Elżbieta Łukacijewska otwarcie krytykuje zarząd Platformy Obywatelskiej
Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie przypuszczał, że po wyborach do europarlamentu Elżbieta Łukacijewska otwarcie będzie krytykowała swoich kolegów partyjnych. Wypadki potoczyły się jednak w taki sposób, że Łukacijewska trafiła na pierwsze strony ogólnopolskich gazet i usłyszeli o niej w Polsce wszyscy.
Przed wyborami władze PO próbowały zepchnąć Łukacijewską na siódme miejsce na liście. Miejsce złe, bo dla znających się na realiach wyborczych jest wiadomo, że z takiego miejsca raczej mandatu się nie bierze. Europosłanka wywalczyła, wiedząc że na ,,jedynkę” nie ma szans, ostatnie miejsce na liście Koalicji Europejskiej. Paradoksalnie ostatnie miejsce nie jest takie złe, bo na tę pozycję łatwo pada wzrok wyborcy przy urnie i równie łatwo jest znaleźć nazwisko swojego ulubionego kandydata jak na pierwszej pozycji.
Łukacijewska, by dostać się do PE, musiała pokonać pochodzącego ze okręgu świętokrzyskiego Czesława Siekierskiego z PSL, który ,,jedynkę” na Podkarpaciu otrzymał w wyniku umowy koalicyjnej PO z PSL. I w przeciwieństwie do PSL-owca Łukacijewska ,,gryzła trawę” by wywalczyć mandat. Zorganizowała 43 konferencje prasowe, przejechała województwo w trakcie kampanii kilka razy, obwiesiła swoimi banerami cały okręg. Tajemnicą poliszynela jest to, że także zdobyła poparcie części proboszczów w swoim okręgu wyborczym. Mandat wywalczyła, zdobywając o dwa tysiące głosów więcej niż główny konkurent.
Zaraz po wyborach doszło do zwarcia Łukacijewskiej z władzami Platformy Obywatelskiej. Najpierw zorganizowała konferencję prasową na której stwierdziła, że listę PO z Rzeszowa do krajowego parlamentu powinna otwierać kobieta, czyli w tym przypadku Krystyna Skowrońska. Potem doszło do wymiany zdań między nią a Grzegorzem Schetyną, który lekceważąco wyraził się o wyborcach z Cisnej, a nawet z całego Podkarpacia. Gdy na tweeterze ktoś go spytał, jak Łukacijewska wygrała w gminie Cisna położonej w tradycyjnym bastionie PiS-u czyli Podkarpaciu. Schetyna odpisał:
Ludzie z zewnątrz. Napływowi. Wielu z Dolnego Śląska i Wrocławia.
Na wpis Schetyny, który w gruncie rzeczy przyznaje, że PO nie jest w stanie wygrywać na Podkarpaciu odpowiedziała Łukacijewska:
Grzegorz, mieszkańcy Cisnej to nie „ludzie z zewnątrz”, tu wszyscy jesteśmy swoi i stąd. To wspaniała wspólnota, gościnna, otwarta i przedsiębiorcza. Jestem dumna, że mieszkam w Cisnej i dziękuję wszystkim moim sąsiadom za oddane głosy na KE. Na pewno idziemy po więcej!
Posłanka z Cisnej posuwa się dalej. Twierdzi, że jest rzadkim w PO przypadkiem polityka posiadającego ,,jaja” i uważa, że gdyby to ona prowadziła sprawy partii to na pewno działoby się tam lepiej. Być może Łukacijewska głośno mówi to, o czym doły partyjne rozmawiają szeptem. Odgryzając się swoim kolegom posłanka jednak niewiele ryzykuje. Ma zapewniony mandat europosła na kolejne pięć lat, ma także zapewnioną wysoką emeryturę europejską. Praktycznie władze PO nie mogą już jej niczym postraszyć. Ona natomiast stała się niewygodnym świadkiem opowiadającym o tym jak źle się dzieje w Koalicji Europejskiej, którą właśnie opuściło z hukiem PSL. I jeśli nawet Łukacijewska nie pokona ostatecznie Schetyny, to jej akcja już kosztowała KE sporo strat wizerunkowych.
Zdjęcie: facebook.com/lukacijewska