Wróć do schronu!

19 marca 2017

Liczba udostępnień (za którą wszystkim dziękuję) mojego poprzedniego tekstu świadczy o tym, że jednak temat schronu nie jest obojętny Przemyślanom, a sam obiekt podoba się niemałej rzeszy odbiorców. Mnie to nie dziwi – jestem fanem tego typu „klimatów” i nie poprzestałem na jednej wizycie.

Z pewnością za jakiś czas znów się tam wybiorę, ale powody tego zrozumieją raczej pasjonaci. Każdy z nas ma oczywiście jakieś ulubione miejsce, do którego lubi wracać, dlaczego jednak tacy jak ja wracają do S.K.O.C? Ze zwiedzaniem schronu jest dla mnie trochę jak z dobrą książką. Pierwsze czytanie zachwyca i pozostawia wiele w pamięci, ale wszystkiego nie sposób zapamiętać: podczas kolejnej lektury odkrywamy coś nowego, a my sami mamy już inne podejście, albo więcej wiedzy na dany temat. Warto więc znów wysłuchać ciekawej opowieści panów z Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej i wyłowić nowe ciekawostki, bo oczywiście każdy opowiada w trochę inny sposób, może zwrócić naszą uwagę na inne kwestie, czy też przede wszystkim w odmienny sposób buduje atmosferę zagrożenia po przebytym „ataku” (fenomenalnie wychodzi to panu Andrzejowi).

Co najważniejsze, należy zauważyć, że obiekt prezentują nam nie tylko znawcy tej tematyki, lecz także miłośnicy, co czyni całą opowieść niezwykle barwną i zajmującą. Zaskoczeniem podczas drugiej wizyty może być fakt, że wciąż jeszcze mogą się Państwo nie orientować w układzie pomieszczeń. Oczywiście w schronie nie sposób się zgubić, ale później można mieć mały problem, gdyby chciało się opowiedzieć znajomym: „…i ten ogromny silnik, który tak mi się spodobał, był… gdzieś na końcu.”.

Podam jeszcze inny powód skłaniający do powrotu do schronu. Podczas następnej wizyty, dzięki uprzejmości pana Mirosława, który wtedy oprowadzał grupę, miałem możliwość odłączenia się od reszty i obejrzenia wszystkiego samemu. Głównie wyposażenia magazynu, ale też przyjrzałem się planszom i nawet zdążyłem rzucić okiem na instrukcje oraz schematy. Na czas projekcji filmu w całym schronie gaszone jest światło. Obiekt nabiera wtedy zupełnie innego charakteru i to było to, co zachwyciło mnie wtedy najbardziej. Krążek światła latarki wyławia z mroku poszczególne detale, przedmioty: egzemplarz „Wojskowego Przeglądu Technicznego”, maszynę do pisania „Optima” czy znajdującą się nad podłogą tzw. wywiewną klapę schronową, na którą znów zwraca się uwagę, ponieważ trzeba uważniej patrzeć pod nogi.

Najbardziej klimatycznie wygląda pomieszczenie z silnikiem: szare, surowe, trochę przytłaczające. W ciemności, tak jak pozostałe pomieszczenia, zdaje się być ono większe niż w rzeczywistości. Gdyby w chłopięcy sposób dać się ponieść wyobraźni to można by prawie poczuć się jak stalker – przychodzą na myśl postapokaliptyczne powieści czy gry komputerowe – któremu zaraz przyjdzie wyruszyć w zrujnowany zewnętrzny świat. W końcu w pobliżu Przemyśla wybuchła bomba atomowa, sam przed chwilą słyszałem… Już pierwsze osoby zmierzają do tunelu ewakuacyjnego, by na własne oczy ujrzeć atomową gehennę. Takie zwiedzanie obiektu jest fantastycznym, atrakcyjnym urozmaiceniem.  Dla pokolenia urodzonego po transformacji taka wizyta w schronie stwarza możliwość chłonięcia atmosfery tamtej epoki, obserwowania przedmiotów tamtych czasów, które nas otaczają – to niewyobrażalnie działa na wyobraźnię.  Do S.K.O.C z całą pewnością warto powrócić!

Piotr Dzoć

Poglądy wyrażone w tekstach pisanych w ramach blogu Portalu Przemyskiego są osobistymi poglądami autorów i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji. Blogi ukazujące się na naszych łamach mają na celu umożliwienie mieszkańcom Przemyśla podzielenia się własną wiedzą, doświadczeniami oraz opiniami na temat miasta i spraw jego dotyczących.