Koleją na kresy Habsburgów. Brytyjski dziennik pisze o Przemyślu.

21 grudnia 2020

 

Przemyśl na liście sześciu najciekawszych destynacji kolejowych 2021 roku wg The Guardian- z szansą na centrum turystyki kolejowej. 

Od 13 grudnia w całej Europie obowiązują nowe kolejowe rozkłady jazdy. W nich przewoźnicy zaplanowali nowe trasy. Najciekawsze, na łamach internetowego wydania The Guardian, krótko opisuje Nicky Gardner, współautor książki Europe by Rail: the Definitive Guide. Zalicza do nich trasę z Amsterdamu do Austriackiego Tyrolu i Wiednia, Gotthard Classic: od Bazylei do Locarno, Monachium do Zurychu przez Austrię, pociąg Wawel z Berlina do Krakowa oraz Kresy Habsburgów: Budapeszt, Praga – Przemyśl i tak o niej pisze: 

– Przejazd na całej trasie długości (460 mil) trwa 10 godzin 50 minut. Ze stolicy Czech obsługiwana jest codzienne przez Eurocity, które opuszczają Pragę tuż po 10 każdego ranka. Za niecałe 30 € dotrzesz na byłe kresy Habsburgów, do Przemyśla nad Sanem. Miasto położone na krańcach południowo-wschodniej Polski kilka lat temu było zaściankiem europejskiej sieci kolejowej. Dzisiaj rozwinęło się w sporych rozmiarów centrum połączeń międzynarodowych. Tablice odjazdów na pięknie odrestaurowanej stacji miejskiej z czasów Habsburgów oferują bezpośrednie pociągi do Berlina, Wiednia, a nawet Grazu w odległym regionie Styrii. W listopadzie dworzec w Przemyślu zdobył główną nagrodę w konkursie Stacja Roku w Polsce – komunikuje Nicky Gardner. Po zniesieniu restrykcji Covid na przewozy kolejowe za wschodnią granicą UE, pociąg ten będzie również woził rosyjskie wagony sypialne do Moskwy. (…). Przemyśl jest dzisiaj bazą wypadową do dalszych podróży na Ukrainę, z bezpośrednimi pociągami do Lwowa, Kijowa i Odessy – kończy Nicky Gardner, zwracając uwagę na kolejowy potencjał turystyczny Przemyśla, drzemiący jeszcze dzisiaj w covidowych obostrzeniach. 

Te nie są na kolei tak ostre, jak te, którym muszą sprostać linie lotnicze. Frekwencja na kolei, owszem jest mniejsza niż w okresie do pandemii, ale przewoźnicy kolejowi swoich szans w zwiększaniu liczby pasażerów upatrują właśnie w europejskiej tendencji zastępowania drogich i kosztownych połączeń lotniczych, tanimi, nocnymi, szybkimi i transeuropejskimi kolejami. Jak zauważa The Gaurdian, Przemyśl staje się na naszych oczach ważnym punktem na europejskiej kolejowej mapie.  

Ponad rok temu, jeszcze przed pandemią, zwracali na to uwagę działacze Fundacji Galicyjskich Dróg Żelaznych. Policzyli, że przez dworzec w Przemyślu przewija się rocznie więcej podróżnych niż przez podrzeszowskie lotnisko w Jasionce. O dziwo Przemyśl tam się reklamuje, a na własnym dworcu kolejowym nie. Władze województwa płacą liniom lotniczym za usługi promocyjne, wspomagając tanie loty z lotniska, o kolei nie bardzo pamiętają. Dlatego społecznicy przygotowali projekt promocyjny @PrzemyślInterCity, pokazując jak można wykorzystać fakt powstania centrum przesiadkowego w promocji turystycznej i gospodarczej miasta i regionu. – Prezentacja idei nastąpiła na XIII Forum Europa-Ukraina, mówi Karol Gajdzik, wiceprzewodniczący fundacji – Spowodowała, że adaptowano ją na propozycję dla wszystkich miast leżących na szlaku dawnej Kolei Galicyjskiej, dzisiaj na szlaku Eurocity od Pragi przez Kraków i Przemyśl do Lwowa, Kijowa i Odessy. Projekt przesłali do przemyskiego magistratu, skąd otrzymali odpowiedź, że jak na razie Miasto nie jest zainteresowane udziałem w takim przedsięwzięciu… Zainteresowanie natomiast wykazywały inne, o dziwo ukraińskie miejscowości. W konsekwencji konferencji Kryształowy Lotos w Truskawcu w Ukrainie, projekt „odjechał” także na południe od Przemyśla, linią 102 do Niżankowic i dalej do Truskawca, Drohobycza i Chyrowa, tworząc z dworca Przemyśl Główny centrum turystyki kolejowej. 

Karol Gajdzik

Przemyśl staje przed kolejną szansą na skuteczną promocję turystyczną i gospodarczą, którą widzą inni – zagraniczni dziennikarze i lokalni działacze. Czy w końcu teraz i Miasto ją dostrzeże? Czy wykorzysta wspólne dziedzictwo, na którym można oprzeć wiele wspólnych działań, pod warunkiem że zadba o wielokulturową pamięć i trwałość zabytków, np. nie pozwoli się na niszczenie historycznego mostu kolejowego na Sanie. Czy w tej i innych sprawach dogada się z grupą PKP, Fundacją PKP, marszałkiem województwa, dyrektorem MNZP, ambasadami i fundacjami państw tworzących dawne Cesarstwo Austro-Węgierskie, co do wspólnego wykorzystania wolnych powierzchni dworcowych na cele promocyjne Przemyśla, Podkarpacia, innych miast, regionów i państw leżących na trasie dawnej kolei galicyjskiej. Na przykład dla stworzenia centrum kultury i promocji turystyki (kolejowej) z czasowymi wystawami o „miastach intercity”, z cyklem wydarzeń kulturalnych i promocyjnych, z muzeum czy wystawą o historii kolei cesarskiej. I przede wszystkim, czy samo zorganizuje z prawdziwego zdarzenia miejską informację turystyczną z innowacyjną wystawą audiowizualną o mieście, taką która wyciągnie pasażerów z dworca do centrum. Jak nie w czasie odbywanej właśnie podróży to przy kolejnej okazji. 

Co więc zrobi miasto z rodzącym się kolejowym potencjałem. Czy znowu ograniczy się do poinformowania przemyślan o otwarciu kolejnego nowego połączenia do kolejnego europejskiego miasta, zamiast reklamować Przemyśl w jego kolejowych destynacjach? Można też wziąć przykład z czeskiej Pragi, której radni uchwalili, że gotowi są wspierać połączenia kolejowe sumą 50 milionów koron (ok. 8,5 miliona złotych). Praga zauważa, że wiele miast wspiera połączenia lotnicze. Dlaczego nie wspierać kolei? Radni wskazali też kierunki: z Wenecji, Mediolanu lub Rzymu, z Hamburga lub nawet z Kopenhagi oraz z zachodu: z Brukseli i Paryża. Tak więc te, z których potencjalnie do stolicy Czech pociągami przybędą turyści. 

Sceptycy zaraz podniosą kwestię finansową – przecież Przemyśla nie stać na takie dopłaty. Miasta może nie, ale marszałek województwa dopłaca przecież do tanich linii lotniczych lądujących w Rzeszowie. Dlaczego nie miałby pomóc miastom leżącym na szlaku kolejowym do Przemyśla i samemu Przemyślowi. Czy w powyższym kontekście, znów będziemy tylko mówić o potencjale turystycznym Przemyśla, czy w końcu magistrat wykorzysta kolejowy renesans trwający w Europie?  

 O komentarz poprosiliśmy Jarosława Reczka, byłego dyrektora promocji i aktualnego sekretarza miasta w łańcuckim magistracie.  – No tak, Przemyśl – miasto, w którym wszystko się zaczyna. Dla ludzi z Zachodu podróż na „pozaunijny” Wschód. Dla ludzi ze Wschodu – przygoda z Unią. Dla badaczy historii – smakowite kąski z ostatnich 2 tys. lat. Dla historyka militariów i wojen – koncepcja obrony drogi ze Wschodu do Wiednia. Przemyśl powinien wreszcie się otrząsnąć i nawiązać współpracę z Europejską Federacją Miast Fortecznych. Federacja chciała tego już dawno, ale w Przemyślu nie czytali nawet maili od nich. A w Europie jest co najmniej 5 milionów osób, które z rodzinami wędrują po kolejnych twierdzach – gotowy klient. Będąc bramą w różnych kierunkach Przemyśl może sięgać po studentów wiecznie odkrywających świat. Ale w mieście musi być wesoło i przyjaźnie. Wielokulturowość przemyska w ostatnich latach najczęściej się kojarzy z wyzwiskami w tę i tamtą stronę podczas różnych imprez, pławieniu się w tragicznej historii i pojedynkami na działania symboliczne. 6 lat temu podczas targów turystycznych w Wiedniu wystąpiłem na scenie w dniu otwarcia wraz z czołowym austriackim dziennikarzem. Opowiadałem o roli Twierdzy Przemyśl i spotkało się to z dużym zainteresowaniem Austriaków. Koledzy z Przemyśla byli tam obecni. Czy miasto zdecydowało się na sfinansowanie choć jednej publikacji w austriackich mediach później? I Przemyśl i województwo muszą przestać myśleć sztampowo. Mądra kampania promocyjna powinna pokazać przyjemne, ciepłe miasto, w którym każdy może stać się odkrywcą jakiejś historii. Koleje chętnie się w to włączą, bo dla nich to biznes. Województwo z łatwością może sprowadzić dziennikarzy i autorów przewodników. Wystarczy chcieć. 

 

M.Sidor