Papieros i piwko na… zasańskim Placu Straceń. Jak Przemyślanie szanują swoją historię
Plac Straceń na Zasaniu, to miejsce w którym w roku 1943 Niemcy rozstrzelali dziesięciu polskich zakładników. Miejsce pamięci o tych, którzy Zginęli – byśmy żyć mogli. Niektórzy jednak o tym zapominają i na tamtejszych ławeczkach urządzają spotkania towarzyskie zakrapiane alkoholem albo też wyprowadzają psy na spacer.
W kamienicy na przeciw Placu Straceń mieściła się kiedyś restauracja. Z niej 28 grudnia 1943 roku wyszedł agent gestapo, urzędnik pocztowy Stanisław Szajna i skierował się w uliczkę Żeromskiego, gdzie został zastrzelony przez organizację podziemną. W odwecie, trzy dni później na Małym Rynku na Zasaniu Niemcy rozstrzelali dziesięciu polskich zakładników. Świadkami tego tragicznego wydarzenia byli mieszkańcy pobliskich kamienic. To był straszny dzień, pamiętam jak sąsiad mieszkający na parterze widząc co się dzieje, zakrył okno kocem i zaglądał tylko przez niewielki fragment górnego lufciku. Każdy się bał o własne życie – opowiada 85 -letnia kobieta pamiętająca to zdarzenie.
W dniu 31 grudnia 1943 z rąk Niemców życie stracili: Zdzisław Muszakiewicz z Przemyśla, Grzegorz Husak z Posady Nowomiejskiej, Michał Hrynkiewicz z Posady Nowomiejskiej, Mikołaj Hys z Posady Nowomiejskiej, Henryk Tycka z Kresowa, Stanisław Plis z Przemyśla, Antoni Gaweł z Lipowicy, Władysław Peczek z Przemyśla, Kazimierz Rowiński z Przemyśla, Walenty Kulon z Siedliska-Łazy.
Po wojnie w miejscu tym przez długi okres czasu był zielony ryneczek ze straganami, dopiero w roku 1971 pojawiła się tutaj płyta upamiętniające zdarzenie z roku 1943. W 2004 Placu nadano nazwę Inwalidów Wojennych, wtedy też umieszczono tam obelisk z tablicą im poświęconym.
Odkąd pamiętam na Placu tym przesiadywali ludzie, nie przestrzegając godności tego miejsca i nie było w tym nic dziwnego. Jednak teraz coraz częściej słychać głosy, że nie powinno tak być, nie wszyscy którzy tam przebywają zdają sobie sprawę co to za miejsce. Ludzie z pobliskich domów wyprowadzają tam psy, w końcu trawka rośnie więc dlaczego nie. W czasie roku szkolnego, uczniowie pobliskiego gimnazjum udają się tam na papierosa. Jest to również doskonałe miejsce dla spotkań towarzyskich zakrapianych alkoholem. Niektórzy z przebywających tam osób nie widzą w tym nic złego, przecież nie ma żadnego zakazu, planty jak planty, przecież nikt tu nie jest pochowany – jak usłyszałam. Inni nigdy się nad tym nie zastanawiali, a może warto by było…
Anna Fortuna