Protest w przemyskim szpitalu przeciw dyskryminacji płacowej
W Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu po raz kolejny protestują związkowcy. Tym razem sprzeciwiają się oni dyskryminacji płacowej na tle przynależności związkowej domagając się dla wszystkich takiej samej podwyżki jaką wywalczyły pielęgniarki.
Od października w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu protestują cztery związki zawodowe : Związek Zawodowy NSZZ Solidarność, Związek Zawodowy Ratowników Medycznych, Związek Zawodowy Ratowników Medycznych i Pracowników Technicznej Obsługi Służby Zdrowia. Sprzeciwiają oni dyskryminacji płacowej ze względu na przynależność związkową.
Związkowcy ( poza lekarzami ) trzy lata temu rozpoczęli protest o podwyżkę płac. W lipcu tego roku usłyszeli, że nie możliwa jest podwyżka większa niż o 100 zł. Zdając sobie sprawę ze złej kondycji finansowej szpitala i równocześnie chcąc wyjść na przeciw podpisali porozumienie akceptując propozycję dyrekcji. Na takie zakończenie sprawy nie zgodził się jednak Związek Pielęgniarek i Położnych – które stanowią największą część pracowników – ich upór spowodował, że miesiąc później dyrektor szpitala Janusz Hamryszczak podpisał z nimi ugodę. Okazało się wówczas, że możliwa jest większa podwyżka i tym samym pielęgniarki i położne otrzymają 250 zł do pensji zasadniczej. Jednak ta podwyżka dotyczy jedynie pielęgniarek z tego związku, te które są zrzeszone w innych nie otrzymają tych pieniędzy.
Związkowcy zastanawiają się jak jest możliwe, że marszałek województwa oraz dyrektor placówki twierdzą, że nie ma takich pieniędzy, a chwilę później nagle okazuje się, że są. Protestujący czują się oszukani i nie rozumieją dlaczego mają być traktowani na innych zasadach. Ponadto, w czasie strajku Związku Pielęgniarek i Położnych wystostowali oni pismo, w którym oświadczyli, że jeśli ten związek wywalczy więcej wówczas i oni będą się domagać tego samego. Według nich jest to jawna dyskryminacja płacowa na tle przynależności związkowej, sytuacja taka jest wbrew prawu. Ponadto związkowcy twierdzą, że nie tylko żądają, ale też poszli na pewne ustępstwa jak odpis z funduszu socjalnego na 2015/2016, próbowali również prowadzić rozmowy, ale bez efektów. Każdy związek ma prawo prowadzić osobno negocjacje, ale to w kwestii pracodawcy jest tak rozwiązywać spory, by nie dochodziło do takich sytuacji.
Protestujący odbyli już rozmowę z Tadeuszem Pióro z podkarpackiego zarządu wojewódzkiego, pod który podlega szpital. Członek zarządu twierdzi, że taka sytuacja jest nieuczciwa i nie powinna mieć miejsca i jest ona decyzją wyłącznie dyrektora tej placówki.
Tymczasem dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Janusz Hamryszczak wydał oświadczenie, w którym czytamy „… stosuje się niedopuszczalne upolitycznienie protestu, strasząc mnie pikietą siedziby PiS, Urzędu, dróg. (…) kategorycznie sprzeciwiam się tego typu działaniom, nie zadłużę szpitala o kolejne miliony zł nawet za cenę potencjalnego mandatu radnego”. Kandydowanie dyrektora jest jego prywatną sprawą – twierdzą związkowcy – i nie należy jej łączyć z protestem. A wydane oświadczenie pokazuje, że dyrektor stara się odwrócić uwagę od sedna problemu robiąc z tego politykę. Na razie oplakatowaliśmy szpital, następną formą strajku będzie pikieta. Mamy prawo wyrażać swoje zdanie. Chcemy tylko tyle samo co pielęgniarki, nie więcej.
W dniu dzisiejszym doszło do spotkania związkowców z dyrektorem placówki, nie udało się jednak osiągnąć porozumienia. Jak się dowiedzieliśmy ze strony dyrektora Hamryszczaka nie padła żadna propozycja, a jedynie stara się on szukać teraz blędów formalnych w tej sprawie. Dyrektor nie podpisał również protokołu z dzisiejszego spotkania. Związkowcy byli przygotowani na taki obrót sytuacji i za tydzień dojdzie do kolejnego spotkania z dyrekcją, ale tym razem w obecności marszałka województwa.