za kasą wykonała „telefon do przyjaciela” i po momencie zjawia się kolejna sprzedawczyni. Oczywiście, należy się odpowiednio zaczaić, aby być najwyżej drugim lub trzecim. Zadanie takie, jest znacznie utrudnione posiadaniem wózka, więc będąc osobą zapobiegliwą wolę targać ciężki koszyk. Oczywiście, można też zwyczajnie ustawić się w kolejce, ale… Po chwili zazwyczaj czuję, że ktoś wyraźnie lekce sobie waży moją nietykalność osobistą, co i raz poszturchując mnie załadowanym koszykiem w miejsce…, no cóż, które pominę dyplomatycznie milczeniem. Po kolejnej stłuczce, gdy czuję, że bez szpachli na zderzaku się nie obejdzie robię energiczny zwrot i delikatnie przytrzymuję napierający wózek. Osoba za mną bardzo dziwi się memu zachowaniu. No tak, gdy wózek zapakowany pod sufit, to właściwie nawet się nie czuje, że się w kogoś wjedzie. I jak tu po takich doświadczeniach nie unikać kolejki? Kolejnym sposobem jest wybór najsprawniejszej sprzedawczyni i tu ostrzeżenie! Nigdy nie należy się kierować do kasy, gdzie zawsze jest mało ludzi! Czemu? Stali bywalcy sklepu wiedzą, że ta pani pracuje baaardzo powoooli i gdy ona obsłuży trzech klientów, inna obok przerobi ich trzydziestu. Na dodatek, przy każdym paragonie zacina jej się papier w drukarce…… Koszmar i dramat w Andach razem wzięte! Uff wreszcie jesteśmy na zewnątrz. Może, jednak należy dokonać powrotu do przeszłości i po kolejne zakupy udać się do sklepu przy bloku? Ale i tu czekają na nas, zakupowiczów, specyficzne zasadzki… CDN