Remont drogi do Malhowic. Sukces czy kompromitacja?

10 stycznia 2021

Zakończono remont drogi do planowanego przejścia granicznego w Malhowicach. Dla władz stojących za inwestycją jest to okazja do wykazania się przed społeczeństwem gospodarnością i troską o rozwój regionu. Dla innych, którzy swoje opinie wyrażają na portalach społecznościowych, zakończona budowa jest zwyczajną kompromitacją.

Od lat mówiło się o tym przejściu i roli, jaką odegra w ożywieniu gospodarczym Przemyśla. Podkreślano przy okazji turystyczny i lokalny charakter wyczekiwanej inwestycji. Organizowano nawet cykliczną imprezę w Malhowicach i Niżankowicach pod nazwą Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa. Malhowice miały być śluzą, dzięki której przygraniczni mieszkańcy z dwóch stron odwiedzaliby się częściej, a relacje pomiędzy Polakami i Ukraińcami ulegałyby polepszeniu.

Ostatnio jednak wyszło na jaw, że przejścia nie przekroczy turysta z plecakiem lub na rowerze. Projekt inwestycji nie przewiduje bowiem ruchu pieszego. Ponoć przyczyną jest błąd na poziomie ministerialnym.

Na potrzeby przyszłego, ułomnego przejścia zmodernizowano istniejącą drogę. Kosztowało to ponad  30 milionów złotych. Inwestycji jednakże przytrafiła się niemiła niespodzianka- lokalne stowarzyszenie Forum Rozwoju Przemyśla ujawniło, że drodze nie będzie towarzyszyć ścieżka rowerowa. Po medialnej burzy, jaką wywołały rewelacje FRP, władze obiecały, że trasa dla rowerów zostanie dobudowana w bliżej nieokreślonej przyszłości. Trzeba koniecznie dodać, że ta deklaracja padła w okresie wyborczym.

Jednak zapowiedź budowy ścieżki należy raczej traktować jako wyborczą obiecankę niż realną możliwość. Wzdłuż całej drogi do Malhowic, po obu stronach jezdni, ciągnie się głęboki rów. Tam po prostu nie ma miejsca na ścieżkę rowerową. A z perspektywy informacji, że przejście nie będzie dostępne dla rowerzystów, wydaje się całkiem naturalne, że ścieżka nie powstanie.

Wzdłuż całej drogi do Malhowic ciągnie się głęboki rów. Prawdopodobnie wyklucza to budowę ścieżki rowerowej w przyszłości. 

Ale to nie jedyna wpadka związana z modernizacją tej drogi. Kierowcy, co prawda chwalą nowy asfalt, ale psioczą na samą konstrukcję jezdni. Drogi bowiem nie poszerzono i nie posiada ona poboczy. Dodatkowo, po obu stronach ciągnie się wzmiankowany wcześniej rów, który przed remontem nie był aż tak głęboki. W opinii wielu kierowców droga stała się niebezpieczna- wystarczy jeden gwałtowny manewr, jeden ruch kierownicą, a wyląduje się w stromym rowie. Na jezdnię często wbiegają sarny z lasu okalającego fort Optyń, więc o gwałtowne manewry nie jest trudno.

Powstała zatem droga bez ścieżki rowerowej i bez pobocza, na które mogliby uciec w awaryjnej sytuacji rowerzyści. A że była to trasa chętnie uczęszczana latem przez miłośników dwóch kółek nie trzeba nikogo przekonywać. Szukają oni zwykle mniej uczęszczanych tras, na których czują się w miarę bezpieczni, i często wybierali się na rajd z Przemyśla przez Hermanowice do Stanisławczyka lub Fredropola.

Niedawno rozpisano przetarg na budowę przejścia granicznego. Po stronie ukraińskiej zaczęły się też jakieś ruchy, jest więc szansa, że przejście-fantom w końcu powstanie. Jednak trzeba je najpierw wybudować, czyli przewieźć TIR-ami tysiące ton stali, cementu i innych materiałów budowlanych. Oczywiście po świeżo wyremontowanej drodze. Jak będzie wyglądała nawierzchnia po tych transportach i czy taka powinna być kolejność inwestycji?

Są to pytania, na które powinna być odpowiedź, jednak jej nie będzie, tak jak nie ma sensownego wytłumaczenia dlaczego przejście nie będzie turystyczne, a droga nie jest przyjazna jej użytkownikom.

 

 

 

 

Błażej Wilk