Przemyscy restauratorzy na skraju bankructwa.

12 stycznia 2021

Wprowadzone przez rząd obostrzenia antycovidowe praktycznie uniemożliwiły prowadzenie firm właścicielom hoteli, restauracji i siłowni. Te biznesy często powstały na bazie kredytów bankowych, od których trzeba co miesiąc spłacać raty. Do tego dochodzą czynsze, płace, media i opłaty za koncesje.

Mówi Y., właściciel przemyskiej restauracji: lada moment zamkniemy się na zawsze. Nie ma pomocy od państwa, nie ma też pomocy od miasta. Obniżono opłaty za ogródki, ale nie wszyscy dzierżawią ogródki od miasta, tak więc ta pomoc dociera do jednych, a do innych nie. Płacimy do miasta za koncesję za alkohol, choć wcale nie mamy sprzedaży alkoholu. To paranoja.  Miasto twierdzi, że to nie takie proste zwolnić nas z koncesji. Jest idea żeby napisać w tej sprawie petycję do prezydenta.

Ci restauratorzy, którzy płacą niskie czynsze za swoje lokale i sami w nich pracują, resztkami sił jeszcze egzystują. Inni mają gorzej. Jeden z restauratorów, nie dość, że płaci duży czynsz, to ma problemy z uregulowaniem płatności za prąd na kilka tysięcy złotych. Elektrownia grozi, że lada moment zdejmie licznik. Gdy to się stanie, jego lokal przestanie funkcjonować, a on sam wpadnie w spiralę długów.

Z rozmów wynika, że dowozy nie załatwiają sprawy. Owszem, niektóre bary oparły się na dostawach, jednak większość lokali sprzedaje za mało, żeby biznes się kalkulował. Klienci są przestraszeni, boją się wirusa i wychodzenia do miasta- mówi przemyski restaurator.

Niektóre lokale już się zamknęły. Przyczyną jest nie tylko lockdown, ale i brak elastyczności władz miejskich. Jeden z gastronomów mówi, że gdyby zamiast wypisywania przez Straż Miejską mandatów za parkowanie w centrum miasta, wpuścić na czas kryzysu auta na Kazimierzowską i Franciszkańską, pozwoliłoby to barom i restauracjom na większą sprzedaż. Klient dzwoni do nas, zamawia i za 15 minut podjeżdża po odbiór ciepłego dania. Tak to powinno wyglądać –przekonuje restaurator z centrum miasta.

Tymczasem Straż Miejska wypisuje mandaty kierowcom za nieprawidłowe parkowanie w coraz to nowych miejscach. Ostatnio strażnicy zaczęli spisywać kierowców parkujących w okolicy baru Rubin, choć wcześniej kierowców tam nie niepokojono.

 

Parkującym w tym miejscu kierowcom wystawiane są mandaty.

 

Oprócz gastronomii, widmo bankructwa zajrzało w oczy właścicielom siłowni, miejsc noclegowych i prywatnych szkół.

Mówi Z., właściciel hotelu: właściwie, to nie ma o czym rozmawiać. Oprócz tego, że nie wiemy, kiedy wrócimy do pracy, to kompletnie jest niezrozumiałe dlaczego hotele padły ofiarą wyłączenia. Jedynymi miejscami, gdzie goście mogą się stykać, jest recepcja i sala restauracyjna, w której serwujemy śniadania. Śniadania możemy podawać do pokoi, nie jest to proste, ale realne. Na recepcji zaś mamy monitoring, na który nagrywa się cały czas to, co się dzieje. Nie jest żadnym problemem, by udostępniać sanepidowi stream nagrania, a on mógłby nas kontrolować on-line czy zasady bezpieczeństwa są dochowywane.

Jest już pierwsza zapowiedź powrotu do pracy w Przemyślu wbrew zakazom rządu. Klub Japa ogłosił, że otwiera niedługo swoje podwoje. To część większej akcji otwieraMY, która zaczyna obejmować Polskę. W internecie pojawiły się filmy z otwarcia pizzerii w Cieszynie. Lokal funkcjonuje mimo interwencji policji.

Restauratorów z całej Polski wspiera Paweł Tanajno ze Strajku Przedsiębiorców i były poseł, a zarazem adwokat, Jacek Wilk. Największą furorę robi jednak góral z Kościeliska, Sebastian Pitoń, który twierdzi, że zniszczenie biznesów ma na celu przejęcie ich przez korporacje i wywłaszczenie Polaków. Pitoń przewodzi góralskiemu buntowi na Podhalu i zapowiada, że żadnych negocjacji z rządem nie będzie.

 

 

Błażej Wilk

 

zdj. Adam Jaremko