Raport z SOR cz.2-Czy zmiany coś zmienią?

11 sierpnia 2019

W życie wchodzi nowe rozporządzenie, które ma uzdrowić sytuację na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. Niestety chyba nikt z wypowiadających się polityków nigdy nie pracował na SOR, szukają rozwiązania problemu nie tam gdzie jest przyczyna.

Pracuję „za ladą” SOR w jednym z większych szpitali. Codziennie przyjmujemy ponad 100 pacjentów, z czego niecałe 20% to osoby przywiezione przez Pogotowie Ratunkowe. Myśleliście kiedyś jak to może wyglądać z naszej strony? A jak będzie wyglądać po zmianach, które wkrótce będą wchodzić w życie?

W pierwszym „Raporcie z SOR” przybliżyłem nieco mechanizm tworzenia się kolejek i trudności jakie pojawiają się z określeniem „czasu przyjęcia”. Nowe rozwiązania na SOR-ach wprowadzane są rozporządzeniem ministra. Moim zdaniem przyczyna problemu nie leży w samych SOR-ach. O tym niżej.

Co ma się zmienić? Po pierwsze we wszystkich SOR ma zostać wprowadzony jednolity, pięciostopniowy „triaż”. Po drugie oczekujący mają być pod „nadzorem” personelu. Po trzecie lekarze z SOR mają mieć większe uprawnienia w kierowaniu pacjentów na oddziały. Ponadto ma być możliwość odsyłania zarejestrowanego na SOR pacjenta do lekarza podstawowej opieki lub do opieki nocno-świątecznej.

 

„Triaż”/TRIAGE

Co to zmieni? Wiele SOR-ów już stosuje „triaż”. Nie zawsze pięciostopniowy. Jednak ocena stanu pacjenta i przyznawanie „trybu pilności” jest już w użyciu. To ważny element. Czy potrzebny jest aż pięciostopniowy podział? Trudno mi oceniać. Wiem, że obecnie pacjenci wymagający natychmiastowej  pomocy, otrzymują natychmiastową pomoc. Pozostali muszą dłużej, lub krócej zaczekać, co zależy od wielu czynników, w tym od samej liczby pacjentów. Jeżeli np. zimą ulice i chodniki będą pokryte warstwą lodu zamaskowaną cieniutkim śniegiem, to automatycznie czas oczekiwania na SOR dla osób z urazami i złamaniami dramatycznie się wydłuży. Podobnie latem, gdy w sobotę jest ładna pogoda, dzieci wychodzą na rower, starsi prowadzą prace ogrodowe z użyciem drabin, młotków, pił i wiertarek.
Nowe rozwiązania mają wprowadzić maksymalny czas oczekiwania na przyjęcie przez lekarza. Co jeżeli lekarz będzie zajmował się pacjentem w ciężkim stanie, a minie czas przyjęcia pacjenta mniej zagrożonego? Powiedzmy, że właśnie dostał wyniki badań, musi je przeanalizować i podjąć decyzję o dalszym postepowaniu. Gdybyś był na miejscu tego pacjenta, czego byś oczekiwał od lekarza? Ma odłożyć decyzję na później? Prawdopodobnie lekarz działając w „stanie wyższej konieczności” po prostu przekroczy czas przyjęcia pacjenta w lżejszym stanie. Byłoby dziwne i niebezpieczne, gdyby postąpił inaczej.

Nadzór i sprawdzanie stanu pacjenta

Obecnie pacjent zarejestrowany na SOR jest stale pod okiem personelu. To nie jest tak, że pomiędzy rejestracją, a przyjęciem do lekarza nic nikogo nie obchodzi. Ratownik lub pielęgniarka dokonujący oceny pacjenta mają też oko na poczekalnię. Sami pacjenci mogą zgłaszać np. nasilenie dolegliwości. Wielu pacjentów wręcz uczulamy, żeby informowali, gdyby poczuli się gorzej. Zwykle pacjenci mają osoby towarzyszące, które też nie ignorują pogarszania się stanu. Co zatem ulegnie zmianie? Obawiamy się, że dojdzie biurokracja. Personel będzie musiał wypełniać dodatkowe papiery. Powiedzmy, ze zajmie to średnio 1 minutę na pacjenta. W skali doby oznacz to dołożenie 2 godzin dodatkowej „papierkowej roboty”. Uważacie, że dokładanie dodatkowych obowiązków naprawi sytuację na SOR? Bo ja nie.

Gdzie jest przyczyna?

Rozwiązania takie jak wyżej raczej niewiele zmienią, bo problem nie dotyczy samego funkcjonowania SOR. Oddziały Ratunkowe są tylko jednym z ogniw systemu ratownictwa i ochrony zdrowia. Niewłaściwe funkcjonowanie innych odcinków powoduje, że pacjenci przychodzą szukać ratunku na SOR. Szerzej poruszę ten temat w kolejnych „raportach”, ale na SOR przychodzą np. pacjenci kierowani przez lekarzy „pierwszego kontaktu”. Nie mają żadnych badan, żadnej diagnostyki. Mają tylko rozpoznanie dosłownie wzięte z sufitu. Jaki jest skutek? Szpitalny Oddział Ratunkowy bada od podstaw pacjenta, który powinien być przebadany przez swojego lekarza „rodzinnego”. Są też pacjenci bez skierowań, którzy po prostu nie zastali swojego lekarza rodzinnego w przychodni. Przychodzą na SOR i mówią np. „jest już 12, nasz lekarz nie przyjmuje, dlatego jesteśmy na SOR”. Ministerstwo przewiduje możliwość odesłania do podstawowej opieki pacjenta już zarejestrowanego na SOR, jednak co w sytuacji, gdy w przygodni po prostu nie ma lekarza?
Popatrzmy dalej: poradnie specjalistyczne i bardzo odległe terminy. Jeżeli w czasie miesięcy oczekiwania stan pacjenta się pogorszy, to gdzie będzie szukał pomocy? Tak, zgadłeś, przyjdzie na SOR. To jest miejsce, gdzie oprócz natychmiastowej pomocy w stanach zagrożenia życia dodatkowo kumulują się skutki nieprawidłowego działania innych elementów systemu ochrony zdrowia. Moim zdaniem dołożenie dodatkowych obowiązków personelowi SOR-u tej sytuacji nie uzdrowi.

 

Konrad Głowacki