Kabaret nie obrady, czyli jak pracują przemyscy radni

24 lutego 2017

Brak obecności zwykłych mieszkańców naszego miasta na sesjach Rady Miejskiej, to za pewne wynik porannych godzin, w których się one odbywają. Czy gdyby jednak godziny były popołudniowe, to znaleźliby się chętni aby na własne oczy przyjrzeć się pracy tych, których sami wybrali ?

W przeciągu ostatnich 3 lat nie opuściłam ani jednych obrad, zaledwie z kilku też wyszłam wcześniej. I o ile początkowo traktowałam to, jako niemal fascynujące zajęcie, teraz coraz częściej jednak dochodzę do wniosku, że to strata czasu, bo za kabaretami nie przepadam, a jak będę chciała takowy obejrzeć, to wybiorę jakiś wyższych lotów, rozsiadając się przy tym wygodnie w fotelu.

Czwartkowa sesja miała 14 punktów, ale to nie one zajęły radnym dwie pierwsze godziny posiedzenia. Przez 120 minut obrad maglowali punkt „Wystąpienia, interpelacje, wnioski i zapytania radnych”. Poza kilkoma wnioskami dotyczącymi m.in. konieczności naprawy danych ulic oraz zastanawiania się czy dane statystyczne kłamią czy jednak nasze miasto rzeczywiście tak się wyludnia, cała reszta była niczym innym jak polityczną przepychanką.

Rada jest organem mającym działać na rzecz miasta i jego mieszkańców. I to powinno być jeśli nie jedynym, to priorytetowym zadaniem radnych. Tymczasem, jak łatwo zauważyć w trakcie obrad w przemyskim magistracie, te kwestie zaczynają schodzić na dalszy plan. Wyprzedzane są przez pyskówki i polityczne rozgrywki, typu „to wy kłamiecie”, „to nie my zrobiliśmy”, „bo za naszych rządów” i tak w kółko. Chwilami mam wrażenie, że to co słyszę i widzę na sali obrad, to sceny z filmu „Dzień świra”, obrazujące Sejm, gdzie jeden z posłów krzyczy „Nasza jest Polska tylko. Jest tylko jedna racja i tylko my ją mamy”, po czym pada odpowiedź przeciwnika – „Nasza jest racja. I ona jest przy nas”. Cała debata ogranicza się do tego, byle postawić na swoim, bo wspólne porozumienie, to przecież zatarcie granic koalicji.

Podsumowując zobrazuję czytelnikom tę czwartkową szopkę, przytaczając fragmenty kilku wypowiedzi. Dotyczą one pretensji radnych klubu PO, którzy składając wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej, nie zostali zapytani, czy dany termin im odpowiada. Sesję nadzwyczajną zgodnie z prawem zwołuje się na dzień przypadający w ciągu 7 dni od dnia złożenia wniosku.

Przewodniczący klubu PO radny Wojciech Błachowicz:
Ze względu na przyzwoitość, wypadałoby zapytać wnioskodawcę czy aby taki termin jest dla niego dogodny. Pytanie padło, ale 15 min. przed otrzymaniem zawiadomienia o zwołaniu sesji. Jaka partia, taka demokracja. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem, wszyscy powinni o tym wiedzieć, że ten proces rozkładu demokracji i samorządności rozpoczął się właśnie w Przemyślu.

Odpowiedź przewodniczącej Przemyskiej Rady Miejskiej Lucyny Podhalicz:
Panie przewodniczący klubu PO apeluję o przyzwoitość. Składając wniosek nie zaznaczyliście w nim terminu. Panie przewodniczący pan się uśmiecha, ale nie ma pan racji. Tej przyzwoitości ze strony PiS jest dość. Dlaczego nie oponowaliście, gdy podano termin, tylko dopiero teraz. A państwo tutaj politycznie, żeby zacząć kampanię wyborczą mówicie co innego.

Odpowiedź radnego Wojciech Błachowicza:
To niestety nie jest prawdą. Faktycznie składając wniosek nie podaliśmy terminu, tylko powtarzam, że prawdą jest to, że 15 minut przed otrzymaniem zawiadomienia o zwołaniu sesji zadzwonił ktoś informując o niej. Proszę mi nie wciskać ciemnoty. Pani zwyczajnie nie chciała żebym na tej sesji nie był i to się pani udało i niech pani zamilknie.

Odpowiedź przewodniczącej Lucyny Podhalicz: Pan nie może się opanować, zawsze pan coś dorzuci, określi człowieka, zasugeruje kłamstwo. Nikt nie kłamie. Czy pan zna moje intencje ? To jest bzdura.

Kolejnym istotnym tematem dyskusji była środowa debata o służbie zdrowia w PWSW, w której klub PO nie mógł uczestniczyć, gdyż w tym czasie trwało posiedzenie połączonych Komisji Turystyki, Promocji i Sportu oraz Komisji Kultury, w której zasiadają.
Zostaliśmy wyłączeni z prac, nikt się z nami nie liczy (…) Chce mi pani powiedzieć, że to jest ułatwienie pracy radnego. Proszę nie mówić, że nie chcieliśmy wziąć udziału w debacie, w PWSW, bo to jest kłamstwo – powiedział Wojciech Błachowicz.

Sprawę tą wyjaśnił Tomasz Kuźmiek, podkreślając iż posiedzenie komisji zwołano zgodnie ze statutem, a ci którzy chcieli wziąć udział w debacie zostali z posiedzenia zwolnieni.

Anna Fortuna