Grzegorz Braun w Przemyślu

22 lipca 2020

„Przybywam tutaj do Państwa w celach bardzo poważnych, bardzo politycznych, to nie jest spotkanie klubu dyskusyjnego, to nie jest klub gawędziarza” – zapowiedział poseł Grzegorz Braun na samym początku spotkania w hotelu „Accademia” z kilkudziesięcioma młodymi przemyślanami. Byli wśród nich członkowie Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej, także sympatycy partii politycznej Grzegorza Brauna, czyli „Korony Polskiej”, jak również wolnościowej partii „KORWiN”. Słowem, byli to zwolennicy federacyjnej partii „Konfederacja Wolność i Niepodległość”, a zarazem sympatycy jednego z jej liderów, znanego reżysera i scenarzysty, także nauczyciela akademickiego i publicysty.  

 Po prawie godzinnym przemówieniu, pan poseł  rozdał publiczności kartki do zapisywania pytań. Jednocześnie poprosił kamerzystę „Portalu Przemyskiego” o wyłączenie kamery, żeby – jak argumentował – „zachować w części przynajmniej tego spotkania jego ekskluzywny charakter, bo jeżeli wszystko można pokazywać w Internecie, to po co przychodzić na jakieś spotkania”. 

Rozumiem, że była to prośba do mego partnera z kamerą, a nie do mnie siedzącego w pierwszym rzędzie z dyktafonem w ręku. W końcu uczestniczyłem w tym politycznym spotkaniu nie jako zwolennik Konfederacji, tylko jako dziennikarz, a więc nie mógłbym zachować tej „ekskluzywności”  tylko dla siebie. Przeto pozwolę sobie streścić  lub przytoczyć odpowiedzi pana posła Grzegorza Brauna  na najciekawsze – moim zdaniem – pytania. 

Kwestia inwigilacji Konfederacji  

Tu pan poseł odwołał się do artykułu: „Służbami w Konfederację” z najnowszego numeru  dwutygodnika „Najwyższy Czas”, którego autorzy zapewniają, iż posłowie „Konfederacji”, w tym także poseł Grzegorz Braun, byli obiektem co najmniej dwóch spraw operacyjnego rozpracowania przez służby specjalne. Otóż, w działaniach pod kryptonimem „Sputnik” próbowano szukać w tym politycznym ugrupowaniu rosyjskich agentów, a pod kryptonimem „Tęcza” sprawa dotyczyła inwigilacji środowisk homofobicznych w Polsce. W tym miejscu pan poseł zauważył, że „jeżeli w tej jednej służbie aż dwie sprawy operacyjnego rozpracowania, no to myślę, że inni nie gorsi, też tam nad nami pracują. Żarty, żarty, ale podobno w grę wchodzą nielegalne praktyki, czyli np. zlecanie podsłuchu bez sankcji sądowej, prokuratorskiej, na podstawie takich zleceń fejkowych, czyli podsłuchujemy niby przypadkowe numery, niby nie wiedząc do kogo się dodzwonimy, albo też w ramach ćwiczeń dla adeptów w Służbie wyznaczane są takie zadania, że kogoś tam się słucha.”  Poseł Braun przyznał zarazem, że inwigilowano go również za czasów rządów PO-PSL, o czym dowiedział się post-factum. Wówczas w sprawie pod kryptonimem „Cmentarze” figurantami mieli być właśnie Grzegorz Braun i Stanisław Michalkiewicz. ABW sprawdzała, czy przypadkiem jacyś prowokatorzy nie planują zbeszczeszczenia cmentarzy żołnierzy sowieckich w Polsce, co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na ówczesne bardzo poprawne stosunki Polski z Rosją. Te historie poseł Braun podsumował stwierdzeniem, że „każdy pretekst jest dobry, żeby przeciwnika politycznego nielegalnie inwigilować”.    

Jakie plany Konfederacji wobec telewizji rządowej?

Poseł Braun pochwalił tu autora pytania za określenie tej telewizji jako „rządowej”, a nie nazwanie jej „publiczną”.  Dla posła jest to bowiem „kurwizja, czyli telewizja Jacka Kurskiego”. Jego zdaniem, nie ma szans na przebicie się przez propagandę w TVP. I stąd wniosek, że „TVP trzeba zaorać. Trzeba wystawić na przetarg te różne gmachy bezużyteczności publicznej. I  trzeba zacząć uczciwie. (…) Katolicka nauka nie pochwala przyjmowania takiej logiki, że cel uświęca środki. Jeśli nawet byłby to cel święty, to osiąganie go niegodziwymi sposobami jest niegodziwe i nie  może prowadzić do niczego dobrego”. Poseł zauważył jednak, że oprócz telewizji rządowej są media internetowe:  „zasięgi telewizji prawdziwie niezależnej … hurtem już przewyższają to, co osiąga telewizja reżimowa w badaniach oglądalności. I dzięki temu w ogóle Konfederacja istnieje. Ale oczywiście jest potrzebne, żeby była telewizja władzy, żeby rząd dysponował tym narzędziem do tego, żeby komunikować kiedy chce i co chce. To jest potrzebne. W Rzeczypospolitej Polskiej to jest wskazane, żeby władza miała takie możliwości, ale jest zawsze niewskazane, żeby władza monopolizowała jakąś dziedzinę. U nas monopolizuje de facto, to znaczy skoro wydaje koncesję na nadawanie telewizji, no to może ją też odebrać, i już parę razy była taka sytuacja, że to się ważyło. Ojcami założycielami tego porządku, ładu, kto był? No, nieboszczycy Jaruzelski czy Kiszczak, prawda? Oni jeszcze zaprowadzali  ten „ład w eterze”. Już nie bezpośrednio, ale przez swoich ludzi. Przypomnijmy, założyciel telewizji WSI-24 (poseł Braun tak nazywa telewizję TVN-24), pan Walter, był osobistym listem rekomendowany przez Jerzego Urbana jeszcze Wojciechowi Jaruzelskiemu jako tak zdolny propagandzista, że trzeba go promować. To przypomniałem tutaj, żeby nie było, że ja tylko nad tą „kurwizją” się pastwię, i że tylko tutaj widzę problemy. Notabene, WSI-24 (czyli TVN-24),  razem z całym koncernem, to dzisiaj nie jest żadna tam, jak niektórzy usiłowali mówić w tej kampanii. To nie Niemcy nam robią , tylko to na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych  mają siedziby Zarządy właścicielskie tych mediów post-peerelowskich. Pani ambasador Mosbacher nie przypadkiem groziła palcem wszystkim, którzy by się chcieli zamachnąć na wolne media w Polsce. Wolne media, ale niektóre ani nie płacą tutaj podatków – patrz: media społecznościowe, które mają siedzibę np. w Kalifornii…”.  Poseł zarzucił tym największym mediom społecznościowym anonimowe stosowanie cenzury: „Oni się tak tłumaczą, że to Wy zamieszczacie co chcecie; że to ludzie są dostarczycielami zawartości, a oni tylko utrzymują taki słup ogłoszeniowy. To nie jest prawda, bo cenzurują. Cenzorem polsko-języcznego facebook’a  jest – z woli właścicieli amerykańskich- francuska rządowa  agencja prasowa AFP. Występuje jako miarodajny cenzor polskiego facebook’a. I w związku z tym jest to sytuacja, w której nawet gdybyśmy mieli pieniądze, wolę, siłę, i chcielibyśmy się procesować z kimś, to my nawet nie wiemy, w której stajni stoi ten koń, z którym mielibyśmy się kopać.  I to Rzeczpospolita Polska musi zmienić!.”  

W tym miejscu pan poseł  odniósł się do gościnnej wypowiedzi obecnego na spotkaniu prezydenta miasta Przemyśla, Wojciecha Bakuna, który postulował wzmocnienie pozycji samorządów w Polsce: -„Tak, jest samorząd. Oczywiście Polska ma piękne tradycje samorządności. Ziemie polskie rozkwitały przez wieki wcale nie podciągnięte pod wspólny mianownik we wszystkich dziedzinach. Po prostu, ludzie są różni. Jedni wolą mieszkać nad morzem, a drudzy w górach, i mają różne upodobania. I nie ma żadnego powodu, żeby wszędzie wszystko było tak samo urządzone. Ale są sprawy, w których samorząd nie da rady. I od tego mamy państwo. Mamy mieć Najjaśniejszą Rzeczpospolitą, która nas czy to w sprawach obronności, w sprawach informacji, dezinformacji, reprezentuje i nie pozwala łobuzom monopolizować polskiego rynku. (…) My na co dzień też potrzebujemy, żeby państwo, Rzeczpospolita Polska, nas broniła przez łobuzami, którzy np. chcą nas okraść, skoczyć na kasę pod pretekstem roszczeń.”  

Ocena zachowania ambasador Mosbacher

Poseł Braun nie zawahał się wyrazić tu swoją negatywną opinię, zresztą nie tylko wobec pani ambasador USA:

-Myślę, że pani ambasador Mosbacher, tak jak wcześniej pani ambasador Azari  (ambasador Izraela w Polsce do sierpnia 2019), czy tak jak dzisiaj ambasador Ukrainy, pan Deszczycia, myślę, że ci ludzie, z różnych przyczyn, ale jednak ma to pewien wspólny mianownik, no po prostu złamali nawet nie niepisane zasady, tylko pisane konwencje międzynarodowe, które powinny obowiązywać wszystkich dyplomatów. I dyplomacja to jest taka sztuka, w której najważniejsza jest zasada wzajemności. Jeżeli pozwalamy sobie robić takie rzeczy , gospodarzyć na naszym terytorium ambasadorom obcych państw, to się potem nie dziwmy. Dlatego też pani ambasador Mosbacher, czy ambasador Deszczycia, powinni zostać pilnie wezwani do tego, żeby opuściwszy terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w aktualnych granicach, udali się do swoich stolic na konsultacje. To jest taka delikatna formuła. Język dyplomacji nie wymaga awantur… 

Media podały, że PiS chciałby przywrócić 49 województw 

Komentując tę medialną informację, poseł Braun stwierdził, że „Prawo i Sprawiedliwość” po prostu zastanawia się, „jak by to zrobić, żeby żadnych kolejnych wyborów nie przegrać? No bo to jest rekord świata, żeby mieć pełnię władzy, wszystkie narzędzia władzy w ręku przez 5 lat i doprowadzić do tak daleko posuniętej niepewności rezultatu wyborów. Doprowadzić do takiej desperacji polskich patriotów spod bardzo różnych znaków, żeby nie być pewnym tego, czy prezydencki kandydat tej formacji doczeka się reelekcji. Czy 49 województw to byłby dobry pomysł? Pamiętam, kiedy Edward Gierek wprowadził te 49 województw, wcześniej było 17. Jak tylko z Katowic pojechał na pierwszego sekretarza PZPR do Warszawy, to zrobił wszystko, żeby mu nie wyrósł konkurent. I był to pomysł na to, jak zdegradować kolegów pierwszych sekretarzy wojewódzkich. I teraz motywacja Prawa i Sprawiedliwości jest dokładnie taka sama. To znaczy z jednej strony ten nowy podział terytorialny byłby pretekstem do tego, żeby szybciej przeprowadzić wybory, jeżeli PiS sobie wyliczy, że mu się to opłaca. Z drugiej strony, w ciągu tych ostatnich kilkunastu lat na funduszach europejskich wyrośli bardzo baronowie wojewódzcy. To znaczy Sejmiki Wojewódzkie, marszałkowie, bo oni dzielą duże konfitury. I na ile jestem w stanie się w tym połapać, to także taki efekt miałoby zwiększenie liczby województw, że ci wielcy dzisiaj baronowie, tak o dwa czy trzy numery by zmaleli. To jest taka gra polityczna…” 

Jaki ustrój przewiduje Pan dla Polski?

-Ja chciałbym powrotu Polski do pełni jej formy dziejowej, najlepszej, i namawiam Państwa, żebyście się modlili o podniesienie i utrzymanie Korony Królestwa Polskiego. Ja nie jestem demokratą wierzącym. W tej sprawie jestem niewierzącym-praktykującym. Biorę udział w grze demokratycznej w myśl takiej zasady, że nie trzeba rzecz oddawać walkowerem. Ale jak mnie kto pyta, to tak uważam, że demokracja to jest ustrój niegodziwy i oszukańczy w tak znacznym stopniu, że ja osobiście wolałbym umrzeć raczej jako poddany, niż jako obywatel. Bo obywatel to ktoś, kto musi się obywać bez wszystkiego co najpiękniejsze,  i do życia indywidualnego, narodowego, państwowego najbardziej potrzebne. Ale program Korony jest: na dziś, na jutro, na pojutrze. Dziś – przede wszystkim obronić się. Jeśli ktoś będzie pytał o mój monarchizm, to na specjalne życzenie publiczności mogę godzinami, do białego rana, o tym opowiadać. Ale to nie jest w tej chwili moja największa troska. Moja największa troska dziś, w 2020 roku, jest taka, żeby Polska była, a potem zróbmy wszystko, żeby nam wydobrzała. Na dziś zagadnienie jest takie, czy Ona w ogóle przetrwa? I chodzi tutaj nie tylko o zagrożenia wojenne, czy zagrożenia finansowe, ale po prostu o zagrożenie wrogim przejęciem za długi. To jest perspektywa bardzo realna. Przypomnę, że wiosną tego roku zadłużaliśmy się miliard dziennie. Pod pretekstem walki z korona wirusem, z mniemaną pandemią, rząd zatrzymał gospodarkę, zamroził funkcjonowanie państwa, doprowadził do katastrofy społeczno-ekonomicznej. No i, jak to zwykle u socjalistów, pośpieszył na pomoc. Bo socjalizm to jest system, w którym się bohatersko zwalcza problemy, które się samemu stworzyło”. 

W dalszej wypowiedzi pan poseł wskazał na zagrożenie demograficzne: „Poza tym Polska jest zagrożona na tym poziomie zupełnie elementarnym, biologicznym, ponieważ Polska  się zwija demograficznie. Polaków za  mało się rodzi, a za dużo umiera lub wyjeżdża. I trend jest taki, że w przyszłości, za kilkanaście lat, jeśli utrzymałyby się aktualne trendy, to wejdziemy w strefę bez odwrotu. Bo nawet bez wojny, bez jakiejś katastrofy większej, będzie się walić piramida finansowa ZUS. Będzie się zwiększać radykalnie liczba biorców systemu, przy malejącej liczbie ciężko pracujących i zdolnych do tego, by zadbać o siebie. I Polska zejdzie ze sceny dziejowej bez zaborców czy okupantów. I to jest bardzo realne niebezpieczeństwo…”

Dodajmy tu, że w innym miejscu swojej wypowiedzi pan poseł podobny los wieszczy Francji i Niemcom, o których to krajach wyraził się, że „to wszystko zdycha. Niemcy to mówią, że najtwardsi państwowcy, patrioci niemieccy, o których nawet w mediach w innych krajach i nawet w Niemczech piszą, że to straszni faszyści są, niektórzy z nich mówią: my nie mamy głowy żeby myśleć o odzyskaniu Wrocławia czy Opola, dlatego, że my mamy problem kalifatu nadreńskiego, czy zjednoczonych emiratów meklemburskich. (…) Francja? W tym roku widziałem filmik, jak tańczą Arabowie i cieszą się z wyboru swego mera podparyskiej miejscowości. To jest zaorane. Doktryny wymieszania się ras skutkują tam katastrofą społeczną. Polska jest rajem na Ziemi, bo nie napytała sobie tego typu problemów”.    

Jakie zmiany konstytucyjno-ustrojowe chciałby Pan wprowadzić?

-To wszystko trzeba odchudzić i skrócić. 460 posłów w Sejmie? To jest kompletny absurd. Dlatego, że to jest mnogość zapewniająca pełną anonimowość. A więc brak odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje. Z  Waszego Okręgu nr 22 wybraliście 12 posłów, których nawet nie znacie. (…) Senatu  nie likwidować dlatego, że jest to piękny relikt dawnej Rady Królewskiej, ale odchudzić przynajmniej o połowę. Posłów jest moim zdaniem trzy razy za dużo. I tak samo cała administracja, spółki zależne, spółki Skarbu Państwa. Zarządy firm miejskich i spółki zależne od miasta. Nawet jeśli to robią najpoczciwsi ludzie, no to okazja czyni złodzieja. Poza tym, to jest taki ciężar biurokracji, że normalny kraj tego nie uniesie. No i Polska nie unosi…”

Czy jesteśmy w stanie pozbyć się PO-PiS-u?

-Co do PO-PiS-u, to tam zdarzają się całkiem normalni, z pozoru całkiem fajni Polacy. To nie w tych ludziach najczęściej jest problem. Problem jest taki, że PiS trzeba poddać destalinizacji od góry. (…) Bo kłopot będzie, jak się to wszystko zawali. Bo będzie to konwulsja dla całego państwa, i będzie to „wieloryb gnijący na plaży”. Polski nie zrobimy na Księżycu. Mamy ją zrobić tutaj i teraz. Mamy ją uratować. Więc nie możemy iść do akcji politycznej, która z góry jakąś grupę wyklucza od dalszego zaangażowania, eliminuje z życia publicznego. Nie możemy takiego błędu popełniać, bo siły nasze zbyt skromne. Chyba, że jak tu wszyscy siedzicie, nagle wszyscy wstąpicie do „Korony”, to może zmienię zdanie w tej sprawie. 

Czy wybory prezydenckie zostały sfałszowane? 

-Na pewno protesty wyborcze mają swoje podstawy. Na przykład historia Jeżowego, gdzie delegowana przez Konfederację członkini Komisji Wyborczej została usunięta z tej Komisji, bo nie chciała założyć maseczki.  Powoływała się na to, że sam minister mówił, że jak ktoś nie może, to nie musi. Ale w żadnym wypadku nie należy się cieszyć z wykorzystywania ewentualnych zasadności części protestów wyborczych, wykorzystywanych do kołysania państwem po to, żeby np. rozpętać jakiś Majdan, np. w jakimś dużym mieście z udziałem młodych-wykształconych z dużych miast. A to jest scenariusz, który może być grany latem czy jesienią bieżącego roku. Należy się więc stanowczo przeciwstawić takim prowokacjom.

Co Pan sądzi o pseudo-ekologicznych ugrupowaniach takich jak „Greenpeace”?

-Nic dobrego. One wykorzystują emocje młodych ludzi po to, żeby prowadzić lobbing na rzecz jednych korporacji przeciwko drugim. I prowadzą działalność polityczną, która na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oznacza kwestionowanie suwerenności państwa polskiego. 

Kwestia Lwowa i Polaków na Ukrainie

-Lwów to było jedyne prawdziwie europejskiego formatu miasto na mapie Rzeczypospolitej Polskiej do II Wojny Światowej. Lwów to było miasto, z którym żadne inne nie może się równać. Ważne, żeby Polacy o tym pamiętali, ale jednocześnie żeby nie pozwolili nikomu wykorzystywać naszego sentymentu do „kołysania łódką”. Żeby Polacy nie pozwolili innym wybrać momentu, w którym nasze sentymenty miałyby zadziałać, bo wtedy działają przeciwko nam. Chodzi o to, żebyśmy sami panowali nad sobą w wymiarze osobistym i państwowym. Miejmy pamięć tak długą, jak to tylko możliwe, ale nie bądźmy pamiętliwi. Nie pozwalajmy, aby ta pamięć uruchomiła w nas odruchy na poziomie „psa Pawłowa”. Trzeba najpierw panować nad sobą w każdym calu. Trzeba mieć najpierw poważne państwo, i wtedy wszystkie rzeczy można rozwiązać, także problemy w stosunkach polsko-ukraińskich. Można powiedzieć, że stosunki polsko-ukraińskie to jest jeden wielki problem. To, że od 4 lat nie można tam szukać i nie można po katolicku pochować szczątków ofiar ludobójstwa ukraińskiego na Polakach. Nawet nie można powiedzieć: „cisza nad tą trumną”, bo ci Polacy bez żadnych trumien, nie wiadomo gdzie zakopani. A na co czekają Ukraińcy? Po prostu czekają, aż wymrą ci Polacy, którzy wiedzą mniej więcej pod którym lasem, na jakim polu świeczkę czy krzyż należy postawić? 

 Na koniec chciałbym zauważyć, że pan poseł Grzegorz Braun wprawdzie przeglądał wszystkie karteczki z pytaniami, ale do mojej, którą wręczyłem mu osobiście, nie był łaskaw się odnieść. W tej sytuacji pozostaje mi podzielić się refleksją, że skoro niedawny wynik wyborczy kandydata Konfederacji nie różni się w istotny sposób od wcześniejszego wyniku tego ugrupowania w wyborach do Sejmu RP, przeto trudno traktować poważnie ogłoszenie przez pana Krzysztofa Bosaka wielkiego sukcesu tej formacji w ostatnich wyborach. Nie musimy więc chyba poważnie traktować marzeń pana posła Brauna o „ratowaniu Polski przez wprowadzenie ustroju monarchicznego”. I wprawdzie trzeba przyznać, że demokracja jest ustrojem bardzo niedoskonałym, ale zarazem nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, iż – jak do tej pory – ludzkość nie wymyśliła  ustroju bardziej sprawiedliwego i bardziej chroniącego przed ewentualną ograniczonością lub tyranią monarchy, jakże znaną z kart historii. 

(tekst i zdjęcie – Jacek Borzęcki)