Przemyśl i beton
Przyszło mi ostatnio podróżować słynnym pociągiem Pendolino. Nie żebym był zwolennikiem podróżowania w ciasnym wagonie za cenę podobną do ceny biletu lotniczego, co to, to nie. Przyczyna była prozaiczna. Mój pociąg z Krakowa do Przemyśla miał kilkaset minut opóźnienia i kolej przebukowała mi bilet z przesiadką w Rzeszowie.
Pendolino jedzie z Krakowa do Rzeszowa godzinę i czterdzieści siedem minut. Za komuny ekspres na tej trasie jechał godzinę pięćdziesiąt, niewielki postęp – szeptał emerytowany kolejarz siedzący naprzeciw i rozglądał się wokół jakby w obawie, że zza fotela wyskoczy ktoś, kto w dekomunizacyjnym szale pozbawi go kolejarskiej emerytury za głoszenie takich niepoprawnych politycznie herezji. Ale co się dziwić – ciągnął -skoro przetarg na Pendolino był najdziwniejszym historii PKP. I teraz panie trzeba pod ten pociąg przerabiać tory, łuki, mosty.
Tak, coś o tym słyszałem od różnych tuzów kolejarskich, gdy tłumaczyli, że most kolejowy w Przemyślu nie spełnia nowych wymagań. Mówili, że skoro żyjemy w nienormalnym kraju, to trzeba stosować nienormalne rozwiązania i że trzeba czasem jakiś zabytek wyburzyć i że ogólnie, wiecie panowie, jest ciężko.
Co do tego zgoda. Ciężko jest zwłaszcza w urzędach, gdy chce się przekonać do innych racji niż te zadekretowane. A jeszcze ciężej uzyskać w nich jakąś informację, mimo że gwarantuje to konstytucja. Ale kto by się nią przejmował. Pamiętam miny kolegów z inicjatywy Uratujmy most w Przemyślu, gdy po miesięcznym oczekiwaniu na informację publiczną od konserwatora zabytków dostaliśmy kilka kartek papieru, które były spławieniem natrętów a nie informacją.
Betonowy most pewnie powstanie i nic tam panorama miasta i inne drobiazgi. Za dużo ważnych osób tego chce, a nie od dziś wiadomo, że nowoczesne mosty wygrywają wybory. Co prawda trzeba było się tym ważnym osobom trochę naużerać ze społecznikami, zrobić lipne konsultacje, by potem nie przejąć się ich wynikami, w tajemnicy rekomendować inne rozwiązania niż te, które się deklarowało na konferencjach prasowych. I generalnie trzeba było tak obrócić kota ogonem, że żaden przeciętny mieszkaniec Przemyśla nie wie już o co w tym wszystkim chodzi.
Ale koniec tej historii jeszcze nie nastąpił. Już w tym roku miasto stanie przed szansą jaką jest wpisanie Twierdzy Przemyśl na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zabiegi władz o wpis, połączone z planami zniszczenia austriackiego mostu i zdewastowania panoramy wzgórza zamkowego sześciopiętrowym apartamentowcem, to ekwilibrystyka najwyższej klasy. Ale ta akrobacja może skończyć się bardzo bolesnym upadkiem, jak nie przymierzając, twarzą o beton.
Błażej Wilk
Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.