Małe biznesy – kawa z misiem

21 lutego 2020

Sympatyczne napisy i rysunki autorstwa gości zdobiące ściany oraz ich fotografie pozostawione na pamiątkę, dają świadectwo temu, że jest to miejsce przyjazne i klimatyczne.

Co prawda, ludzie zwykle nie rozsiadają się tu na długo –  większość z nich łapie kubek ze swoją czarną i biegnie dalej… Zapachowi świeżej kawy, który unosi się już przy wejściu do przemyskiej kafejki „Original Taste”  – trudno się oprzeć.  

Rostyslav – z wykształcenia ekonomista, z zawodu barista – opowiada o swojej „kawowej pasji”, o lokalu i jego klientach.               

Skąd pomysł na taki biznes?

W pewnym momencie kawa na wynos stała się bardzo popularna. I taką formę sprzedaży prowadzimy. Można też przysiąść u nas i wypić ją na miejscu. To więcej niż pomysł na biznes, to taka idea, to pewien styl życia.

A czy można na tym dobrze zarobić?

Z pewnością nie od razu – trzeba inwestować, rozwijać się. Powiem tak: jeśli lubi się to, co się robi, można poczekać na zysk.

Jak dużo ludzi dziennie się tu przewija?

Trudno powiedzieć… Mogę jednak stwierdzić, że od ponad trzech lat, odkąd tu jesteśmy, ruch jest coraz większy.

Kto kupuje tu kawę?

Głównie młodzież wracająca ze szkół, studenci, ludzie idący albo wracający z pracy. Są i klienci starsi, którzy lubią tu wpaść na kawę i chwilę posiedzieć, młodzież –  czasami. Mamy stałych klientów, pojawili się zaraz na początku. Trochę ludzi zniknęło, to głównie ci, którzy wyjechali z Przemyśla, być może na studia. Ale na ich miejsce pojawiają się nowi – i tak się to kręci…

A w sezonie turystycznym?

Zauważyłem, że w ubiegłym roku pojawiło się więcej turystów i z różnych krajów. Wcześniej byli to głównie Niemcy. Ale przybyło, na przykład, Holendrów. Zresztą, popatrzmy na napisy… O, tu podpisał się pan Herman, który jest Niemcem, mieszka w Hiszpanii, a biznes prowadzi we Francji… Do Przemyśla przyjechał, bo stąd pochodzi jego żona. Podpisała się tu pani z Nowego Jorku… Mam trzy napisy w języku arabskim, bo kiedyś był tu Arab, zobaczył, że jest arabski napis i też chciał coś dodać, a potem kolejny… Mamy podpisy tureckich studentek z PWSW, które uczestniczyły w programie „Erasmus”. Pojawiają się Anglicy. Mieliśmy tu już chyba całą reprezentację większych polskich miast. Jest też tablica ze zdjęciami. A zaczęło się od tego, że na ścianie był rysunek i wypisane kredą menu. Jedna z klientek, zadowolona z kawy, poprosiła o kredę. Napisała kilka miłych słów i namalowała serduszko. W jej ślady poszli kolejni klienci…

Zdajecie sobie sprawę, że nie jesteście jedyni w tej branży. Jak radzicie sobie w dobie konkurencji?

Konkurencja jest i trzeba mieć tę świadomość. Ale należy po prostu robić swoje i dbać o jakość.

Co więc robicie, aby sprostać oczekiwaniom klientów?

Trzeba zacząć od sprzętu. Musi być dobry. Ale też trzeba umieć na nim pracować. Choćby ten wzorek na kawie  –  teraz wydaje mi się łatwy, ale zanim się tego nauczyłem…

No właśnie, zanim przejdziemy do kawy, pomówmy o wzorkach.

Dla naszych stałych klientów taki, na przykład, miś na kawie to już coś oczywistego. Ale dla przyjezdnych niedźwiadek na kawie na wynos to atrakcja.

Czy klienci zamawiają jakieś specjalne wzorki?
Zdarza się. Biorą na przykład trzy kawy i dostają pierwszą z misiem, drugą z króliczkiem – to pytają, czy potrafię zrobić pieska… Może nie wszyscy jakoś entuzjastycznie okazują, że podobają im się wzorki, ale myślę, że je lubią…

Długo trzeba ćwiczyć, żeby dojść do takiej wprawy?

Na serduszko wystarczy od kilku godzin do kilku dni. Ale te bardziej skomplikowane wzory wymagają dłuższej praktyki i wielu ćwiczeń.

A sama kawa – co klienci piją najchętniej i czy pojawiają się koneserzy, którzy oczekują czegoś specjalnego?

Zacznijmy od tego, że kawa musi byś dobrej jakości. Ale mamy dwa młynki i jeśli klient życzy sobie czegoś specjalnego, przygotowujemy to, czego oczekuje. Włoska kawa jest powszechnie lubiana, lecz są tacy, którzy chcą etiopskiej albo kolumbijskiej. Nie zawsze jesteśmy w stanie temu sprostać, ale staramy się. Czasami klienci wybierają specjalny sposób parzenia kawy. Zasadniczo jednak skupiamy się na kawie na wynos i dbamy o jej jakość – bo nie znaczy, że tzw. masowy klient nie jest wymagający.

Mówią, że szewc bez butów chodzi… Czy barista pije kawę?

Oczywiście, że tak. Lubię kawę i wypijam kilka dziennie. Jedna szkoła mówi, że kawa jest korzystna dla zdrowia, druga –  że nie należy z nią przesadzać. Ja jestem zwolennikiem tej pierwszej. Czasem jednak robię sobie tygodniową przerwę, głównie po to, żeby sprawdzić, czy się nie uzależniłem. Zimą piję kawę gorącą, latem – zimną: z lodem, z mlekiem i syropami, z sokiem pomarańczowym…  Ten napój daje wiele możliwości.

 

sa