Wykop pod fundament masztu w Ostrowie

Zwrot w sprawie masztu? Decyzja wójta z wadami.

17 grudnia 2020

Kilka zdeterminowanych emerytek zmienia bieg wydarzeń w sprawie masztu w Ostrowie. A wszystko to w sytuacji, wobec której lokalni urzędnicy rozkładali ręce.

Dla przypomnienia: we wrześniu tego roku mieszkańcy podprzemyskiego Ostrowa dowiedzieli się, że w ich miejscowości ma powstać wielki maszt telefonii komórkowej. Tuż obok szkoły, przedszkola i parku. Oburzenie mieszkańców wywołała nie tylko lokalizacja inwestycji, ale przede wszystkim to, że o niczym nie byli poinformowani, mimo że wójt Andrzej Huk wydał decyzję lokalizacyjną dwa lata wcześniej. Pretensje do wójta kierowała najgłośniej Łucja Leja, która wzięła na siebie ciężar walki o to, by maszt we wsi jednak nie powstał.

Gdy o sprawie zrobiło się głośno, a do Ostrowa na protesty zaczęły zjeżdżać lokalne telewizje i media, władze gminy zaczęły przekonywać, że im także nie podoba się ta inwestycja i zrobią wszystko, by uratować mieszkańców przed nadajnikiem.

Jednak pani Łucja Leja nie wierzyła w dobre intencje wójta, z czym wcale się nie kryła, i postanowiła działać samodzielnie. Wywalczyła w gminie dostęp do dokumentów związanych z budową, zorganizowała pikietę pod salonem operatora niechcianego masztu i skierowała sprawę na drogę prawną.

Wójt Andrzej Huk
Wójt Andrzej Huk

Po zdobyciu dokumentów, podczas analizowania procedur związanych z wydawaniem decyzji na jaw wychodziły coraz to nowe ,,kwiatki”. A to starosta zapomniał uznać kogoś za stronę, a to dokumentacja budowlana inwestora dotyczyła innych działek niż w rzeczywistości. Jeśli do tego dorzucić fakt, że starostwo pospiesznie wysłało dokumenty do Rzeszowa, które akurat chciała obejrzeć pani Leja, u zainteresowanych sprawą mieszkańców Ostrowa zaczęło powstawać wrażenie, że w całej tej sprawie coś zaczyna nieładnie pachnieć.

Łucja Leja (pierwsz po lewej) podczas protestu pod salonem operatora, który chce wznieść maszt.
Łucja Leja (pierwsza od lewej) podczas protestu pod salonem operatora, który chce wznieść maszt.

Prawdziwe zaskoczenie przyniosły ostatnie dni. Otóż Samorządowe Kolegium Odwoławcze wydało orzeczenie, w którym uznało decyzję wójta za wydaną z rażącym naruszeniem prawa. Jak wskazano, wójt nie tylko nie zbadał prawidłowo potencjalnego oddziaływania anten promieniujących z masztu, ale nie zachował procedury publicznego obwieszczenia o planowanej inwestycji, choć było to jego obowiązkiem. Tym samym okazało się, że gdyby urząd wójta w sposób porządny zbadał wniosek inwestora o wydanie decyzji, musiałby odmówić jej wydania.

O walce mieszkańców Ostrowa z urzędnikami starostwa CZYTAJ TU.

Za skutecznym działaniem na drodze prawnej stoi radca Grzegorz Wybranowski, który został pełnomocnikiem jednej z mieszkanek. To on zwrócił uwagę na wszystkie nieprawidłowości, i w wyniku podjętych przez niego działań SKO stwierdziło, że Wójt Gminy Przemyśl wydał decyzję lokalizacyjną dla masztu naruszając prawo. Zaznaczyć trzeba, że decyzja SKO nie jest ostateczna, a stronom przysługuje odwołanie się od decyzji kolegium.

 Grzegorz Wybranowski
Mec. Grzegorz Wybranowski

Wątpliwości, jakie towarzyszą budowie w Ostrowie łudząco przypominają okoliczności budowy masztu tej samej firmy w Młodowicach Osiedlu pod Fredropolem. Tam również mieszkańcy zostali zaskoczeni inwestycją. Także w tamtej sprawie starostwo przemyskie wydało pozwolenie na budowę, mimo że później Samorządowe Kolegium Odwoławcze stwierdziło rażące naruszenie prawa przy wydawaniu decyzji przez wójta Fredropola. I także w tamtej sprawie argumentem, który spowodował stwierdzenie naruszenia prawa było faktyczne oddziaływanie anten nadajnika.

O sprawie czytaj także TU. Dziwne okoliczności inwestycji pod Fredropolem.

Jednak mimo doświadczeń spod Fredropola, wydział budownictwa w przemyskim starostwie wydał pozwolenie na budowę w Ostrowie w oparciu o bardzo podobną, wadliwą decyzję lokalizacyjną. Tymczasem organ wydający pozwolenie na budowę zobligowany jest do dokładnego zweryfikowania dokumentacji, na podstawie której mają być wznoszone budowle. Tak się jednak nie stało i starostwo przystawiło pieczątkę pod dokumentem, który posiadał rażące błędy.

Mieszkańcy nie zamierzają spocząć na laurach i dążą do zatrzymania budowy masztu. Decyzję w tej sprawie może wydać starosta. Czy przychyli się do ich racji, czy raczej będzie zachowywał się jakby nie było problemu, pokaże czas.

 

 

B.Wilk