Rozmowa Portalu Przemyskiego z Januszem Korwin-Mikke
W poprzednim tygodniu w Hotelu Accademia gościł kandydat na Prezydenta RP Janusz Korwin Mikke. Przed spotkaniem z mieszkańcami Przemyśla, na które polityk przyjechał, przeprowadziliśmy z nim rozmowę.
Kampania prezydencka w toku, dlatego chciałbym zacząć od tego tematu. Startuje Pan na stanowisko, które przez wielu złośliwców nazywane jest „strażnikiem żyrandola”, co oznaczać ma, że Prezydent RP, mówiąc ogólnie, może mało…
Janusz Korwin-Mikke: To proszę mi powiedzieć, dlaczego ludzie się tak biją o to stanowisko.
No właśnie…
Odpowiedź jest taka, że jest to nieprawda. Po pierwsze, prezydent jest zwierzchnikiem sił specjalnych, jest to niesłychanie ważna funkcja. Po drugie, prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. Taki prezydent Francji Napoleon III, był zwierzchnikiem sił zbrojnych i po dwóch latach został cesarzem tegoż kraju. Po trzecie, prezydent ma prawo weta. Żeby obalić weto prezydenta, trzeba mieś trzy piąte głosów w parlamencie. Czyli różnica głosów, aby coś przegłosować z wetem i bez weta to 46 głosów. Te 46 głosów to niejako siła prezydenta. Ponadto prezydent ma inicjatywę ustawodawczą. Parlamenty bardzo niechętnie odrzucają ustawy prezydenckie, kiedy prezydent ma poparcie większości populacji. A mając dostęp do telewizji, prezydent może w niej wyjaśnić swój projekt, przekonać do niego ludzi. Ten ostatni przywilej oznacza też, że prezydentowi się zawiąże pyska, kiedy wystąpi na rzecz prawdy. Prezydent ma prawo łaski, bardzo ważną prerogatywę wbrew pozorom. Polityka zagraniczna jest w gruncie rzeczy w gestii prezydenta. Tak, że wrzucając to wszystko razem, to przyzna Pan, że jest to niezły kawał władzy.
A jak, Pana zdaniem, obecny prezydent Bronisław Komorowski wykorzystuje tę władzę?
Przed poprzednimi wyborami prezydenckimi powiedziałem, że Bronisław Komorowski jest świetnym kandydatem na prezydenta, kiedy nie ma żadnych istotnych problemów. On sobie wtedy świetnie da radę. Popełniłem w tej ocenie błąd, gdyż uczynił jedną wielką głupotę, mianowicie podpisał konwencję, która znosi karę śmierci w przypadku wojny. W oczach ludzi normalnych ośmieszył tym Polskę totalnie. Ja na jego miejscu zawetowałbym jeszcze ustawę o podniesieniu wieku emerytalnego. Poza tym, nic takiego strasznego nie zrobił. Jednak kiedy są trudne czasy, to obawiam się, że nie jest to odpowiedni prezydent, dlatego chciałbym go zastąpić.
Zakładając, że wygra Pan wybory prezydenckie, jak wykorzystałby Pan czas swojej prezydentury?
Bardzo małe szanse, ale załóżmy. Zalałbym Sejm swoimi projektami ustaw. W kwestii ułaskawień wypowiedziałbym wojnę wymiarowi sprawiedliwości, który zamyka takie dziwne kategorie ludzi, kiedy 70 tysięcy bandytów nie może się dostać do więzień. Zamiast nich, siedzi tam kupa pijanych rowerzystów, trochę alimenciarzy, co jest jest wbrew konwencji o zakazie więzienia za długi. Siedzą posiadacze trawki, oczywiście mowy nie ma o ułaskawieniu dilerów, którzy sprzedają narkotyki dzieciom, to jest jasne. Siedzą tam też ludzie którzy zabili w obronie własnej. Tak więc, takie przypadki, ja będę z automatu ułaskawiał. Tak więc, będzie to wojna z wymiarem sprawiedliwości, którzy za takie rzeczy karze. Myślę, że zdołam przekonać Sejm do wydania ustaw, które zniosą część kar. Za dużo rzeczy jest u nas penalizowanych, za to są za małe kary za poważne przestępstwa. Złożę, też oczywiście, projekt ustawy o przywróceniu kary śmierci, ale obawiam się, że to jednak nie przejdzie.
Pół roku po wyborach prezydenckich czekają nas kolejne, tym razem parlamentarne. Pan jest znany z tego, że mówi ludziom, że nic im nie obiecuje. Polacy, ale także społeczeństwa całej współczesnej zachodniej cywilizacji, mają wobec państwa postawę zdecydowanie roszczeniową. Czy uważa Pan, że nasza cywilizacja jest jeszcze w stanie przejść do modelu, w którym to ludzie są za siebie odpowiedzialni bez składania swojego przeznaczenia w państwowe ręce?
To jest dobre pytanie. Zachód Europy jest w zdecydowanie gorszej sytuacji niż Polska. Tam nie ma Korwina Mikke, nie ma Gwiazdowskiego, nie ma ludzi, którzy pokazywaliby prawdę i na Zachodzie ludzie są jeszcze bardziej poddani socjalizmowi niż w Polsce. Dzięki między innymi naszej działalności, w Polsce zdrowa myśl aby żyć z pracy a nie dotacji jakoś tam kiełkuje.
W Stanach Zjednoczonych, to bardzo ciekawa sprawa, większość ludzi była za ObamaCare, dziś większość jest przeciwko. Sztandarowe hasło brzmi „byłem za ObamaCare, dopóki nie odkryłem, że ja za to płacę”. Tak więc w Stanach miłość do państwowej służby zdrowia się skończyła No, a w Polsce? Myślę, że poparcie w granicach piętnastu, dwudziestu procent jest całkowicie możliwe. Z takim poparciem można wejść do drugiej tury przy odrobinie fartu.
Lecz czy jedynym sposobem na zmianę postawy roszczeniowym nie będzie dopiero jakaś totalna katastrofa dużo większa niż II Wojna Światowa, coś co można porównać z upadkiem Rzymu, co zmieni i przewartościuje wszelkie ludzkie postawy?
Jak na przykład zmiana religii… Bankructwo Unii wisi na włosku. Bankrutem jest Unia, jak i wszystkie kraje, które ją tworzą. Czy to bankructwo wyjdzie na jaw za tydzień, czy za trzy lata, tego nie wiem, ale że to nastąpi, to rzecz pewna. Wtedy ludzie może powiedzą: o faktycznie Korwin mówił, że to się tak skończy. Większość nie musi nawet zrozumieć o co mi chodzi, ale zauważą, że mówiłem i mówię odwrotnie niż tamci, a wyszło na moje. W innym wypadku można już tylko liczyć, że kiedy już się to wszystko będzie waliło, znajdzie się jakiś Pinochet, który zrobi porządek.
Jeśli pańskiemu ugrupowaniu uda się wejść do parlamentu, będzie musiał pan zasiadać w fotelu obok posłów innych partii, o których mówi Pan, że najchętniej widziałby ich za kratkami.
To ja przypomnę Panu Lenina, który wracając do swojego gabinetu, gdzie urzędował jego sekretarz, powiedział mu tak: zdarzyła się rzecz skandaliczna, postawiłem wniosek na politbiurze, żeby zesłać was na 10 lat na Sybir. Z przykrością zawiadamiam, że mój wniosek nie przeszedł.
Czy polityka i wartości mogą iść ze sobą w parze?
Celem polityki oczywiście są wartości. Inaczej nie warto robić polityki. Chyba, że ktoś przez politykę rozumie zapewnienie sobie dobrego źródła utrzymania. Natomiast wszelkie działania polityczne podejmuje się w imię jakichś wartości. Socjaliści chcą budować socjalizm, my chcemy zniszczyć socjalizm. Każdy powinien mieć swoje wartości, o które mógłby walczyć.
Jednak dzisiaj wartości stają się już reliktem przeszłości. Z nimi w zapomnienie odchodzą także wiedza i mądrość. Ja mam, swoją osobistą teorię, że każde następne pokolenie jest głupsze niż poprzednie. Widać to po tym, że nie rodzą się nowe autorytety intelektualne lub moralne, nie ma wybitnych socjalistów ale także liberałów czy narodowców. Nie ma wspaniałych liderów i przywódców, nie tylko w Polsce ale w całej Europie i w Stanach.
Demokracja oznacza starcie się wszystkich wartości. I tak jak rzeka płynie, wszystkie kamienie stają się otoczakami. Jak pisał śp. Adam Mickiewicz „Wszystko przejdzie! Po huku, po szumie, po trudzie. Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.” To właśnie nastąpiło. Nienawidzę demokracji, nienawidzę rządów cichych, ciemnych, małych ludzi. Rządzić powinni ludzie wielcy, a nie mali.
Proces, o którym Pan mówił, postępuje i to może oznaczać rychły upadek cywilizacji. Milton Friedman mówił, że dekadencja to jest piękny ustrój. W tym sensie, jak to jest ze spadającym samolotem. Dopóki spada, wewnątrz panuje błoga nieważkość, można nawet kawę do góry nogami odwrócić i się nie wyleje, krótko mówiąc, róbta co chceta, tylko zetknięcie z ziemią jest już bardzo nieprzyjemne.
Tak samo jest tutaj. Mamy nadmiar wszystkiego. Gazety publikują poradniki jak schudnąć, a nie jak utyć. Wystarczy pójść nawet do biednej rodziny i zobaczyć pokój dziecięcy, ile tam jest niepotrzebnych zabawek. Mamy wszystkiego nadmiar, wskutek czego robimy głupoty, gdyż nie czujemy, że trzeba dbać o zasady, że zawsze jakoś to będzie. A potem przyjdą Arabowie i poderżną nam gardła albo Chińczycy nas wykupią. Chyba, że wcześniej się odrodzimy.
Jest Pan już 10 miesięcy w Parlamencie Europejskim. Czy to co Pan tam zobaczył zmieniło w pańskich oczach wizerunek tej instytucji?
Wie Pan, jest znacznie gorzej niż się spodziewałem, gdyż jak Pan słusznie zauważył, z każdym pokoleniem jest coraz gorzej. Na to wpływa państwowa edukacja, telewizja, demokracja i temu podobne plagi. To oczywiście ma swoje odzwierciedlenie w europarlamencie, gdzie niemal zupełnie zanikła jakakolwiek ideologia. Mamy tam grupkę posłów UKIP-u z przyległościami, około 20 ludzi. Jest kilku rozsądnych ludzi z Ligi Północnej i Austriackiej Partii Wolności i czterech od nas czyli z KNP i z Korwina. To właściwie wszystko. Cała reszta, to po prostu banda durniów. Można do nich mówić, ale to po nich spływa, śmieją się co najwyżej. Tydzień temu wygłosiłem przemówienie na plenum, dotyczące rzeczy elementarnych, czyli o tym, że każdy Europejczyk powinien móc sobie kupić jakie chce lekarstwo. Odpowiedział mi po prostu ryk śmiechu. Jak to? Żeby każdy mógł sobie kupić lekarstwo? To dla nich nie do pomyślenia. Przecież oni z tego żyją, że lekarstwa są sześć razy droższe w Unii, niż gdzie indziej. Ogólnie, moje wystąpienia budzą entuzjazm dwudziestu, trzydziestu osób, popiera mnie może setka prawicowców na złość lewicy, cała reszta to potworne lewactwo.
Czy Parlament Europejski, paradoksalnie będąc świątynią demokracji, nie jest tak naprawdę organem niedemokratycznym? Co prawda europosłów wybieramy w powszechnych wyborach, jednak 90 procent głosujących nie ma pojęcia o kompetencjach tego organu i jego roli, a jego skład jest wyznaczany w postaci jedynek na listach wyborczych przez partyjnych przywódców.
Na tym polega demokracja, to jest jej istota. Jak powiedział Winston Churchill, jeśli człowiek chce się pozbyć złudzeń na temat demokracji, powinien przez pięć minut porozmawiać z przeciętnym wyborcą. Żeby było jasne, ten człowiek nie jest w stanie niczego wybrać. Zwróćcie uwagę, że dzisiejsi właściciele Unii Europejskiej zakładają, że człowiek nie jest w stanie podjąć decyzji czy ma się zapiąć pasem w samochodzie i trzeba mu to nakazać. A teraz ten sam człowiek, który nie umie podjąć takiej decyzji ma wybierać posłów, europosłów, prezydentów, decydować w referendum o losach swoich krajów. Jest to kompletna schizofrenia.
Temat spotkania, które zaraz Pan odbędzie, brzmi „Czy warto umierać za Ukrainę”. Czy jednak zachód tego chce? Jakoś nie widzę aby Stany Zjednoczone stanowczo dążyły…
Nie Stany Zjednoczone, tylko część polityków amerykańskich. Nawet nie wiem czy jest wśród nich prezydent Obama. Raczej bym podejrzewał neokonserwatystów.
A kto w Europie dąży do wojny z Rosją? Kto w niej chce ginąć za Ukrainę?
W Europie? Nie ma w niej takiego kogoś. Oczywiście są ludzie typu Kaczyńscy, którzy wyssali nienawiść do Rosji z mlekiem matki. Ci z PO dopiero od dwóch lat nienawidzą Rosji, bo im tak kazał Waszyngton, natomiast ci od Kaczyńskiego mają głębokie urazy. Część z nich to odziedziczyli to z czasów carskich jeszcze, część z nich myli Związek Radziecki z Rosją. A Związek Radziecki wybił przecież więcej Rosjan niż Polaków. Ci ludzie chcieliby Rosji wypowiedzieć wojnę. Gdyby Jarosław Kaczyński doszedł do władzy, zaistniałyby potężne siły, które chciałyby tego konfliktu. Oczywiście nie chodzi o wojnę samej Polski, lecz o wciągnięcie w nią Europy. I Polska podżega Europę przeciwko Rosji. Spotyka się przez to z niechęcią, bo w Unii nie ma potężnego nastawienia przeciwko Rosji. Jest jakaś niechęć, która skutkuje tymi sankcjami jakie są,
Ale politycy europejscy na okrągło przestrzegają przed rosyjskim imperializmem.
Pretensje w stosunku do Putina zawierają się w zasadzie, że nie zmienia się siłą granic w Europie. Krym w zasadzie nie był wzięty siłą, natomiast Donbas to już jest absolutnie siłowe działanie. To już jest zupełnie inna para kaloszy. Ukraina i Rosja są w to uwikłane zupełnie bez sensu dla obu stron. Rosjanie tracą na tym potwornie. Jednak Putin nie może zostawić Donbasu swojemu losowi, tak samo jak Polska nie mogła zostawić powstańców śląskich w 1920 roku. Putin popiera separatystów, bo musi. Inaczej przegrałby przyszłe wybory, gdyż straciłby poparcie Rosjan. A jednak jestem wściekły na niego. Tak, jak pisałem o tym wcześniej, a przypuszczam, że agentura rosyjska czyta, to co piszę, należało stanowczo i kategorycznie zaraz po zajęciu Krymu ogłosić, że Rosja nie poprze żadnej następnej secesji na Ukrainie. Putin tego nie zrobił, dlatego ci w Donbasie, po tym jak Janukowycz uciekł, uznali, że został im jeden obrońca – Putin, który będzie musiał ich poprzeć. I trzeba powiedzieć, że słusznie uznali. I krew się teraz leje zupełnie bez sensu.
A jak Pan prognozuje przyszłość Donbasu? Znajdzie się w granicach Rosji?
Jeżeli Amerykanie doprowadzą do konfliktu, będzie wojna światowa oczywiście. Jeżeli nie, to sytuacja jest patowa. Putin nie może ustąpić, bo straciłby twarz w oczach Rosjan. Separatyści nie mogą ustąpić, bo cała ich racja bytu to obecne powstanie. Ukraina też nie bardzo może ustąpić, nie dlatego, żeby nie mogła oddać tego terenu, choć na pewno go szkoda bo jest cenny ze względu na kopalnie i huty, ale dałaby sygnał dla innych prowincji jak Charków, Zaporoże czy Odessa, że też warto próbować oderwania się.
A jak Pan ocenia obecne władze ukraińskie? Spodziewał się Pan po nich mniej, a może więcej?
Ja liczyłem że JE Piotr Poroszenko lepiej da sobie radę. Naprawdę życzyłem mu jak najlepiej. Jak absolutnie uznaję zabór Krymu, gdyż to nie jest ziemia ukraińska i nigdy nie była, tak potępiam włażenie z łapami w Zaporoże. Co do Poroszenki, to on nie ma narzędzi, on nie ma armii, co było widoczne podczas okrążenia Debalcewa. Najlepsze wyniki odnoszę oddziały uzbrojone przez oligarchów, prywatne armie, Prawy Sektor najemnicy i tego typu jednostki.
Pan uważa że Polska powinna się trzymać z daleka od tego konfliktu
Oczywiście, że tak.
Czy Polska powinna się także wstrzymać od sprzedaży Ukraińcom broni?
Nie, to by był akt wrogi. Odmowa sprzedaży broni jest aktem wrogim. Gdybyśmy dali Ukraińcom broń za darmo, to byłby akt wrogi w stosunku do Rosji. Jedyne, co możemy zrobić, to sprzedawać broń po cenach rynkowych. I nie można im jej odmówić, jeśli płacą.
Polska Pana zdaniem wysyła broń na Ukrainę?
Z tego co mi mówiono są na granicy Charkowa i Ługańska czołgi T-72 z dość nieudolnie zamalowanymi polskimi znakami. Podobno, ale wie Pan co jest pierwszą ofiarą wojny?
?
Prawda. Wszyscy kłamią, obydwie strony kłamią na potęgę.
Czy reminiscencje neobanderyzmu mogą mieć poważny wpływ na stosunki polsko ukraińskie? Czy jest to zjawisko naprawdę tak duże, czy trochę go wywyższamy?
Na Rusi Czerwonej, na Wołyniu i Podolu występuje. W reszcie kraju banderyzm raczej nie istnieje. Trzeba jednak pamiętać o jednym niepokojącym czynniku. Otóż, jak była irredenta ukraińska, nawet za Austro Węgier, to Ukraińcy znajdowali swoje sumienie w Niemczech, za Republiki Weimarskiej znajdowali swoje sumienie w Niemczech. Nawet, kiedy były znakomite stosunki pomiędzy Trzecią Rzeszą a Polską, Ukraińcy w dalszym ciągu, jak zabójcy Pierackiego, znajdowali swoje sumienie w Niemczech. Jak istniała już RFN po wojnie, wciąż odnajdywali swoje sumienie w Niemczech, zresztą Bandera został zastrzelony w Monachium. Cały czas Niemcy trzymają Ukraińców, jako przeciwwagę dla polityki polskiej. I w tej chwili słaba Ukraina nie jest dal nas problemem, ale jeśli by powstała silna Ukraina w sojuszu z Niemcami, to byłby problem dla Polski. Dlatego Polska powinna dbać, aby Ukraina istniała jako bufor między Polską a Rosją, ale aby nie była zbyt silna.
Kończąc, chciałbym się zapytać o Podkarpacie. Przyjeżdża Pan tu nierzadko, zresztą od lat. Jak się zmienił ten region w Pana oczach?
Podkarpacie, które kiedyś było Polską B, w tej chwili awansowało bardzo wyraźnie. Jest to dość bogaty region, zupełnie nie musi się niczego wstydzić. Miasto Rzeszów, w porównaniu na przykład z Lublinem, wygląda znacznie, znacznie lepiej, i w dzień i w nocy. Cały czas się rozrasta.
A prezydent z lewicy.
Prezydent Rzeszowa to jest taki dobry gospodarz typu Gomułka, powiedzmy. Ale nie, raczej Gierek. To jest człowiek, który kocha to miasto, dba o nie. Tylko, że zapożyczył je potwornie, to wszystko robi właśnie, jak Gierek na kredyt. Ja z nim rozmawiałem dzisiaj i on mi mówi, że tu taka inwestycja, a tu inna. A ja się go pytam o budżet. Budżet miał trzysta milionów, a teraz ma miliard złotych. A ile długu? No o długu to wolałbym nie mówić. Na kredyt nie trudno się rozwijać. Ale ludzie rozumują tak: Ja zadłużę to miasto, odejdę, i tak dostanę pomnik. A długi? Może podarują. Może będzie wojna.
Rozmawiał Piotr Gdula