Mieliśmy różne zdania, ale nie było wyzwisk. Rozmowa z T. Kulawikiem
Mariusz Sidor – W swoim Bio na stronie internetowej, napisał Pan, że spędza na morzu średnio cztery miesiące w roku. Kiedy był ostatni raz?
Tomasz Kulawik – Hmmm , we wrześniu minionego roku.
MS – Zdarzało się już pływać Panu samotnie, albo w małym gronie osób?
TK – Tak. W trzy osoby przeprowadzaliśmy jacht z Karaibów do Europy. Zajęło nam to 20 dni. Cały czas mijaliśmy się więc można to uznać za samotne pływanie.
MS – Czyli umie Pan radzić sobie z samotnością lub przebywaniem w małym kręgu osób przez dłuższy czas? Pytam, bo interesuje mnie, jak Pan sobie radził na lądzie w czasie covidowej izolacji? Czy da się w ogóle porównać samotność na lądzie i morzu?
TK – Żeglarstwo uczy cierpliwości i pokory. Czasami siadam za sterem i godzinami siedzę sam, rozmyślając, wpatrując się w niebo, wypatrując gwiazd i światełek statków. To uczy cierpliwości, człowiek staje się spokojny. Być może dlatego miesięczną izolację przechodziłem spokojnie, bez większego problemu. Odkurzyłem trochę książek, trochę starych filmów zapomnianych obejrzałem. Na to w czasie trwania rejsu nie mam czasu.
MS – Jak się jest radnym w kwarantannie? To nowa sytuacja dla samorządowca.
TK – Łatwiej jest rozwiązywać problemy i załatwiać sprawy mieszkańców twarzą w twarz z mieszkańcami i urzędnikiem. Muszę przyznać, że przed pandemią mieszkańcy zgłaszali więcej spraw. Teraz niestety musi wystarczyć telefon.
MS – W tej kadencji radni dostali nowe narzędzie, za pomocą którego mogą prezentować siebie i swoją pracę wyborcom. Sesje rady miejskiej są transmitowane w internecie. Kiedyś posiedzenia odbywały się w ograniczonym gronie. Dzisiaj to spektakle medialne na żywo. Niestety jesteśmy widzami upadku sztuki dyskusji i sporów na argumenty, które zastąpiły insynuacje, inwektywy czy przekleństwa.
TK – Analizowałem to wielokrotnie, co takiego się stało, że doszło do takiego stanu rzeczy… pierwsza zmiana to skład osobowy rady. Przybył nowy klub i nowe niespotykane dotąd obyczaje niektórych radnych. Pojawiła się też transmisja z obrad na żywo w internecie … Niektórzy wykonują przed kamerą popisy, które bardziej do cyrku się nadają. Logika wskazuje na to, że spora część tego co się dzieje obciąża barki nowego klubu Wspólnie dla Przemyśla, którego w poprzednich radach nie było.. Wcześniej nie było takich wypadków. Mieliśmy różne zdania, na różne tematy, ale nie było wyzwisk. Panowało ogólne zrozumienie, co do roli każdej osoby biorącej udział w posiedzeniach rady. Nie prezydent, a przewodniczący zwołuje posiedzenia, nie prezydent, a przewodniczący udziela głosu dyskutantom. Pamiętam, jak pan prezydent chciał wejść w buty pana przewodniczącego już na jednym z pierwszych posiedzeń rady, kiedy obradom przewodziła Ewa Sawicka. Wtedy padły znamienne słowa niepytanego prezydenta: następny raz zorganizujemy radę… Nie zrozumienie roli stoi u podstaw pojedynku pomiędzy prezydentem a przewodniczącym o miano ważniejszego! Pan prezydent jest głową miasta, ale na sesjach rady jest gościem.
MS – Dlaczego dopiero teraz, w tej kadencji, Pana kolega klubowy Janusz Zapotocki zaproponował zmianę statutu miasta, której odebrano prezydentowi prawo do wypowiedzi poza kolejnością, a którą jego stronnicy przedstawiają jako cenzurę, odbieranie głosu?
TK – Nawet mowy o czymś takim nie było, żeby zamknąć usta prezydentowi. Pan prezydent ma prawo przedstawić projekt, może potem odpowiadać na pytania radnych. W poprzednich kadencjach prezydent Choma nie nadużywał tego prawa. Osobiście mam dosyć „fidelowania” – kilkudziesięciominutowych przemów, z których niewiele wynika. Mam także dosyć sprzeczek, utarczek i kłótni.
MS – Według Pana kto zaczął?
TK – Nie wiem kto jest winien braku porozumienia. Wiem, że czas usiąść i zakończyć te swary. Ta sytuacja nikomu nie służy. Wizerunek rady chyba jeszcze nie był tak bliski dna. Część mieszkańców uważa, że to wina prezydium rady, ale jest i druga część, która uważa, że zachowanie prezydenta i jego kolegów z klubu prezydenckiego, jest delikatnie mówiąc nieprzyzwoita.
MS – Jakie jest wyjście z tej sytuacji?
TK – Wyznaczenie granic kompetencji, rozmowa i domówienie się, co do odpuszczenia sobie wzajemnych zaczepek i inwektyw.
MS – Jak usiąść do stołu z tymi, którzy zajmują się polityką w samorządzie i walczą o władzę?
TK – Legislator dopuścił, że w wyborach na poziomie gmin startują partie. Partie więc startują ze swoim programem po to, by zdobyć władzę i realizować swój program. Nie po to, żeby przyklaskiwać. Mając inne zdanie na temat przyszłości miasta nie możemy biernie siedzieć i się tylko przyglądać. Dlatego zabieramy głos, przedstawiamy swoje odmienne stanowisko.
MS – Zgoda, jeżeli w przestrzeni publicznej toczy się merytoryczna dyskusja. Jednak w ,,Liście Zaleszczyka” i działaniach klubu PiS mamy do czynienia z politycznym planem i systematycznym dyskredytowaniem prezydenta i jego ekipy…
TK – Wydaje mi się, że przejęcie władzy, to jest normalne działanie każdej partii. Może jedynie zastanawiać intensywność walki. Za ostry spór, jaki się toczy, winię prezydenta, który pozwala sobie na „osobiste wycieczki” do radnych, których jest 23 i każdy z nich może mieć swoje, inne zdanie, odmienne od prezydenckiego. Nie można jednak odbierać tego, jako pretensji kierowanych osobiście do niego. Powinien rozmawiać, a nie się obrażać. Prezydent nie potrafi zarządzać i zjednywać sobie partnerów do realizacji zadań swoich i zleconych przez radę. Prezydent nie ma dobrych relacji z wojewodą, marszałkiem województwa, nie ma dobrych relacji z tzw. Warszawą. Pozyskiwanie funduszy zewnętrznych jest zagrożone nie tylko przez tzw. uchwałę antyLGBT.
MS – Tu muszę wejść w słowo. Za zamieszanie z tą uchwałą, w jakiejś części odpowiada również, co dziwi, Pana lewicowy klub. Wasze niezdecydowane głosowanie było podstawą do odebrania Wam szyldu SLD i wyrzucenia Pana i Janusza Zapotockiego z partii. Do tego jeszcze wrócimy. Bardziej jednak intryguje mnie, czy radni wiedzieli co na było na szali tej uchwały. Czy zdawali sobie sprawę z tego, że wybierali pomiędzy ideologicznymi, dyskryminującymi mniejszość zapisami, a 50 projektami mającymi pomóc miastu odbić się od dna. Były one efektem rocznej, społecznej pracy mieszkańców Przemyśla zaproszonych do Zespołu Miejskiego pracującego na Programem Rozwoju Lokalnego?
TK – Zdrowie nie pozwoliło mi brać udziału w pierwszym głosowaniu. Przy okazji drugiego głosowania, jasno przedstawiłem swoje stanowisko, po kolei omówiłem wszystkie aspekty tej uchwały. Pieniądze są ważne, ale dla mnie najważniejszy jest tutaj aspekt ludzkich prześladowań, społecznej izolacji. Ta uchwała cofa nas do średniowiecza.
MS – Chyba dalej, bo od średniowiecza do dzisiaj Przemyśl określa się królewskim, wolnym miastem…
TK – Pokazujemy się jako miasto wielokulturowe, natomiast działania temu zaprzeczają według niektórych, najlepiej jakby było to miasto tylko polskie, bez mniejszości narodowych, jednobarwne, ludzi z rączkami złożonymi do modlitwy. Idee zapisane w kolorowym logotypie miasta – wielokulturowość, wieloreligijność, wielonarodowość, tolerancja – to wszystko zostało zmarnowane.
MS – Powstały projekt Programu Rozwoju Lokalnego złożony z pomysłów mieszkańców w dużym stopniu opartych o idee wielokluturowości, nie został zaprezentowany ani opublikowany. Mija czwarty miesiąc od złożenia go do Funduszy Norweskich i nikt go nie pokazał, nie chwalił się nim. Elita Przemyśla – nie boję się tak nazwać tych społeczników i mieszkańców, którzy tworzyli Zespół Miejski, zdecydowała o tym, że nie odchodzimy od tych przymiotów Przemyśla i dalej chcemy budować jego powodzenie i markę na dziedzictwie historycznym, wielokulturowości i tolerancji. Dlatego ponawiam pytanie, czy radni zdawali sobie sprawę z tego, że głosując ponownie uchwałę anty LGBT, wybierali pomiędzy ideologicznymi, dyskryminującymi mniejszość zapisami, a 50 projektami mającymi pomóc miastu odbić się od dna?
TK – Jestem przekonany, że tak, że zdawali sobie sprawę. Kilkukrotnie temat finansowania z funduszy norweskich był poruszany przez radnych z kilku klubów. trzeba stwierdzić z całą stanowczością, że Ci którzy głosowali za utrzymaniem w mocy tej uchwały zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że zostanie zmarnowana praca całego zespołu a gmina i mieszkańcy stracą szanse na bardzo duże pieniądze. Dla mnie dzień, w którym nie wycofano się z tej uchwały, to jeden z najczarniejszych dni Rady Miejskiej w Przemyślu.
MS – Ja myślałem, że jeden z czarniejszych dni, to ten, w którym wyrzucono Was – Pana i radnego Zapotockiego z SLD, za przystąpienie do koalicji z PiS-em i Regią. Jaki się Pan czuje za burtą SLD? Warto było?
TK – Czy warto było?
MS – Warto jest być w koalicji z PiS-em?
TK – Powiem inaczej. Gdybym cofnął zegar, zrobił bym to samo. Nie może tak być, nie zgadzam się na to, protestuje przeciwko temu, żeby pan W. Czarzasty z panem B. Budką, w Warszawie ustalali, jak my samorządowcy mamy głosować w sprawach miasta. Moje wyrzucenie z SLD uważam, za pokłosie różnicy zdań pomiędzy mną, a szefem regionu. Niby za to, że byłem za uchwałą antyLGBT, chociaż jako jedyny najpłomienniej się wypowiadałem przeciwko tej skandalicznej uchwale. Trudno. Widocznie nie ma dla mnie miejsca w SLD. Myślę jednak, że to partia poniosła większą stratę niż ja.
MS – Miejsca nie ma też Prezydent, na to, żeby zlokalizować na innym terenie parking dla podejrzanych i zatrzymanych do kontroli samochodów i przenieść z terenu MPK, o co postulowali popierający go radni…
TK – To jest właśnie typowe zachowanie prezydenta. Najpierw prezydent twierdzi, że nigdy nie wyraził zgody na lokalizację na MZK, chociaż dyrektor departamentu stwierdził, że taką wstępną zgodę posiada na piśmie. Roztacza wizję jakoby opozycyjni radni czyhali na zdrowie i życie mieszkańców, po czym wnioskuje do wicemarszałka o zmianę lokalizacji na inną. Gdy uzyskuje zgodę, to okazuje się, że nie ma żadnej innej lokalizacji. Ten spór był wywołany tylko dla sporu. Sztucznie wywołano konflikt z nadzieją na zwycięstwo na medialnym froncie. Niestety okazało się, że bitewkę przegrano, a teraz w rewanżu nie ma miejsca, mimo że w czasie nadzwyczajnego posiedzenia rady, lokalizacji wymieniono co najmniej kilka. Na złość mamie odmrożę sobie uszy. Dziecinada. Ośmieszamy się w oczach władz wojewódzkich. Jak teraz występować o fundusze np. z ochrony środowiska?
MS – Statek z kapitanem Bakunem płynie już dwa i pół roku. Jaki Pan Przemyśl widzi na horyzoncie, na końcówce kadencji?
TK – Dla mnie pan prezydent jest człowiekiem wielkiego serca i czynu, ale jednocześnie jest bardzo arogancki. Brak mu wiedzy, nie ma doświadczenia, nie ma dobrych doradców. Świadczą o tym kolejne wpadki, potknięcia o własne nogi. Nie ma praktycznie większych sukcesów. Wszystkie inwestycje, jakie trwają, są pokłosiem poprzedniej kadencji. Tak więc nie widzę tego dobrze. Szans na nowe inwestycje nie dostrzegam. Na koniec kadencji dług będzie spłacony, ale okupiony wyrzeczeniami i przerzucony na mieszkańców przez podwyżki opłat komunalnych, a w najlepszym wypadku zostanie „zrolowany” w kolejne kredyty.
MS – Przyznać trzeba, że prezydent Bakun nie ma łatwo. Musi stanąć twarzą w twarz z wieloma problemami. Wszystkie zostały opisane w Diagnozie do Programu Rozwoju Lokalnego przygotowaną przez firmę zewnętrzną. Czy radni zostali zapoznani z zawartością tego dokumentu? Czy odbyła się dyskusja na ten temat, poważna debata na temat stanu miasta skoro jest gotowa diagnoza? Tym bardziej, że dokument ten zawiera wskazówki do rozwiązań.
TK – Jak usiąść i rozmawiać na poważne tematy, jak niektórzy radni nie potrafią umówić się na uzgodnienie prostej rezolucji? Panowie radni nie potrafią się odnaleźć w jednym budynku, na jednym piętrze, w pomieszczeniach leżących naprzeciwko, a zaistniałą sytuację tłumaczą mieszkańcom na facebook’u. To jest niepoważne! Krótkie spodenki!
MS – Gdybyście Wy – lewica poważnie potraktowali ostatnie wybory samorządowe i prezydenckie, w których brał Pan udział i starał się o fotel prezydenta, to być może dzisiaj byłby Pan kapitanem Przemyśla. Jak to będzie za dwa i pół roku? Wybierze Pan morze, czy może wybierze Pan już gawrę, jak na Miśka przystało – tak zwracają się do Pana znajomi, bo jest Pan zmęczony już miejskimi sprawami.
TK – Myślę, że jest za wcześnie na takie decyzje, ale… coraz bardziej się skłaniam ku bezpiecznej przystani, czy jak Pan to nazwał gawrze.
MS – Z jakim poczuciem – niespełnienia i klęski?
TK – Ze smutkiem i rozgoryczeniem, jak to wszystko obserwuję.
MS – Mam wrażenie, że wielu radnym też już się nie chce, tylko nie wiem czy spowodowane jest to tym, że są radnymi kolejną kadencję, czy to, że obecna kadencja, tak ich zmęczyła, jak żadna inna dotąd.
TK – Nie wszyscy osiedli na laurach. Mają jeszcze siły walczyć. Fakt, że niektórym ręce opadają, kiedy obserwują wzajemne skakanie do gardeł. Niektóre chwile przypominają najniższe kategorii sceny, jak z …. wyszynku…
MS – Może ze stadionu…
TK – Tak, stadionu! To najbardziej odpowiada dzisiejszej atmosferze, jaka panuje na sali obrad.
MS – Skoro jest tak źle i nie można się dogadać, to może czas rozpisać referendum i rozwiązać radę i pożegnać się z Prezydentem?
TK – Nie do mnie ta decyzja należy, ale nie jestem do niczego przywiązany.
MS – Czyli dotrwamy do końca w tym układzie? Już nikt nikogo nie podbierze, nikt nikogo nie podkupi, nikt się w nikim już nie zakocha?
TK – Tego to ja nie wiem, ale wiem że 12:11, to jest bardzo krucha większość. Ona jest tak samo krucha jak po tamtej stronie i wszystko się może jeszcze wydarzyć.
MS – jak na wzburzonym morzu…, a myślałem że namówię Pana do prognozy pogody… Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał M. Sidor
Tytuł pochodzi od redakcji.