O służbie zdrowia przy „Okrągłym stole”

1 lutego 2020

– Zastanówmy się wspólnie, jakie formuły mogą pomóc szpitalowi przemyskiemu tak, żebyśmy nie byli epatowani jego problemami, nagłówkami prasowymi i doniesieniami, że zdarzyło się to czy tamto… Szanujmy się, nie odnośmy się do osób, lecz do problemów i posługujmy argumentami – powiedział na wstępie inicjator przemyskiego „Okrągłego stołu”, poseł na Sejm RP Marek Rząsa. W czwartkowym spotkaniu uczestniczył przedstawiciel samorządu województwa Podkarpackiego w osobie wicemarszałka Stanisława Kruczka oraz starosta przemyski Jan Pączek, prezydent Miasta Przemyśla Wojciech Bakun, przewodnicząca RM Ewa Sawicka, p.o. dyrektora Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu Barbara Stawarz oraz przedstawiciele NFZ, samorządów, związków zawodowych i organizacji prozdrowotnych. Gościem był marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki.

Na pytanie skierowane do p.o. dyrektor szpitala Barbary Stawarz, jakie widzi rozwiązania naprawcze w podległej jej placówce, zaapelowała ona o jeszcze chwilę cierpliwości, mówiąc:

Jestem dyrektorem od trzech miesięcy – pozwólcie mi zarządzać jeszcze dwa… trzy miesiące i wtedy dopiero możemy rozmawiać o problemach i mówić, że coś jest nie tak… Bo teraz, ja przychodzę i „na dzień dobry” mam same przeszkody. Ciągle słyszę rozpowszechnianie na całą okolicę kłamstwa i pomówienia. Proszę Państwa – nie straszmy naszych pacjentów! Nie straszmy mieszkańców Przemyśla i okolic. Nie straszmy pracowników. Ja nikogo nie będę zwalniać, nie będzie zwolnień grupowych. Pracownicy – nie bójcie się o to! Nie rozumiem osób, które w jakiś dziwny sposób działają na niekorzyść tego szpitala. To jest dobry szpital, mamy dobrych specjalistów, mamy tu profesorów… Chcemy w najbliższym czasie zrobić oddział kliniczny. Są tu wykonywane bardzo dobre procedury, mamy bardzo dobry jakościowo sprzęt. I mamy wspaniałych pracowników. Ale są i tacy, którzy wymyślają różne niedorzeczności. Obawiam się, że osoby, które będą potrzebowały naszej pomocy, będą się bały tu przyjść! A przecież mamy pięknie rozwiniętą kardiologię inwazyjną i chirurgię naczyniową, chirurgię onkologiczną, ortopedię, która wykonuje procedury, jakich nie ma gdzie indziej na Podkarpaciu…

Dyrektor opowiedziała o, jak to nazwała, „perełkach szpitala” i pomyśle tworzenia nowych oddziałów. Zaapelowała: nie eskalujcie problemów, nie stwarzajcie problemów, których nie ma! Choć przyznała, że są oczywiście w tej chwili problemy finansowe, jak w całej Polsce.
– Skoro jest tak dobrze, to dlaczego tu jesteśmy? – padło pytanie z sali i rozległy się pomruki niezadowolenia.
Mówiono o „sypiącym się” bloku operacyjnym przemyskiego szpitala i o sprawie kluczowej – niedostatkach finansowych, mimo zapewnień ze strony władz samorządowych i NFZ o systematycznym, z roku na rok, zwiększaniu środków dla szpitala. Co wcale sytuacji nie poprawia, bo podobnie jak inne na Podkarpaciu, np. w Rzeszowie i Krośnie – tonie on w długach.

Odnosząc się do sprawy drastycznego zmniejszenia ilości łóżek szpitalnych, dyrektor stwierdziła, że dziś skuteczności leczenia nie mierzy się ilością łóżek, lecz ilością procedur medycznych . – Teraz procedury medyczne trwają krócej. Kiedyś pacjent po zabiegu przebywał w szpitalu 7 dni, dziś tylko 3, bo spadła ilość zakażeń wewnątrzszpitalnych i pacjent szybciej wraca do domu, a do zdrowia dochodzi korzystając z opieki ambulatoryjnej. Nie potrzebujemy aż tylu łóżek. Na niektórych oddziałach miałam 40-50 procent obłożenia. Jeśli zajdzie potrzeba, ilość łóżek można zawsze zwiększyć – zakończyła temat.

– Znam problemy podkarpackich szpitali, jestem lekarzem i mam tu mnóstwo przyjaciół, z którymi studiowałem – powiedział prof. Grodzki. – Rozumiem też doskonale problemy Pani Dyrektor, bo sam kierowałem przez 18 lat szpitalem, w polskich realiach, i go rozbudowywałem. – Proszę wybaczyć te słowa – zwrócił się do szefowej szpitala. – Na razie ma Pani autorytet formalny, bo jest Pani dyrektorem. Jeżeli Pani wypracuje autorytet rzeczywisty – a na to trzeba czasu – będzie Pani łatwiej zarządzać. I tu podzielił się doświadczeniami z zarządzania placówką w Szczecinie.

Zanim przejdziemy do spraw przemyskiego szpitala, muszę powiedzieć jedno: środki, jakie przeznacza nasza ojczyzna na ochronę zdrowia, stawiają nas w ogonie Europy. Jak spojrzymy na szkolnictwo, sądownictwo, wojsko – jesteśmy pośrodku tabel tych 28 krajów, jako kraj średniozamożny. Jeśli chodzi o ochronę zdrowia – jako drugi lub trzeci od końca. I tego żadna siła polityczna nie może akceptować. Bo mamy prawo być leczeni tak samo, jak w innych krajach Unii Europejskiej. Nie da się jednak naprawiać ochrony zdrowia bez tych, którzy tam pracują. I nie można się antagonizować, bo wtedy nic nie osiągniemy. Żeby coś naprawiać, trzeba najpierw zdiagnozować problem. Wiemy, że w tej chwili system w Polsce jest bliski zapaści; pacjenci niezadowoleni, pieniędzy mało, personel medyczny niezadowolony – stwierdził. – Taką sytuację mieli Duńczycy szesnaście lat temu. Okazało się, że jak podjęli ponadpartyjny, wspólny wysiłek, by naprawić ochronę zdrowia – pacjenci są dziś najbardziej zadowoleni na świecie, a personel całkowicie usatysfakcjonowany. Wiem skądinąd, że nie było to proste, ale się powiodło. I ja wierzę w takie porozumienie. Trzeba mówić o tym, czy zamykamy oddziały, czy przekształcamy je nowocześnie – bo ludzie nie chcą długo leżeć w szpitalu. Chcą być krótko, szybko i sprawnie załatwieni. Mamy natomiast ogromną potrzebę posiadania łóżek dla pacjentów z chorobami przewlekłymi, zakładów opiekuńczo-leczniczych, geriatrycznych, i tak dalej. To musimy robić, bo tutaj Polska jest „pustynią”…

Prof. Grodzki poruszył również problem bardzo kosztownych operacji, wykonywanych zagranicą i wycenianych w milionach złotych. Uznał to za naciągactwo, gdyż owszem, są one drogie, ale kosztują tylko setki tysięcy złotych i mogłyby być wykonywane w Polsce. Ale to temat odrębny.

Wracając na nasze podwórko – dyrektor przemyskiego szpitala zapewniła, że ma pomysły i wie co robić. – My w tym momencie procedujemy kredyt i jesteśmy na finiszu. Jestem przekonana, że do końca lutego wyjdziemy z różnego rodzaju zadłużeń i spłacimy zobowiązania. I wtedy będziemy mieć oddech, chwilę oddechu, żeby realizować dobre pomysły. Od 28 lat pracuję w służbie zdrowia i nie zrobię jednej rzeczy przeciwko pacjentowi – podsumowała. – A do pracowników mówię: dajcie mi działać! – niech każdy robi sumiennie to, co do niego należy.

sa

Zdjęcie – A. Sosnowska, Starostwo Powiatowe