Dziś rocznica zdobycia Monte Cassino. Czy wiecie że to przemyślanin wszedł tam jako pierwszy?
Był przemyślaninem, choć urodził się w Moskwie, jako syn carskiego oficera. Lecz maturę Kazimierz Gurbiel już zdawał w naszym „Słowaku” w 1937 roku. Zaraz po szkole, postanowił związać się z armią. Wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii. Dwa lata później, po wybuchu wojny, jako uczestnik Kampanii Wrześniowej wpadł w ręce NKWD. Po aresztowaniu trafił do sowieckiego łagru, w którym przyszło mu spędzić dwa ciężkie lata.
Uwolnienie przyszło po powstaniu w ZSRR polskiej armii, formowanej przez generała Andersa. Jego dalsze losy są ściśle związane z tą bohaterską formacją. Wyjście wojska do Iranu, długa wędrówka po Azj i północnej Afryce, w końcu lądowanie we Włoszech. Tam Kazimierz Gurbiel zasilił 12 Pułk Ułanów Podolskich. W trakcie szturmu klasztoru Monte Cassino, 18 maja 1944 roku został dowódcą patrolu ułańskiego. To ten oddział, jako pierwszy dotarł na szczyt, jeszcze chwilę wcześniej zajmowany przez Niemców. Niedługo później na gruzach klasztoru zawisł proporczyk pułku, uszyty przez innego przemyślanina Jana Donocika, po nim polska flaga. Dopiero w trzeciej kolejności na wzgórzu zatrzepotał sztandar Wielkiej Brytanii.
Po bitwie, szczęście przestało się uśmiechać do naszego bohatera. Już w lipcu 1944 roku został ranny, wskutek czego stracił nogę. Po wojnie zadomowił się w Anglii, później w USA. Jednak Kazimierz Gurbiel nigdy nie zapomniał o Przemyślu. Po trzydziestu latach od końca wojny wrócił do swojego rodzinnego miasta. Zmarł 27 stycznia 1992 roku. Ciało pana Kazimierza spoczywa na cmentarzu głównym. Jego imię nosi jedna z przemyskich ulic (łączy ulicę Krakowską z ulicą Monte Cassino).