Mizeria nie kampania, czyli jak się przegrywa w Przemyślu

5 września 2018

Do wyborów samorządowych pozostało raptem czterdzieści parę dni, jednak w Przemyślu ktoś kto nawet lokalną polityką się interesuje, mógłby pomyśleć, że być może zostały tu u nas odwołane. Jedynym wszak o nich przypomnieniem są informacje o zaciętych bojach pomiędzy pomiędzy dwoma głównymi kandydatami w Warszawie, może coś o Krakowie, Wrocławiu lub Gdańsku.

A w naszym cichym i spokojnym grajdołku, nie tylko nie ma żadnych bojów, ale brak jest śladu jakiejkolwiek do nich ochoty. Parę honorowo oddanych strzałów i miasto zostało po cichu i w zupełnym spokoju zajęte przez siły Prawa i Sprawiedliwości. Kandydaci opozycyjni bowiem nie robią nic, albo prawie zupełnie nic, aby to właśnie kandydat PiS i zarazem obecny wiceprezydent Przemyśla nie zajął w październiku stołka włodarza miasta. Janusz Hamryszczak jest bowiem jedynym jako tako aktywnym uczestnikiem tych wyborów. I pomimo licznych błędów, jak przedstawianie jego kandydatury w takich miejscach jak Rzeszów, Jarosław czy Orły, z zupełnym pominięciem Przemyśla, jego droga do prezydenckiego fotela, jak na razie jest szeroka i zupełnie otwarta.

Powiecie drodzy czytelnicy: hola, hola redaktorku, wszak Hamryszczak ma dużo łatwiej od innych. Świetliste plany rozwoju miasta ogłaszane przez niego, a nie przez wciąż urzędującego prezydenta Chomę, rzesze odwiedzających Przemyśl polityków z Rzeszowa czy ostatnio nawet z Warszawy to potężny i darmowy arsenał. Prawda. Także to, iż konkurencja nawet na ułamek takiej siły liczyć nie może. Tym bardziej jednak powinna być zwarta, pomysłowa, aktywna. A tego wszystkiego brakuje.

Pierwszym ogłoszonym kandydatem na Prezydenta Przemyśla jest Wojciech Bakun. Problem w tym, że po majowej konferencji prasowej, w której dokonał coming outu, niemal zupełnie zniknął. Ostatnio nieśmiało jego komitet uaktywnia się w mediach społecznościowych. Z tym, że to dużo za mało. Nie znamy żadnego pomysłu Bakuna i jego ekipy na Przemyśl, żadnej jego wizji. A szkoda, gdyż kandydatura Wojciecha Bakuna zapowiadała mi się bardzo ciekawie. Polityk reprezentuje idee społecznie konserwatywne, ale i bardzo prorynkowe. Ma także za sobą liczne grono przemyskich społeczników. Niezaprzeczalnym wciąż jego atutem jest także świeżość na troszkę przytęchłym przemyskim politycznym poletku.

Podobnie, ba, pewnie i gorzej jest z ostatnio ujawnioną kandydaturą Wojciecha Błachowicza. W poprzednich wyborach obecny lider platformianych radnych walczył z Robertem Chomą w drugiej turze wyborów prezydenckich. Wydawałoby się, że jest to więc naturalny lider antypisowskiej opozycji. Błachowicz jednak, po początkowych zapowiedziach dużej aktywności w Radzie Miejskiej, z przemyskiej polityki niemal całkowicie zniknął, a i cały klub Platformy Obywatelskiej oklapł niczym przebita dętka. Jedyną zapamiętaną przeze mnie żywotnością radnych PO, jak i również posła Marka Rząsy, były petycje w sprawie szpitala, jak i kłótnie z jego dyrektorem. Platformie udało się skupić koło siebie zajadłych antypisowców z KODu i Nowoczesnej, jednak środowiska te są dość małe. Czy ich działaczom uda się być czymś więcej niż tylko przystawką i wywalczyć dla siebie choć jedno miejsce dające mandat radnego? Mam wątpliwości, choć być może się mylę.

Platformie nie udało się jednak przekonać do współpracy nielicznych już w Przemyślu polityków SLD. Partia ta, która przez ostatnie cztery lata była niby taką opozycją, postanowiła teraz wystawić własnego kandydata, czyli jednego z trzech radnych Tomasza Kulawika. Kandydatura ta jest jednak raczej tylko prestiżowa. SLD walczy o przeżycie, musi więc posiadać własną lokomotywę. Albo w tym wypadku nawet statek, bo wiadomo przecież, że Tomasz Kulawik to znakomity żeglarz.

Aktywność kandydatów na Szefa Wszystkich Przemyślan i zupełny brak treści ich kampanii, są tak liche, że rodzi się u mnie nieodparte wrażenie, iż wszyscy pogodzili się z faktyczną już nominacją kandydata PiS. Tyle, że taka postawa jest zarzynaniem demokracji w samo jej święto, jakim niewątpliwie są wybory. To nie butna władza jest temu winna. Panie i Panowie opozycja, czas się otrząsnąć! I powiedzcie nam w końcu do cholery, dlaczego to akurat na Was mamy głosować.

I półtora miesiąca przed wyborami mamy chyba tylko tyle. Zaraz, nie! Jest jeszcze Asterix. Sprawdziłem, jego komitet oficjalnie się zarejestrował. Czy Arturowi Geruli uda się dokonać „Resetu Systemu”. W obecnej politycznej anemie, być może jest bliżej niżby się mogło wydawać.

PS. Ostatnio duch walki wykrzesali z siebie politycy Platformy obywatelskiej, dość nawet zagorzale tłumacząc, dlaczego nie powinniśmy głosować na PiS. Niestety wciąż nie powiedzieli, dlaczego mamy głosować na nich.

Piotr Gdula