Anastazja, dziedziczka carów Rosji?

Kiedy lutowej nocy 1920 roku berlińscy policjanci uratowali z rzeki niedoszłą samobójczynię nawet nie przypuszczali, że oto właśnie przyczynili się do powstania jednej z największych tajemnic XX wieku.

W  nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku, w odległej Rosji nowa władza dokonywała usankcjonowania przejęcia rządów. Skutkiem tego w Jekaterynburgu  oddział egzekucyjny złożony z członków CzeKa dokonał zabójstwa Cara Mikołaja II Romanowa, jego żony oraz piątki dzieci. Ciała carskiej rodziny zostały  ukryte na długie lata co przyczyniło się do powstania wielu domysłów, niedomówień oraz mitów…… Jeden z nich miał właśnie powstać we wspomnianym wyżej Berlinie.

Kobieta wyłowiona z rzeki po dojściu do zdrowia została skierowana do szpitala psychiatrycznego z powodu utraty mowy. Na podstawie wyglądu i zachowania lekarze uznali, ze prawdopodobnie  z pochodzenia jest Rosjanką. Po wyjściu ze szpitala tajemnicza kobieta znalazła gościnę u Barona Arthura von Kleista. Ten zadbał by miała kontakt z Rosjanami co miało pomóc w jej szybszym powrocie do zdrowia. Po kilku miesiącach kobieta wreszcie odzyskała mowę, lecz słowa, które wówczas wypowiedziała wstrząsnęły prawie całą ówczesną Europą – jestem księżna Anastazja Romanowa, córka Cara wszech Rosji  Mikołaja II.

Początkowo nie dawano wiary słowom niedoszłej topielicy, lecz ta przy wielu okazjach dzieliła się dość szczegółową wiedzą nt carskiego dworu oraz zwyczajów carskiej rodziny. To dało ludziom wiele do myślenia. Po jakimś czasie do „Anastazji” zaczęli przybywać wysłannicy krewnych Romanowów by potwierdzić lub wykluczyć jej ewentualne, wysokie pochodzenie. Okazało się to jednak na tyle trudne, że nawet oni  nie potrafili zająć jednoznacznego stanowiska.  Kobieta podająca się za carównę miała z nią bardzo wiele wspólnych cech anatomicznych. Twarz, figura, a nawet defekt lewej stopy utrudniały podniesienie zarzutów oszustwa.

Sensacyjna wiadomość o uratowanej cudem spadkobierczyni rodu Romanowów rozniosła się echem najpierw na całe Niemcy, a później dotarła nawet za ocean. Tam to właśnie kolejna krewna Romanowów uznała w kobiecie Anastazję  i zaprosiła do Ameryki. Tutaj domniemana Anastazja wiodła dostatnie życie, które niestety wymagało sporych nakładów finansowych….. Anna Anderson – bo taki pseudonim obrała sobie „Anastazja” rozpoczęła sądową batalię o prawa do majątku Romanowów. Arystokratyczna rodzina nie dawała jednak za wygraną więc proces trwał nieustannie do 1984 roku, w którym to „Anastazja” zmarła nie odnosząc sądowego sukcesu.

W trakcie śledztwa rodzina Romanowów wynajęła detektywa, który ustalił, że domniemana księżna jest jednak oszustką. W wyniku poszukiwań odkrył on, że kobieta naprawdę nazywała się Franciszka Szanckowska i była robotnicą w berlińskiej fabryce. Pochodziła z Polski, a ściślej z Kaszub. Ta wersja jednak nie miała niezbitego potwierdzenia. Rozwiązanie zagadki dał dopiero postęp w dziedzinie badań DNA oraz odkrycie miejsca pochowania szczątków rodziny Romanow.  Upadek ZSRR spowodował, że na nowo zainteresowano się sprawą ukrycia zwłok carskiej rodziny.

W wyniku drobiazgowego śledztwa udało się odszukać wszystkie ciała zamordowanych władców. Przy tej okazji porównano również kod DNA Anny Anderson z kodem szczątków wydobytych z ziemi pod Jekaterynburgiem. Były diametralnie różne, inaczej jednak było z DNA członków rodziny Szanckowskich, tu zbieżność była bardzo wysoka.
Tak oto nauka przyczyniła się do rozwiązania jednego z największych oszustw XX wieku.

Marek Niedźwiecki


Fanatyzm jest gorszy od faszyzmu

Ostatni śnieg już stopniał, a ja z utęsknieniem wyczekuję wiosny, ciepłego słońca, powiewu lekkiego wiatru. Wypatruję, kiedy trawa się zazieleni, pojawią się pierwsze liście na drzewach i znowu zakwitną kwiaty. Po prostu czekam, aż przemyski Rynek obudzi się do życia. Na razie nie jest mi to dane, bo codziennie w drodze do pracy jestem bombardowany tym, czego w miejscu publicznym nie chciałbym oglądać - trupami i martwymi płodami.

Ostatnie dni w Przemyślu zdeterminowane są dyskusją, na tematy światopoglądowe, etyki i moralności. Stało się to za sprawą wystawy tzw. "antyaborcyjnej", postawionej przez ludzi, którym jest obce wyczucie estetyki i wrażliwość duszy. Wystawa w moim przekonaniu jest usytuowana w zupełnie niewłaściwym miejscu! Spacerują tam przecież ludzie w różnym wieku, w tym także dzieci i to właśnie one są bombardowane tymi okrutnymi i przerażającymi obrazami. Każdy z nas chroni swoje małoletnie pociechy od tego typu obrazów; nie zabieramy dzieci do kin na filmy od osiemnastego roku życia, blokujemy w Internecie treści niepożądane, aby ich młode umysły kształtowały się właściwie, wolne od przemocy i niepotrzebnej agresji.

Nie powinno być tak, że jedna grupa ludzi reprezentująca swoje poglądy narzuca je innym w sposób nachalny. Jeżeli mają potrzebę eksponowania takich obrazów niech robią to w miejscach specjalnie do tego przygotowanych, gdzie każdy będzie miał wybór a nikt nie będzie im narzucał własnej woli. Spór o wystawę nie jest dyskusją, o to, czy jesteśmy za, czy przeciw aborcji. Wyrażamy oburzenie społeczne przeciwko obrazom i tego w jaki sposób zostają one wyeksponowane. Wszyscy mamy dosyć wszechobecnej agresji oraz widoku makabrycznej śmierci, którą jesteśmy bombardowani od rana do nocy we wszystkich mediach. My doskonale wiemy co się dzieje na świecie i jakie potworności otaczają nas dookoła i dlatego chcemy aby nasza mała przestrzeń publiczna była wolna ot tego typu widowisk.

Bardzo się cieszę, że grupa mieszkańców naszego miasta na fali społecznego oburzenia podjęła zdecydowane działania i zakleiła obrazy wystawy. To pokazuje, że jest w nas jeszcze szczypta odwagi i potrafimy powiedzieć fanatykom nie. Na łamach jednego z portali społecznościowych (Polska Niepodległa - Oddział Przemyśl) przeczytałem o sobie i moich znajomych takie oto rewelacje: "Podczas akcji zaklejania karteczkami wystawy ujawniono również w Nowinach24 szefostwo Przemyskiej Kongregacji Kupieckiej. Prezesa Ryszarda Miłoszewskiego, kojarzonego z Platformą Obywatelską oraz Macieja Dębickiego wiceprezesa i Pawła Wittnera kojarzonych ze środowiskami korwinowskimi". Po raz kolejny próbuje się nam przypiąć łatkę, upolitycznić nasze działania, jednak one takie nie są! Znalazłem się tam jako ojciec i głowa rodziny oraz osoba, która jest oburzona formą "wystawy".

Apeluję do wszystkich zarówno działaczy społecznych, politycznych jak i instytucji wydających pozwolenia na prezentowanie swoich poglądów aby brały pod uwagę wszystkie aspekty życia publicznego a treści i obrazy prezentowane w przestrzeni publicznej niech będą wyraziste, lecz nie drastyczne.

Maciej Dębicki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Moje stare miasto Przemyśl

Mieszkam w tym moim starym mieście już prawie pół wieku. Miasto moje jest leciwe. Ponoć pierwsze wzmianki o Przemyślu jako grodzie pojawiły się w zapiskach już w IX wieku. Jakiś kronikarz, którego imienia już nie pamiętam pisał o lechickim grodzie nad Sanem. Jednak nie o tej historycznej starości Przemyśla chcę dziś napisać lecz o tej aktualnej, dzisiejszej…

Jakiś czas temu umówiłem się ze znajomym, że odbiorę go spod domu na jednym z przemyskich osiedli. Zjawiłem się o umówionej, porannej porze przed blokiem. Znajomy nie bardzo spieszył się z wyjściem na spotkanie więc cierpliwie czekałem w samochodzie. Z nudów patrzyłem na okna mieszkań. Ludzie właśnie witali nowy dzień. Rozpoczął się rytuał odsłaniania okien i podnoszenia rolet i żaluzji. Nie ma w tym niby nic dziwnego ale moje oczy dojrzały jedną powtarzająca się prawidłowość. Każde okno odsłaniała osoba w podeszłym wieku…. Odsłoniło się kilkanaście okien i nie dojrzałem ani jednej twarzy młodego człowieka. Przykre i smutne zarazem. Od tego momentu rozglądałem się baczniej.

Na moim osiedlu jest identycznie. Ostatnio zmarli moi bliscy sąsiedzi. Mieszkanie od pół roku stoi puste bo nikt młody się nie wprowadził…. Co się dzieje z tym miastem?

Spotkałem znajomych w podeszłym wieku. Rozmawialiśmy serdecznie bo przecież znamy się od lat. W trakcie rozmowy oznajmili mi, że pewnie już rzadko będzie okazja się spotkać bo sprzedają mieszkanie i wyjeżdżają na Śląsk za dziećmi. Tu nic ich już nie trzyma. Opieki nie mają bo dzieci po studiach nie wróciły. Na dom opieki ich nie stać bo mają za niską emeryturę, a Gmina nie chce dopłacać, a jeśli już to nie tam gdzie by chcieli bo ludzkie warunki opieki dla starych ludzi zbyt drogo kosztują…. Zapaść i tylko ręce załamać.

Ciekawe, że wprowadzono populistyczny program 500 plus i na to są pieniądze. Kobiety dzięki temu często rezygnują z pracy zarobkowej, bo po co pracować, skoro na każde kolejne dziecko dostaną pieniądze pomniejszając przez to przychód skarbu państwa choćby z podatku dochodowego. Na to są pieniądze, bo przecież wszystkim nam wiadomo, że każda taka matka to potencjalny, kupiony wyborca za pieniądze nas wszystkich. Człowiek stary, nieproduktywny, nierokujący, jak mówią lekarze. Taki człowiek nie stanowi siły politycznej, nie jest niczym innym prócz ciężaru dla bliskich i władz lokalnych.
Mieszkamy tu gdzie mieszkamy. Miasto od lat się wyludnia… Kolejna znajoma, która kilka lat temu urodziła dziecko powiedziała, że po to by jej maluch pobawił się z innymi dziećmi na placu zabaw musi iść na inne osiedle bo na tym, na który mieszka nie ma małych dzieci….

Na zakończenie tego smutnego pisania chcę uświadomić nam wszystkim, że za chwilę zostanie nas tu garstka tych co mimo wszystko i pomimo wszystkiego pozostają. Wyjechali młodzi,  wyjeżdżają i starzy.

Czas coś zmienić!!!!!!!!!

Marek Niedźwiecki

fot. kolaż (pixabay, Portal Przemyski)

Marek Niedźwiecki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Przemyśl z potencjałem, ale i tak zapomniany. A czy nie mógłby się stać polską "Krzemową Doliną"?

Znamy walory naszego miasta. Piękne, urokliwe z wielowiekową tradycją. Jednak te niezaprzeczalne atuty jakoś wcale nie wpływają na jego rozwój czy wzrost popularności wśród polskich obieżyświatów.

Co więcej, ciągle słyszymy słuszne zarzuty, że miasto ustawicznie się wyludnia. Nie dziwi mnie to, przecież mój własny syn również po studiach znalazł pracę w dużym mieście i tu pojawia się tylko na święta. Brak pracy, brak perspektyw, niskie zarobki i masa bezrobotnych z CV w ręku pod bramą prawie każdego prosperującego u nas zakładu, powoduje zamknięcie pętli, tak wokół szyi mieszkańców, jaki i finansowej, w sensie wysokości zarobków oferowanych przez przemyskich pracodawców.

Prawie w każdej dziedzinie Polska została podzielona na kategorie zarobków A,B,C…. oraz Z, jak u nas. Czy są jakieś alternatywne wyjścia z tego impasu? Czy nawet tutaj można zarabiać przyzwoicie? Można, jedyną szansą dla młodych jest wykształcenie informatyczne. Informatyka to domena ludzi głównie młodych. Dziedzina nowa, która z dnia na dzień staje się poważną nauką, która ma coraz mniej wspólnego z głupkowatą grą komputerową… Firmy tej branży nie mają ograniczeń terytorialnych. Można być informatykiem z Przemyśla i wdrażać oprogramowanie dla klienta w Nowym Yorku, Londynie czy Dubaju.

Skąd wiem? Proste – sam tak robiłem. Właśnie przeszukałem Internet by wyszukać miasta w Polsce jednoznacznie kojarzone z informatyką. Dziwne ale nie znalazłem polskiej „krzemowej doliny”. Może czas pomyśleć? Może czas zainwestować w tą branżę ale mierząc nieco wyżej i dalej niż nasze przemyskie zapotrzebowanie? Będę od teraz myślał nad tym kierunkiem bardzo intensywnie. Będę szukał możliwości rozwoju właśnie w szeroko pojętej informatyce. Warto się zastanowić, warto poszukać rozwiązań tu, lokalnie, które mogą się stać przyszłością przynajmniej części naszego miasta.

W obecnej dobie rozwoju i nowoczesności mało ludzi szukając np. wakacji idzie do biblioteki by obrać kierunek wyjazdu. Teraz wystarczy zaklikać w klawiaturę, a jasny monitor wyświetli nazwy miejsc, które warto zwiedzić. Nie ma wśród nich Przemyśla, a nawet jeśli jest, to na bardzo odległych pozycjach. Miasto musi zainwestować w promocję dzięki rozwiązaniom informatycznym. Dobra strona internetowa potrafi zdziałać więcej niż tysiące ulotek i folderów lądujących najczęściej w śmietniku, jeszcze przed dokładnym przeczytaniem. Ale do tego w Urzędzie Miejskim musi powstać prawdziwy dział promocji naszego miasta złożony również z młodych, zdolnych informatyków, a nie jak się dotąd utarło –„ urzędników państwowych, piątej kategorii”……

Marek Niedźwiecki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Wykorzystajmy swoją szansę

Wczoraj w Rynku spotkałem dziennikarza Radia Rzeszów Marka Cynkara, który zadawał pytania przechodniom dlaczego Przemyśl się wyludnia, a dziś zobaczyłem  na stronie Życia Podkarpackiego statystyki wskazujące na to, że jesteśmy jednym z najszybciej wyludniających się miast w Polsce.

Komentarze pod artykułem są smutne i prawdziwe.  Można zacząć się rozwodzić w tym miejscu kto ponosi winę za ten stan rzeczy itp., ale czy nasze narzekanie i szukanie winnych poprawi sytuację?  Nie. Obrzucanie się nawzajem błotem zostawmy partiom politycznym, a my wskażmy kierunki jak wyjść z impasu.

Po reformie administracyjnej i degradacji Przemyśla do roli miasta powiatowego, po upadku handlu przygranicznego i uszczelnieniu granicy, a także wskutek wieloletnich zaniedbań staliśmy się zaściankiem Polski. Cóż z tego, że pięknym i urokliwym skoro tego piękna mało kto przyjeżdża oglądać, a jak już przyjeżdża to rzadko kiedy zatrzymuje się na noc. Czas to zmienić.

Wielu z Was w dyskusjach na forach, portalach społecznościowych podkreśla, że w Przemyślu brakuje przemysłu, nowych zakładów pracy. Po prostu brakuje pracy. I w zupełności się z Wami zgadzam. Większości ludzi, słowo gospodarka kojarzy się z dużymi zakładami, hutami, fabrykami, kopalniami itp., niewielu słowo gospodarka kojarzy się z turystyką. Ktoś może powiedzieć, co ten Majkowski uczepił się tej turystyki i ciągle coś o niej pisze. Otóż uczepiłem się tego tematu jak rzep psiego ogona, gdyż tak jak już pisałem, uważam, że ta gałąź gospodarki powinna stać się jednym z głównych filarów rozwoju miasta (oczywiście nie jedyną), powstrzymać je przed dalszą degradacją i zapoczątkować trudny proces wzrostu gospodarczego.  Dlaczego tak twierdzę? Otóż staram się sporo podróżować, obserwować podróże innych i widzę jakie przełożenie ma turystyka na rozwój gospodarczy i jak olbrzymią wartość ma potencjał tkwiący w regionach pozbawionych ciężkiego przemysłu, ale bogaty w przyrodę i zabytki. Czyli takich jak nasz.

Żeby nie być gołosłownym posłużę się tu przykładem Rumunii. Najlepszym przykładem jest Transylwania, czy jak kto woli Siedmiogród na terenie dzisiejszej Rumunii, która od kilku lat, z regionu pozbawionego przemysłu, zdegradowanego pod każdym niemal względem,  przeradza się w jeden wielki ośrodek turystyczno – kulturalny, a znalezienie noclegu w miastach takich jak Rasov, Brasov, Sybin w sezonie turystycznym to nie lada wyzwanie. Baza noclegowa w tych miastach jest naprawdę rozbudowana, w szczególności jeśli chodzi o prywatne kwatery, pensjonaty, hostele, hotele i schroniska. Także znalezienie miejsca w lokalach gastronomicznych nie jest prostą sprawą, w szczególności wieczorem, gdy ulice i deptaki oblężone są przez turystów z niemal całego świata. Fenomen turystycznego sukcesu Transylwanii polega na tym, że sprzedaje swój produkt kompleksowo. Inaczej mówiąc cały region angażuje się w promocję, a jak już takiego przysłowiowego Kowalskiego zwabią do siebie to oferują mu tyle unikatowych miejsc do zwiedzenia, że chcąc nie chcąc, jak przejechał już szmat drogi, to pokusi się, aby zobaczyć więcej i więcej, nie zdając sobie sprawy z tego, że oto wpadł w tryby wielkiej maszyny, która podaje go sobie na kolejne linie i wyciska jego portfel z całej zawartości. I właśnie o to chodzi.

Turystyczna ulica w Siedmiogrodzie

Na czym polega wyjątkowość tych miejsc, zabytków, które sprzedaje się turystom w Transylwanii? A na tym, że jeśli idzie się na przykład ulicami Braszowa, nie straszą nas obklejone bez ładu i składu plastikowe witryny sklepowe w zabytkowych kamienicach, wystające neony i inne paskudztwa zamontowane rzekomo po to, by przyciągały klientów do sklepu. Idąc tymi ulicami przenosimy się w czasie podziwiając urządzone ze smakiem wystawy sklepowe, ogródki restauracyjne i właśnie ta estetyka, ład przestrzenny w połączeniu z zabytkami są magnesem przyciągającym turystów z najdalszych zakątków świata.  To właśnie mam na myśli powtarzając z uporem maniaka  hasło o konieczności utworzenia Parku Kulturowego Stare Miasto w Przemyślu.

Miasto w Siedmiogrodzie

W ostatnich latach w  naszym mieście zostało wyremontowanych szereg zabytkowych kamienic, ale co z tego, skoro zajęte na lokale handlowo usługowe pomieszczenia na parterze mniej lub bardziej straszą reklamami. Czy nie można zrobić czegoś raz, a dobrze?

Zamek w Siedmiogrodzie

Czy nas nie stać na to, aby taki magnes stworzyć w Przemyślu? Aby przyciągnąć tutaj turystów nie wystarczy napisać im w folderach, że mamy takie i takie zabytki itp. Muszą dostać gotowy, kompleksowy produkt turystyczny, muszą wiedzieć, że jadą do wyjątkowego miejsca i to ta wyjątkowość ma być tym magnesem, a jak już przyjadą to należy zaoferować im do wyboru bazę noclegową od najtańszej do najdroższej w zależności czego oczekują, bazę gastronomiczną serwującą potrawy polskie, żydowskie, ukraińskie, węgierskie świadczące o bogactwie wielokulturowym naszego miasta.  Należy zaserwować im taki pakiet usług i atrakcji i przekazywać ich sobie z jednego miejsca do drugiego, byle jak najdłużej u nas zostali, bo czym więcej im zaoferujemy tym więcej pieniędzy zostawią, bo zostawią więcej na noclegach, bo zjedzą więcej  w ciągu 4 dni pobytu niż podczas jednego, bo zostawią więcej na lodach, ciastkach, w muzeach i na innych atrakcjach, bo kupią pamiątki, bo zapłacą za przejazdy prywatnymi busami np. do Arboretum w Bolestraszycach, Krasiczyna, do Skansenu w Sanoku, do Zamku w Łańcucie, do Lwowa, na Solinę itp.  Potencjał turystyczny Przemyśla to nie tylko miasto, ale przede wszystkim okoliczne gminy ze swoimi atrakcjami, teren całego powiatu przemyskiego jak i ościennych, ale o tym napiszę następnym razem poświęcając temu tematowi więcej miejsca.

Aby stworzyć ten magnes, konieczne jest spełnienie szeregu warunków, które wbrew pozorom nie wymagają aż tak wielkich nakładów finansowych, ale na pewno ciężkiej pracy i zmiany sposobu myślenia zarówno urzędników, którzy mieliby uczestniczyć w tym procesie jak i niektórych mieszkańców naszego miasta i lokalnych przedsiębiorców.
Należy wykonać tytaniczną pracę związaną z przeprowadzeniem warsztatów dla osób prowadzących działalność gospodarczą w zabytkowych kamienicach, aby za pomocą grafiki uświadomić, że przeprowadzenie rewitalizacji witryny sklepowej, reklamy przyniesie same korzyści. Tu pewną pomoc można byłoby uzyskać podpisując umowę o współpracy z wyższymi uczelniami, z wydziałami architektury krajobrazu. Przeprowadzenie takich warsztatów oraz uświadomienie ludziom, że nie będzie wiązało się to dla nich z dodatkowymi kosztami, powinno być pierwszym krokiem w celu poprawy wizerunku Starego Miasta.

Kolejnym krokiem, a w zasadzie powinno się to odbywać równocześnie, jest podjęcie przez radnych uchwały umożliwiającej właścicielom kamienic czy też najemcom lokali na bilansowanie poniesionego wydatku w czynszu, bądź podatku od nieruchomości. Ta procedura wymaga wielu uzgodnień i uściśleń, ale to osobny temat i nie będę się tutaj rozpisywał. Idea jest taka, aby nie uderzyć po kieszeni ledwo zipiących przedsiębiorców, a także aby miasto zbyt boleśnie nie odczuło tego, że parę złotych w miesiącu w budżecie będzie brakowało.

Wymiana witryn sklepowych, eliminacja szpecących reklam i dostosowanie ich wyglądu do przełomu XIX i XX wieku, utworzenie Parku Kulturowego  zacznie tworzyć właśnie ten magnes przyciągający turystów.

Konieczne jest pozyskanie środków i inwestycje w infrastrukturę turystyczną. Zagospodarowanie odcinka rzeki San z bezpiecznymi kąpieliskami, przystaniami dla kajaków i pontonów,  budowa profesjonalnej ścieżki – toru rowerowego przy stoku narciarskim dla wyczynowców o czym mówi kolega Waldek ze sklepu rowerowego Azymut, budowa kompleksu kąpielowego i zagospodarowanie stawików na Sanockiej. Nie stać nas na razie na budowę całorocznego kompleksu basenowego, a nawet jeśli udałoby się zdobyć na to środki, to nie stać nas na utrzymywanie kolejnego obiektu, który generował będzie straty. Należy iść w tańsze rozwiązania, nie wymagające tak dużych nakładów finansowych na utrzymanie, szczególnie poza sezonem letnim. Jest wiele pomysłów i potrzeb, o których można by pisać elaborat, ale nie o to mi chodzi. Pragnę przekonać Was moi Drodzy, że mamy szansę, że jeszcze nie zasypali nas kamieniami i to miasto wciąż oddycha. Trzeba tylko, a może aż, świeżego spojrzenia i energii. Wielu z Was ją posiada i jestem pewien, że potraficie  ją jeszcze wyzwolić u siebie.  Jestem tego pewien.

W dobie zamachów terrorystycznych na świecie, w Afryce, Europie Południowej i Zachodniej i zwiększenia ryzyka wyjazdów do krajów, które odwiedzane były corocznie przez miliony turystów jak Egipt, Tunezja, Turcja, niektóre greckie wyspy, pojawiła się olbrzymia szansa stworzenia nowego kierunku dla odpoczynku i rekreacji – Europa Środkowa.  Ubiegły rok zamknął się w Polsce bodaj najlepszymi notowaniami pod względem liczby turystów od kiedy prowadzone są statystyki w tym temacie.  Niektóre miasta i regiony przeżywały oblężenie.  Krajem , który w roku ubiegłym osiągnął rekordowe liczby odwiedzin była Chorwacja, a sami Chorwaci podnieśli ceny za usługi turystyczne niemal dwukrotnie, pomnażając swoje zyski.  Także mała, pozbawiona przemysłu Czarnogóra notowała rekordowe liczby odwiedzin i przychodów z turystyki. Nowym kierunkiem stała się nawet biedna i zacofana Albania, gdzie tamtejsza mafia wyczuwając koniunkturę,  z bandytki przeszła na hotelarstwo, gastronomię i usługi, piorąc przy okazji brudne pieniądze.  Węgry jak zawsze przeżywają oblężenie kompleksów basenowych i winnic, Transylwania sprzedaje swojego księcia Vlada - słynnego Draculę  na wszystkie sposoby, razem z zamkami, miastami, kościołami obronnymi wpisanymi na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Także u nas w Polsce olbrzymim powodzeniem cieszą się całe regiony i to niekoniecznie położone nad morzem czy jeziorami.  Kotlina Kłodzka jest świetnym przykładem jak turystyka może stać się istotnym elementem miejscowej gospodarki.

W następnym tekście napiszę o rozwoju turystyki w Przemyślu w powiązaniu z powiatem i posłużę się przykładem….Normandii.

Pozdrawiam

Mirosław Majkowski

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Rewitalizacja szansą dla Przemyśla

Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim czytelnikom za tak duże zainteresowanie moim pierwszym tekstem, jaki ukazał się w ramach cyklu Blogerzy Portalu Przemyskiego. Dziękuję za wszystkie opinie i uwagi. Cieszę się, że wywołał on jak najbardziej merytoryczną dyskusję co jest dla mnie mobilizacją do napisania kolejnego, zapowiadanego wcześniej tekstu, który zapoczątkuje serię kolejnych związanych z turystyką jaką gałęzią gospodarki naszego Przemyśla.

W opracowanym na zlecenie Wydziału Rozwoju, Inwestycji i Funduszy Zewnętrznych Urzędu Miejskiego w Przemyślu dokumencie pn. „Delimitacja obszarów zdegradowanych – wskazanie obszaru rewitalizacji na terenie miasta Przemyśla” wytypowany został rejon Starego Miasta i przylegające do niego osiedla, jako obszar rewitalizacji kwalifikujący się do wsparcia w ramach projektów przeznaczonych do dofinansowania w RPO WP 2014-2020. Przypomnę, że obejmuje on rejon ulic Słowackiego, Smolki, Łukasińskiego, Dworskiego i Mickiewicza, a wszystkich zainteresowanych odsyłam do w/w wydziału po zasięgnięcie informacji o projekcie i możliwościach zdobycia środków finansowych. Dla ułatwienia wklejam też link:

Lokalny program rewitalizacji miasta Przemyśla na lata 2016-2023

 

Obszar ten charakteryzuje się zabudową zwartą, w większości zabytkową ze zdecydowaną przewagą skupisk kamienic. Niestety, zarówno stan wielu budynków oraz infrastruktury technicznej, który widać na pierwszy rzut oka, pozostawia wiele do życzenia, zaś jak wskazano w dokumencie obejmuje on dużą liczbę społeczeństwa korzystającego ze wsparcia dla bezrobotnych czy też pomocy społecznej. Poza ścisłym centrum Starego Miasta w rejonie Rynku, ulic Kazimierzowskiej, Franciszkańskiej, Jagiellońskiej, Plac na Bramie i jego bliskich okolic tj. początków ulic Słowackiego, Dworskiego, Mickiewicza do rejonu Poczty, zaobserwować można niemal całkowity zanik punktów usługowych, sklepów, lokali gastronomicznych. W tych też rejonach najczęściej zauważyć można zjawiska patologiczne i przestępcze.

Kiedyś pisałem już o tym, że utworzenie Parku Kulturowego, objęcie ochroną krajobrazu miejskiego na wzór Zamościa czy Krakowa pozwoliłoby na poprawę estetyki miasta poprzez wprowadzenie dostosowanych do zabytkowej architektury witryn sklepowych, reklam, ławek, latarni ulicznych, drogowskazów turystycznych. Poprawa estetyki wpłynęłaby pozytywnie na odbiór miasta przez coraz liczniej odwiedzających nas turystów, co miałoby swoje odzwierciedlenie przez większe sumy pieniędzy pozostawiane przez odwiedzających nasze miasto w miejscach noclegowych, gastronomii, transporcie, muzeach, punktach informacji i obsługi ruchu turystycznego.

Wzrost liczby zwiedzających stanowić będzie tym samym źródło napływu środków z zewnątrz do Przemyśla jak również stanie się mechanizmem uruchamiającym nowe punkty noclegowe (których, jak wskazywałem w ostatnim artykule, brak jest na mapie turystycznej miasta, bądź nie spełniają wymaganych standardów), gastronomiczne i usługi związane z szeroko rozumianą turystyką takie jak wypożyczalnie rowerów, kajaków, usługi transportowe i wiele innych.

W chwili obecnej większość wycieczek zatrzymuje się w mieście jedynie na kilka godzin ograniczając się do zwiedzenia w szybkim tempie ścisłej starówki z wybranymi obiektami. Mało wycieczek zostaje na noc. Konieczne jest więc rozbudowanie oferty turystycznej, aby stała się ofertą pobytową na minimum 3 dni. I od tego powinniśmy zacząć jeśli chodzi o budowanie pobytowej oferty turystycznej Przemyśla.

Chciałbym posłużyć się przykładem, a Państwa poproszę o włączenie przycisku z nazwą „wyobraźnia”. W wytypowanym obszarze przeznaczonym do rewitalizacji mieści się m.in. kwartał budynków zlokalizowanych pomiędzy ulicami Smolki, Dworskiego i Słowackiego. Przed II wojną światową, jak wynika z szeregu publikacji, obszar ten w dużej mierze zamieszkany był przez ówczesną elitę Przemyśla, lekarzy, prawników, wojskowych, urzędników. W czasie wojny uległ on spustoszeniu demograficznemu przez działania obu okupantów i bezpośrednio po niej zasiedlony został w dużej mierze ludźmi nie związanymi z Przemyślem, tym samym nie czującym więzi kulturowej z miejscem zamieszkania, czego skutki możemy oglądać do dziś, choć z olbrzymim zadowoleniem patrzę jak zmienia się na plus ulica Smolki oraz poczucie wspólnoty i odpowiedzialności wśród mieszkańców niektórych kamienic. Jest to proces bardzo powolny, ale jak najbardziej pozytywny. Obszar ten charakteryzuje się również terenami zielonymi między kamienicami, które niegdyś stanowiły piękne ogrody z zabytkowymi ogrodzeniami, jak choćby otoczenie willi generalskiej na zapleczu kamienic Smolki 22 i 24, oraz ogrodów za kamienicą nr 26 i 28.
Rewitalizacja ulicy Smolki z zachowanym oryginalnym brukiem z kostki granitowej, wygospodarowaniem miejsca do parkowania samochodów kosztem zwężenia chodnika po lewej stronie ulicy, zagospodarowanymi i zrewitalizowanymi przez architektów ogrodami, które stać się mogą miejscem zabaw i wypoczynku, zagospodarowanymi podwórkami, odnowionymi elewacjami pięknych kamienic stanowiłoby dodatkową ofertę turystyczną i ewenement na skalę ogólnopolską, jako przykład pozytywnych zmian.

W przyszłości istniałaby możliwość zagospodarowania szeregu pustostanów przez właścicieli kamienic na miejsca noclegowe, hostele, hotele. Dobrym przykładem zagospodarowania budynku jest narożna kamienica ulicy Dworskiego i Rejtana gdzie mieści się klimatyczny bar, salon piękności i apartamenty do wynajęcia. Ponadto poprawa stanu technicznego i estetyki tej części miasta stanowić będzie bardzo istotny element dla procesu osiedlania się w tych miejscach osób z szeroko rozumianych elit społecznych.

Sam proces rewitalizacji tego rejonu dałby szansę na pracę dla wielu młodych ludzi zamieszkujących ten obszar przy wykonywaniu prac pomocniczych czy też nie wymagających wyjątkowych kwalifikacji. A może właśnie przygotowując się do rewitalizacji tego obszaru byłby to znakomity powód do zorganizowania kursów i szkoleń przez Urząd Pracy, PARR dla mieszkańców tego rejonu. Dałoby to podwójny efekt. Zdobycie zawodu, który mógłby pomóc w zatrudnieniu także po zakończeniu prac jak i niewymierny efekt świadomościowy. Ktoś kto sam pracuje przy odnowie nie będzie niszczył własnej pracy i nie pozwoli na jej niszczenie.

Stworzenie warunków do rozwoju działalności gospodarczej spowoduje także wzrost inwencji własnej wśród mieszkańców Przemyśla czego efektem będzie powstanie nowych punktów handlowo-usługowych. W dalszej perspektywie wzrost liczby turystów spowoduje wzrost liczby miejsc noclegowych i gastronomicznych co wymusi na szkołach zawodowych przygotowanie odpowiedniej liczby wykwalifikowanych uczniów, a to wpłynie na zmniejszenie liczby bezrobotnych, zmniejszenie liczby zjawisk patologicznych i przestępczych oraz stworzenie dla części młodzieży perspektyw na pracę i życie w swoim mieście.

Napływ środków z zewnątrz zarówno dzięki pozyskaniu ich na rewitalizację w/w obszaru jak i pozostawionych przez turystów ma decydujące znaczenie na poprawę stanu finansowego mieszkańców miasta i przemyskich przedsiębiorców.

W przedstawionym tekście i na przykładzie tylko jednej ulicy pragnąłem pokazać Państwu jakie pozytywne perspektywy niesie ze sobą proces rewitalizacji starej części naszego miasta i korzyści jakie może za sobą pociągnąć. Do realizacji tego konieczne jest ścisłe współdziałanie władz miasta i konserwatora zabytków z właścicielami nieruchomości, wspólnotami mieszkaniowymi, organizacjami pozarządowymi i naszej wspólnej aktywności.

Musimy uwierzyć, że możemy zmienić nasze miasto, obudzić w sobie ducha wspólnoty i zdrowej rywalizacji podczas realizacji dobrych pomysłów.

Mirosław Majkowski

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Przemyśl znany nie tylko z zabytków

Od urodzenia mieszkam w Przemyślu. Wydawało mi się, że przemyślanie, podobnie jak turyści myślą, że nasze miasto znane jest głównie z zabytków. Z wypowiedzi turystów odwiedzających Polskę wynika, że Przemyśl zyskał nową sławę. Szkoda, że chluby nam nie przynosi.

Przez całe życie Przemyśl kojarzył mi się z Zamkiem Kazimierzowskim, Kopcem Tatarskim, Twierdzą Przemyśl, odlewnią dzwonów i produkcją fajek. Wszyscy wiedzieli, że Przemyśl jest miastem tranzytowym na drodze w Bieszczady i bramą na wschód Ukrainy. W naszym mieście prosperuje światowej klasy marka kosmetyczna i wszyscy w naszym regionie o tym wiedzą.

Do czasu ostatniej wizyty w Krakowie też miałem taki obraz naszego miasta i byłem przekonany, że właśnie tak nas widzą na zewnątrz. W Krakowie już nikogo nie dziwią ludzie mówiący we wszystkich językach świata. To właśnie tam w rozmowie z turystami z zagranicy dowiedziałem się, że owszem, słyszeli o Przemyślu. Ucieszyłem się, ale była to jedynie chwilowa euforia, gdyż zaraz zapytali się: Dlaczego w Przemyślu w biały dzień bije się ludzi idących w pochodzie religijnym? Dlaczego policja i władze miasta do tego dopuszczają? I nie chodzi tu oto kto miał rację, jedna czy druga strona. Taką wizytówkę Przemyśl ma dziś w świecie. Przełknąłbym tą gorzką pigułkę, jeżeli byłby to jednorazowy incydent, który jest karygodny. Ale w grudniu ubiegłego roku, podczas Marszu Orląt doszło do kolejnego skandalu w tle z prezydentem miasta, który autorytetem swojego urzędu objął patronatem honorowym to wydarzenie, organizowane przez tak zwane środowiska patriotyczne, które nawet nie kryją się ze swoimi poglądami.

Czy konsekwencją tego marszu był ostatni skandal międzynarodowy na przejściu granicznym w Medyce? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy, tak jak nie dowiemy się dlaczego prezydent, który przez lata bezgranicznie wspierał jedną grupę społeczną i nagle zmienił swoją postawę o 180 stopni. W wieku 53 lat, po 15 latach prezydentury zmienił zdanie? Od dojrzałego polityka można by wymagać większego doświadczenia i przewidzenia konsekwencji swojego dotychczasowego postępowania i nagłej zmiany frontu. Chyba, że chodzi tylko o politykę i zbliżające się wybory? Wiem jedno, prezydent miasta kim by nie był, powinien być włodarzem wszystkich mieszkańców, a nie wybranej grupy społecznej, w zależności od nastrojów politycznych.

Zastanawiające jest to, że w ostatnim czasie regułą stają się awantury na tle narodowym, w których udział biorą te same osoby z tzw. środowisk patriotycznych. To właśnie te osoby na fali tych wydarzeń stają na przeciw mediów nawołując o spokój i nie eskalowanie napięcia. A wcześniej sami mówili o budowie muru, który ma za zadanie dzielić, a nie łączyć i sami doszukiwali się obcej agentury na terenie Przemyśla.

Dlaczego my, zwykli ludzie tu w Polsce i na Ukrainie jesteśmy wciągani w spory dwóch skrajnie nieodpowiedzialnych grup nacjonalistycznych po obu stronach granicy? W końcu każdy z nas chce normalnie żyć, wychowywać swoje dzieci, podróżować, pracować, bogacić się i edukować. Jestem przekonany, że zadaniem odpowiedzialnych polityków, działających w trudnej i skomplikowanej rzeczywistości pogranicza, jest nie eskalacja historycznych napięć, a raczej wskazywanie Ukraińcom, że ideologia banderyzmu prowadzi donikąd, przy równoczesnym rozwoju partnerstwa. Niestety w Przemyślu mamy nieodpowiedzialnych polityków i jeżeli ich ostatni mariaż z narodowcami ma stricte podłoże kalkulacji politycznej, nie wróżę Przemyślowi i jego mieszkańcom niczego dobrego oprócz eskalacji konfliktu. Do miasta, o którym mówi się negatywnie, nie przyjedzie żaden inwestor. Młodzi ludzie i całe rodziny nie mające tu żadnych perspektyw po prostu z Przemyśla wyjadą. Nasze miasto powinno czerpać z wieloletniej tradycji miasta wielokulturowego, powinniśmy się tym szczycić, być przykładem jak budować dobre relacje na wielu płaszczyznach.

Wracając jeszcze na chwilę do Marszu Orląt. Pieczę nad przygotowaniem tego przedsięwzięcia powinno przejąć miasto, aby więcej nie dochodziło do jakichkolwiek skandali. Tak samo jak jedenastego listopada powinni zostać zaproszeni wszyscy mieszkańcy miasta bez względu na swoje poglądy i przekonania. Nie powinna organizować go wyłącznie jedna grupa o utartych przekonaniach, z którymi niekoniecznie zgadzają się wszyscy przemyślanie. Ten marsz powinien być wizytówką Przemyśla, gdzie mówi się o bohaterstwie młodych ludzi, którzy zginęli za wolność i Polskę. Skoro marsz jest organizowany w grudniu, a jest to czas przedświąteczny, to na płycie rynku miejskiego powinien znaleźć się jarmark świąteczny, lodowisko, scena, na której odbywałyby się koncerty z patriotycznym akcentem, a zaproszeni goście szukaliby dróg porozumienia i współpracy.

Przypomnę tylko, że po drugiej stronie granicy mieszka ogromna rzesza Polaków, a nieodpowiedzialna retoryka na pewno im nie pomoże. Problemem dzisiejszego Przemyśla nie są Ukraińcy, a nieodpowiedzialni politycy i ci, którzy za wszelką cenę, różnymi metodami próbują wejść w ich buty.

Maciej Dębicki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Wojna Niemców z Niemcami o przemyskich Żydów.

Major Max Lidtke wszedł zamaszystym krokiem do budynku komendantury miasta Przemyśla. Lipcowe słońce mocno oświecało szerokie korytarze. W budynku panował gwar. Żołnierze załatwiali swoje służbowe sprawy, a cywile pełniący służby porządkowe poruszali się powolnie wykonując obowiązki. Major wszedł do swego nowego biura i zasiadł w wygodnym fotelu komendanta miasta.

Był tu od niedawna. Dopiero rozpoczynał urzędowanie i ogólnie ogarniał sytuację panującą w mieście. Jego zastępca porucznik Battel dokładnie zrelacjonował mu realia okupowanego Przemyśla. To właśnie od niego dowiedział się, że to piękne miasto zostało podzielone na część aryjską i dzielnicę żydowską zwaną gettem. Battel znany był w Niemczech ze swej sympatii do Żydów, za zbytnie się z nimi spoufalanie dostał nawet naganę przełożonych, ale jako z zawodu adwokat, po prostu nie potrafił inaczej. Jego pozytywny stosunek do tej narodowości przełożył się na sytuację Żydów w przemyskim gettcie. Utworzył on mianowicie grupy pracownicze, a na terenie getta zakłady rzemieślnicze, szwalnie, blacharnie itp. Wybrani Żydzi pracowali w nich dla Wehrmahtu i dzięki temu posiadali specjalne kennkarty chroniące ich od represji ze strony policji, SS czy gestapo.

Major Lidtke akceptował zastaną sytuację, sam również jeszcze przed wojną był represjonowany za zbytnie krytykowanie nazizmu. Brygady pracowały w pocie czoła, a Werhmaht dbał o nich, karmił i leczył. Jednak komendant garnizonu nie zdawał sobie sprawy jak krucha jest ta pozorna cisza.

Parę miesięcy wcześniej bo 20 stycznia 1942 roku w podberliśkiej willi przedstawiono przybyłym gościom plan szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy planowanej eksterminacji 11 milionów europejskich Żydów o kryptonimie Operacja Reinhard. W myśl ustaleń nadano służbom policyjnym specjalne uprawnienia, by te mogły bez przeszkód realizować rozkazy.

22 lipca 1942 r. nowo przybyły pełnomocnik wyższego dowódcy SS SS-Hauptsturmführer Martin Fellenz zwołał naradę u starosty przemyskiego dra Herbiga. Celem było oznajmienie, że operacja Reinhard zostanie przeprowadzona również w Przemyślu. 26 lipca 1942 roku o 8 rano rozpocznie się deportacja mieszkańców getta. Podczas spotkania uzgodniono wszystkie szczegóły akcji i rozdano kompetencje i rozkazy jej uczestnikom, jednak nie wszystkie zainteresowane strony zostały na nie zaproszone. Celowo pominięto komendanta miasta Przemyśla majora Maxa Lidtke oraz jego zastępcę porucznika, doktora Alberta Battela. Od tej chwili Wehrmacht oficjalnie stracił kontrolę nad przemyskim gettem i wszystkimi jego mieszkańcami…

W sobotę 25 lipca mieszkańcy getta spostrzegli kordony policji otaczające dzielnicę. Wystraszeni ludzie przekazywali sobie informację, że nazajutrz rozpocznie się przesiedlenie. W praktyce oznaczało to obóz zagłady. Obwieszczono im, że uległy unieważnieniu wszystkie dokumenty nadane przez Wehrmacht, od tego momentu skończyły się wszelkie przywileje. Nielicznym przysługiwały one nadal, ale musiały być potwierdzone przez Gestapo.

Było około 5 rano w niedzielę 26 lipca, kiedy dr Battela obudziło mocne łomotanie do drzwi jego prywatnej kwatery. Porucznik otworzył i oczom jego ukazał się znajomy Żyd, który z narażeniem życia przedostał się przez kordon policji by zawiadomić go o dziejących się w getcie wydarzeniach. Battel nie miał ani chwili czasu do stracenia, błyskawicznie zatelefonował do swojego przełożonego majora Lidtke, by go poinformować, że Gestapo położyło łapę na „ich” Żydach. Major wyznaczył natychmiastowe spotkanie w Ortskommandanturze.

Porucznik Battel złożył obszerny raport z sytuacji w Gettie, a major po wysłuchaniu go zatelefonował do szefa przemyskiej policji SS-Untersturmführera Benthina. Ten, poproszony o wyjaśnienia, odpowiedział, że faktycznie planowana jest policyjna akcja mająca na celu wysiedlenie przemyskich Żydów, ale ponieważ rozkaz jest tajny, nie zamierza zdradzać szczegółów. Major Lidtke nie krył oburzenia. Poinformował, że pracujący dla Wehrmachtu Żydzi wykonują plan produkcyjny dla armii niemieckiej walczącej na froncie i pozbawienie go znacznej ilości robotników spowoduje przestoje w zaopatrzeniu co uznaje za niedopuszczalne! Na koniec poinformował rozmówcę, że o wszystkim poinformuje swoich bezpośrednich przełożonych. Szef policji wysłuchał jego racji, ale z ironicznym uśmiechem odpowiedział, że może się odwoływać do kogo chce….. On akcji nie odwoła, bo to leży poza granicami jego kompetencji.

W zaistniałej sytuacji Major zwołał natychmiastową naradę z udziałem wszystkich oficerów komendantury miasta. Na naradzie zrelacjonował sytuację. Oficerowie uznali, że należy podjąć kontrakcję. Porucznik Battel spojrzał przez okno na odbijające się w tafli Sanu promyki słońca, odwrócił się i powiedział:

-Mam! Musimy zablokować most!

W sali dało się słyszeć szmer głosów grupy oficerów, wszyscy rozważali ryzyko tego posunięcia. W końcu głos zabrał major Lidtke:

- Panowie, ja wiem, że ryzyko jest duże, gdyż ten plan wykracza przeciw wyraźnemu rozkazowi Himmlera, ale dla nas ważniejsze jest zapewnienie siły roboczej dla potrzeb Wehrmachtu.

Od tego momentu akcja ruszyła bardzo ostro. Oficerowie wydawali rozkazy, służba wartownicza zbrojna w ostrą amunicję oraz erkaem biegiem obsadziła stanowisko ogniowe u wylotu mostu przy Placu Konstytucji. Zatrzymywali i zawracali odziały Waffen SS zamierzające wjechać na prawą stronę Sanu. Doszło do ostrych spięć między oficerami SS oraz żołnierzami Werhmachtu, którzy w groźnych gestach przeładowywali broń wymierzoną w funkcjonariuszy SS. Żołnierze w czarnych mundurach zostali kilkukrotnie zawróceni w kierunku ul. Krasińskiego. Jednocześnie por. Battel uzbrojony w karabiny maszynowe pojechał do siedziby Gestapo, tam w rozmowie z SS-Untersturmführerem Benthinem ostro zażądał przerwania akcji grożąc i argumentując koniecznością wypełnienia planu dostaw na front. W związku z tym Komenda Garnizonu Przemyśl wprowadziła blokadę mostu na Sanie dla wszystkich policyjnych jednostek. W tamtym momencie nastąpił typowy pat, ponieważ żadna ze stron konfliktu nie zamierzała ustąpić. Obie strony złożyły raporty z sytuacji do swoich przełożonych, a ci do swoich i aż do najwyższego szczebla. Rozwiązanie przyszło właśnie z tych najwyższych szczebli. Kompromis zakładał, że w akcji zostaną pominięci pracownicy Wehrmachtu do lat 35, powyżej tego wieku pracownicy z pieczątkami Gestapo w zamian za to blokada mostu miała być zniesiona. Strony uznały wyznaczone zasady i most został odblokowany.

Niestety, jak się później okazało, niedługo po odblokowaniu mostu policja wkroczyła na teren getta i pomijając ustalenia przystąpiła do realizacji pierwotnego planu. Major Lidtke nie odpuścił. Wezwał por. Battela i rozkazał mu wedrzeć się na teren getta. Porucznik wraz z batalionem wojska stawił się u bram getta ale natknął się na zdecydowany opór policji. W tej sytuacji bez wahania wydał rozkaz użycia broni. Poskutkowało, policja wpuściła żołnierzy Wehrmahtu. Porucznik Battel zapakował na ciężarówki stu robotników wraz z ich rodzinami i wywiózł do siedziby komendantury miasta. Tutaj uratowani ludzie dostali posiłki i miejsce do spania. Małe dzieci dostały nawet mleko. Ci Żydzi uniknęli deportacji jednak reszta została wywieziona do obozu w Bełżcu.

Postawa majora Maxa Lidtke oraz porucznika dr Alberta Battela spotkała się ze zdecydowana reakcją przełożonych. Battel został poddany dochodzeniu wewnętrznemu ale ukaranie odroczono do końca wojny, natomiast major Max Lidtke niedługo potem został zesłany na front wschodni. Obaj bohaterowie lipcowych zajść w Przemyślu 1942 roku przeżyli wojnę. Dr Battel zmarł w 1951 roku w Niemczech, natomiast major Max Lidtke zmarł w niewoli radzieckiej na Syberii w 1955 roku.

Po latach obaj niemieccy oficerowie zostali pośmiertnie uhonorowani medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata dzięki staraniom Michaela Goldmanna Gileada, przemyskiego Żyda uratowanego przez oficerów Wehrmachtu z holokaustu.

Marek Niedźwiecki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Wernher von Braun hitlerowski konstruktor i podbój kosmosu.

Urodził się 23 marca 1912 roku w Prusach wschodnich, a jego rodzina po odzyskaniu niepodległości przez Polskę i ustanowieniu jej granic przeniosła się do Berlina. Tam młody baron pierwszy raz zetknął się z literaturą traktującą o kosmosie. W dzieciństwie również otrzymał od matki mały teleskop, dzięki któremu to oddawał się wielogodzinnym obserwacjom astronomicznym.

Kosmos stał się jego pasją i jak się później okazało drogą życiową. Wernher rozwijał pasję, a w konsekwencji zdobył wykształcenie, które poskutkowało angażem w tajnym ośrodku w Peenemünde. Wybuch II Wojny Światowej przyczynił się do nagłego zainteresowania ze strony Adolfa Hitlera nowymi, skutecznymi metodami walki. Jego wybór padł min na technologie rakietowe. Von Braun został wcielony do SS w stopniu podporucznika, a następnie po szybkim awansie majora. Ośrodek badawczy został przekształcony tak by jego cały naukowy potencjał skierować w jednym kierunku. Miała nim być rakieta balistyczna o kryptonimie A-4, później uzyskała swą złowieszczą nazwę „V-2, Cudowna Broń Hitlera.

Początki były bardzo trudne. Opanowanie właściwych zachowań rakietowego silnika jak i kwestie sterowania przynosiły niezliczone ilości porażek. Było to wynikiem słabej bo pionierskiej pracy konstruktorów ale również w jakimś stopniu sabotaży przeprowadzanych przez wykorzystywanych do niewolniczej pracy więźniów obozu koncentracyjnego. Po latach prób przyszedł czas na pierwsze próby bojowe. V-2 okazały się bardzo groźną bronią. W 1944 roku masowo wypuszczano ją w celu bombardowania Londynu. Statystyki mówią, że ich ofiarami padło ponad dziesięć tysięcy osób. Liczby liczbami ale ostatecznie skuteczne rakiety V-2 nie przyczyniły się do zmiany kierunku wojny. W 1945 roku Niemcy były bliskie upadkowi. W tej sytuacji Werhner von Braun postanowił poddać siebie oraz swój zespół naukowców armii amerykańskiej. Tak też uczynił. Amerykanie bardzo chętnie przyjęli pod swoje skrzydła zespół niemieckich naukowców i przewieźli ich oraz ponad 150 pozostałych rakiet do ośrodka w Teksasie gdzie naukowcy już w styczniu 1946 roku przeprowadzili pierwsze udane odpalenia rakiet V-2 na terenie USA. Ten moment stał się początkiem całego amerykańskiego programu podboju kosmosu. Von Braun w latach 60-tych uzyskał amerykańskie obywatelstwo oraz stołek dyrektora nowo powstałego NASA. Walnie przyczynił się do programu Apollo, który w swych osiągnięciach wyprzedził znacznie poczynania konkurencji zza „Żelaznej Kurtyny”. Po zdobyciu księżyca Werhner skupił się nad budowaniem jeszcze mocniejszej rakiety, takiej która zdoła dolecieć aż do Marsa.

Ten plan jednak się nie powiódł. Zdecydował o tym spadek zainteresowania władz amerykańskich. Sam von Braun doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że po tak spektakularnym sukcesie jakim było zdobycie księżyca ciężko będzie zrobić coś co znów zwróci uwagę rządu w kierunku programu podboju kosmosu. Pod koniec kariery zawodowej Braun odszedł z NASA, a kilka lat później zachorował na raka by w 16 czerwca 1977 dokonać swego żywota w glorii chwały i sławy amerykańskiego, narodowego bohatera. Niestety na jego obliczu pojawiło się kilka skaz, które zmieniły spojrzenie obiektywnego świata na tego wyśmienitego naukowca. Kiedy w Europie ogłoszono jego sukcesy wielu ludzi w tym postawnym mężczyźnie rozpoznało oficera SS, który wykorzystywał więźniów obozu koncentracyjnego do katorżniczej pracy, a nawet znaleźli się świadkowie faktu skazywania wielu z nich na śmierć przez Brauna w czarnym mundurze. W skutek tego powstał dysonans moralny – czy niemieckiego naukowca podejrzanego o zbrodnicze czyny należy pochwalać i gloryfikować za czyny, których dokonał później? Tego już się wyjaśnić nie da, a sam Werhner von Brown pozostanie jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci XX wieku.

Marek Niedźwiecki

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.


Rozsądek i turystyka - blog Mirosława Majkowskiego

Od kilku dni przymierzałem się do napisania artykułu na temat turystyki w Przemyślu, jej stanu obecnego, planów, zamierzeń itp. Pewnie to zrobię, jednak teraz chciałbym skupić się na dwóch wydarzeniach jakie miały miejsce w ostatnich dniach w naszym pięknym grodzie nad Sanem pretendującym do miana miasta turystycznego.

Niemal każdy mieszkaniec Przemyśla wskazać potrafi usytuowanie tzw. Rybiego Placu i w krótkim opisie tego miejsca powiedzieć co się tam dziś znajduje, a mianowicie – „parking koło muzeum”. W sumie do miana parkingu pretenduje wyłącznie dzięki znakom z literką P i nieodłącznym już w krajobrazie Starego Miasta parkometrom. Poza tym nie spełnia on żadnych standardów cywilizowanego świata jeśli chodzi o nawierzchnię i kształt. Po prostu znalazło się kawałek miejsca gdzie mieszkańcy i o zgrozo turyści mogą zostawiać swoje pojazdy, a miasto pobierać opłatę parkingową. Piszę o zgrozo, gdyż stan tego parkingu woła o pomstę do nieba i bynajmniej nie jest wizytówką miasta, jak zresztą i najbliższa jego okolica, która od czasów zbombardowania kamienic podczas walk w czerwcu 1941 roku i wywiezieniu gruzu niewiele się zmieniła. Ewenementem jest tu wybudowanie gmachu muzeum, którego bryła mi osobiście się nie podoba, ale to już kwestia gustu.

W związku z pojawieniem się inwestora, który zadeklarował chęć wybudowania w tym miejscu hotelu o standardzie minimum 3 gwiazdek, radni miejscy podjąć mieli uchwałę o oddaniu terenu w użytkowanie wieczyste na 99 lat temuż inwestorowi. Uchwały takiej nie podjęli, gdyż została ona zdjęta z porządku obrad na wniosek wiceprezydenta Grzegorza Haydera, którego, jak sam twierdzi, nakłonił do tego Marszałek Sejmu Marek Kuchciński, co znowu było skutkiem protestu kilku przedsiębiorców zrzeszonych w Przemyskiej Kongregacji Kupieckiej. Kupcy motywują swój protest brakiem analiz dotyczących wpływu nowego obiektu, który miałby powstać na Rybim Placu, na okoliczne sklepy i restauracje oraz zmniejszenia wpływów do kasy miasta z powodu utraty miejsc parkingowych, które obecnie znajdują się w tym miejscu. Obawiają się też, że ów inwestor jest niesolidny, toczą się wobec niego sprawy sądowe i nie płacił podwykonawcom.

Pod artykułem z Nowin na portalu społecznościowym autor tekstu zadał pytanie czytającym, co widzieliby w tym miejscu. Nie licząc kilku merytorycznych odpowiedzi na zadane pytanie, rozpętała się dyskusja czasami przechodząca w niezrozumiały monolog dotyczący obowiązującego prawa własności, przekształceniom, drugiego dna, teorii spiskowych, placu targowego, armat, pomników, archeologii, schronom przeciwlotniczym i wszystkiego innego, co w żaden sposób nie dawało odpowiedzi na zadane przez redaktora pytanie.

A pytanie jest proste – Co widzieliby Państwo w tym miejscu? Ja widziałbym tam hotel o standardzie minimum 4 gwiazdek z reprezentacyjną salą audiowizualną, konferencyjną i podziemnym parkingiem, który służyłby nie tylko gościom hotelowym, ale także mieszkańcom Przemyśla. Jeśli się da to nawet dwupoziomowym, albo i trzypoziomowym.

Obawą kupców jest, że hotel może być tylko przykrywką, a tak naprawdę powstanie tam galeria handlowa, która doprowadzi do upadku okoliczne sklepy. Może najwyższy czas zdać sobie sprawę z tego, że miasto umiera śmiercią naturalną, pozbawione jakichkolwiek inwestycji i jest kwestią czasu gdy i te sklepy, których właściciele ledwo wiążą koniec z końcem, zwiną swój interes. A może właśnie powstanie inwestycji w postaci hotelu o podwyższonym standardzie, którego brak jest w Przemyślu, nawet w połączeniu z galerią handlową i parkingiem, jak to jest rozwiązane w budynku, gdzie mieści się Hotel Rzeszów, stanie się w połączeniu z szeregiem innych działań związanych z rozwojem turystyki motorem do rozwoju własnej przedsiębiorczości i przekwalifikowania swoich punktów na głównych deptakach miasta z odzieżowych na kawiarnie, cukiernie, restauracyjki itp. Jak to jest w każdym mieście pretendującym do miana turystycznego jak Zamość, Kraków, Zakopane itp.

Dlatego każda szansa na inwestycję, a w szczególności w szeroko pojętą branże turystyczną jest na wagę złota i jeśli zaczniemy poddawać każdy pomysł konsultacjom społecznym, dywagacjom prawnym i ideologicznym zostaniemy z ręką w nocniku, a jedyne inwestycje w tym mieście jakie będą się pojawiały będą hospicja i domy spokojnej starości.

Z drugiej strony rozumiem protestujących pod tym względem, że zwyczajnie nie ufają radnym. Może brakuje komunikacji i świadomości, że sprawowanie funkcji radnego jest wypełnianiem zobowiązań wobec mieszkańców miasta. Ja im także nie ufam, bo zarówno w poprzedniej jak i tej kadencji zdążyli pokazać, że ufać im nie wolno, a ich działania nie mają często nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. I tym sposobem przechodzimy płynnie do drugiego wydarzenia jakie miało miejsce w ostatnich dniach.

Mieszczące się na ul. Lwowskiej Kasyno nie otrzyma dalszej koncesji na prowadzenie działalności. Tak przegłosowali uchwałę przemyscy radni tak zwanej prawicy, dbając jak się domyślam o rozwój duchowy, zdrowe wychowanie i portfele mieszkańców naszego miasta.

Myślę, że mieszkańcy Przemyśla nie są jednak ubezwłasnowolnieni i każdy o swój portfel czy rozwój duchowy potrafi zadbać sam i osobiście nie życzę sobie, żeby robili to za mnie przemyscy rajcy, prezydent, ksiądz biskup czy ktokolwiek inny.

Dzięki prowadzeniu takiego kasyna właściciel zarabiał pieniądze, które wydawał choćby kupując jedzenie. Płacił też do miasta podatki z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej, koncesji, podatku gruntowego, podatku od nieruchomości. Właściciel sklepu spożywczego u którego kupował właściciel kasyna zarabiał dzięki temu pieniądze i także płacił wszystkie wyżej wymienione daniny. A nawet jeśli właściciel kasyna kupował w jednej z sieci handlowych, to ta sieć musiała zatrudniać do jego obsługi kasjerów, wydawców towaru, magazynierów itd. Ci zaś wydają pensję dalej itd. itp.

Nie wydając koncesji właścicielowi kasyna likwiduje się jedno z ogniw czego następstwem jest zdychanie małej i średniej przedsiębiorczości w Przemyślu. Celowo napisałem: zdychanie, gdyż w chwili obecnej prowadzenie w tym mieście jakiejkolwiek firmy jest balansowaniem na linie nad przepaścią. Nie wpłyną też podatki, o których mowa wyżej, które mogliby nasi rajcy spożytkować w należyty sposób.

Panowie i Panie radni, którzy będziecie czytali ten tekst. Starajcie się oprócz waszego świętego oburzenia, że śmiem Wam coś wytykać, zacząć racjonalnie myśleć w interesie wszystkich mieszkańców Przemyśla.

Miasto pretendujące do miana miasta turystycznego nie posiada odpowiedniej bazy hotelowej. 3 gwiazdki posiadane przez przemyskie hotele są i tak nad wyraz naciągane, a jak pojawia się inwestor, to wszystko rozbija się o przemyskie piekiełko. Brak jest odpowiedniej bazy gastronomicznej, miasto na promocję przeznacza budżet na poziomie szanującego się sołectwa, brak jest nawet po śmierci Darka Hopa, naczelnika czegoś takiego jak wydział promocji. Imprezy plenerowe ograniczają się do podrzędnych działań i biją nas na głowę takie gminy jak Lubaczów, Horyniec, o miastach nie wspominając. W mieście nie istnieje niemal życie nocne, a radni niszczą jedno z dwóch istniejących legalnie na Podkarpaciu kasyn.

Jeżeli rzeczywiście chcemy, aby Przemyśl stał się perełką turystyczną Podkarpacia i często odwiedzanym miejscem w Polsce musimy przede wszystkim wyrzec się własnego egoizmu, zacietrzewienia, patrzenia przez pryzmat partii politycznych, odłożyć na bok wszelkie spory i animozje i zabrać się do roboty. To ostatnia chwila, a szanse są co postaram się wskazać w następnym tekście. O wiele bardziej optymistycznym.

Pozdrawiam

Mirosław Majkowski

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.