Polityczna rozgrywka wokół parkingu na Lwowskiej.
Gdy okazało się, że na parking MZK przy Lwowskiej mogą trafić niebezpieczne transporty, wśród okolicznych mieszkańców, a potem na facebooku podniosła się wrzawa. Chodzi o zatrzymywane przez KAS i Straż Graniczną podejrzane ładunki na ciężarówkach, które, do wyjaśnienia sprawy, będą kierowane na wspomniany parking. A ponieważ do tej pory żaden taki ładunek się nie pojawił, to sprawa wyszła na jaw dopiero teraz. Sprawa, która ma kilka ciekawych wątków.
Protest radnych i mieszkańców
Najpierw radni Marcin Kowalski z Wspólnie dla Przemyśla i Paweł Zastrowski z Koalicji Obywatelskiej w liście do marszałka województwa podkarpackiego kategorycznie sprzeciwili się jego decyzji, podjętej wbrew opinii prezydenta Przemyśla, o lokalizacji na terenie bazy przemyskiego MZK miejsca do „składowania niebezpiecznych odpadów”. Mieszkańcy okolicy niezadowoleni z przyszłego sąsiedztwa, interweniowali m.in. w radzie miejskiej. A przewodniczący Maciej Kamiński w trybie pilnym zwołał na piątek 29 stycznia, nadzwyczajną sesję, na którą zaprosił marszałka województwa i dyrektora departamentu ochrony środowiska Urzędu Marszałkowskiego, by wyjaśnić okoliczności sprawy.
Miejsce kontroli pojazdów, a nie składowania odpadów
Wyjaśnień udzielił Andrzej Kulig, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego.
– Punkt zatrzymania pojazdów podejrzanych transportujących odpady do kontroli, to jest inne miejsce niż parking dla kontroli materiałów i towarów niebezpiecznych. To miejsce powinno spełniać warunki magazynowania materiałów niebezpiecznych, ale nie służy ono do ich magazynowania! To będzie miejsce bezpieczne- przekonywał dyrektor Kulig.
Polowanie na Bakuna
Nie wszyscy radni uwierzyli w zapewnienia rzeszowskiego urzędnika i próbowali zgłębiać temat. Bo nie ma wątpliwości, że bulwersująca sprawa dawała obozowi W. Bakuna możliwość pokazania, że w ramach prowadzonej z przemyskim samorządem wojenki, podkarpackie Prawo i Sprawiedliwość za sprawą urzędu marszałkowskiego zsyła na Przemyśl zagrożenie, ustanawiając niebezpieczny parking w gęsto zaludnionej dzielnicy. Szybko jednak okazało się, że role w tej politycznej rozgrywce się odwróciły, a myśliwi stali się nagle zwierzyną łowną.
O co chodzi? W trakcie sesji transmitowanej on-line, okazało się, że to prezydent W. Bakun wydał zgodę na lokalizację parkingu na terenie MZK. Zgodę wstępną, później odwołaną, ale jednak zgodę. Pismo w tej sprawie odczytał na żywo dyrektor Kulig, poproszony o to przez Macieja Kamińskiego, który prowadził obrady.
Przebijanie piłeczki
Dyskusja trwała kilka godzin. Prezydent Bakun tłumaczył się mocno ze swojej decyzji wskazując, że była to zgoda wstępna, warunkowa, a w późniejszym czasie zaskarżył decyzję sejmiku o zlokalizowaniu parkingu na terenie MZK do sądu. Obie strony sporu obarczały się wzajemnie odpowiedzialnością, ale prezydentowi nie udało się jednak zatrzeć niedobrego wrażenia, jakie wywołała ujawniona przez dyrektora Kuliga informacja, o tym, że Bakun o sprawie wiedział i ją akceptował. A fakt, że w dniu wydawania wstępnej zgody był świeżo upieczonym prezydentem, na którego spadły setki spraw i zagadnień, w których nie mógł się dobrze orientować, nikogo podczas piątkowej sesji nie interesował.
Mieszkańcy poczekają na decyzję rady
Ponieważ padło wiele pytań, jeszcze więcej informacji zostało podanych, a nie wszystko do końca w sprawie jest jasne, zdaniem wielu radnych, temat wymaga przepracowania w klubach i wypracowania stanowiska do wspólnej rezolucji skierowanej do podkarpackiego Sejmiku. Wydaje się z czterogodzinnej dyskusji, że większość radnych skłania się do postulowania o zmianę lokalizacji punktu zatrzymań pojazdów. Decyzja prawdopodobnie zapadnie na następnej sesji rady miejskiej.
zdj. ilustracyjne, UM
M.Sidor
B.Wilk