Dobro Przemyśla. Czyli konkretnie co?
Dobro Przemyśla. Po dwóch latach od wyborów, dalej nie wiemy co nim jest. Tymczasem kredyty należy spłacać. Wspólne działanie wymaga minimum porozumienia rządzących i opozycji w zasadniczych sprawach miasta. Przez dwa lata kadencji prezydenta Wojciecha Bakuna, Rada Miejska ani razu nie odbyła debaty na temat stanu miasta, najważniejszych jego problemów i pomysłów nad ich rozwiązaniem, której wynikiem byłby np. dokument określający, co radni rozumieją pod hasłem „dobro Przemyśla”.
Pierwszego roku, kiedy za obecnym prezydentem stała większość radnych, Bakun nie wykorzystał. Swoich obietnic wyborczych nie zamienił w program swojej pięciolatki. Nigdy go nie poznaliśmy. Dlaczego? Może dlatego, że myśli, iż trudno będzie go rozliczyć z deklaracji, które nie padły. W ten sposób nadwyrężył pokładany w nim przez przemyślan kredyt zaufania. Więcej, prezydent zaspał i po roku opozycja objęła większość w Radzie. Wspólnie dla Przemyśla pozostało już tylko w nazwie prezydenckiego klubu i od tego czasu jesteśmy obserwatorami przepychanek i pyskówek prawie przy każdym temacie, nad którymi radni obradują.
Rządzenie nie jest proste, bo wynik głosowań jest trudny do przewidzenia. Przewaga wynosi raptem jeden głos, w dodatku kluby nie są pewne swoich członków. Często nie pomaga nawet wprowadzenie dyscypliny klubowej. Radnych, bardziej niż wspólnota i konkretne rozwiązywanie spraw Przemyśla i przemyślan, interesuje wynik PR-owych czy ideologicznych pojedynków. Przy czym każdy deklaruje, że wszystko co robi, robi dla dobra miasta. M. in. w ten sposób za uchwałę „anty-LGBT” Przemyśl może stracić szanse na fundusze norweskie. Europejskie też stoją pod znakiem zapytania…
W formule ,,w trosce o dobro Przemyśla” – brać kredyt czy nie brać – zapytał mieszkańców na facebook’u Maciej Kamiński, przewodniczący Rady Miejskiej. Odpowiedział prezydent Wojciech Bakun i zarzucił Kamińskiemu wprowadzanie czytelników w błąd, żądając podania „całej prawdy – na co jest kredyt i z jakiego powodu ma być zaciągnięty?” 5,5 mln zł ma zasypać dziurę w budżecie po tym, jak miastu spadły dochody z podatków. A te zmalały ze względu na pandemię. – Postaram się jutro w wolnej chwili zamieścić rzetelne kompletne tłumaczenie sytuacji w jakiej znajduje się miasto- zadeklarował Bakun (na marginesie pisząc, deklaracji nie spełnił – nie pierwszy raz zresztą).
Jednak Kamińskiego bardziej interesowała odpowiedź na pytanie jednego z internautów, czy prezydent pamięta swoją deklarację wyborczą, w której obiecywał, że nie będzie brał kredytów? Ten nie bardzo pamiętał, co skrzętnie zostało mu wypomniane przez dyskutantów, jak i to, że nie ma pomysłów jak wybrnąć z obiecanek złożonych dwa lata temu. W internetowej dyskusji pojawiło się jeszcze kilka innych tematów: nieporządek w mieście, budowa centrum sportowo-rekreacyjnego z basenem, opłaty targowe na zielonym rynku itp… – Z całym szacunkiem Panie Prezydencie- napisała internautka- wybrano Pana w ramach protestu przeciwko uprawianej w mieście polityce przez Pana poprzednika. Ludzie wierzyli i mieli nadzieje. Spontanicznie Pana wybrali i ja też jestem Pana wyborcą (…). Ludzie tamtego i tamtej polityki mieli po prostu dość. Więc na co Pan liczy? Czy na to, że ten zadowolony i głupi lud uwierzy w Pana obietnice i znowu na Pana zagłosuje? Proszę się mocno zastanowić i postępować tak, aby Pana również nie mieli dość – zakończyła.
W odpowiedzi od prezydenta uczestnicy internetowej dyskusji usłyszeli, że Miasto spłaciło ponad 30 mln zł kredytu, więc po dwóch latach zadłużenie miasta spadło ze 152 mln do ok. 120 mln złotych. Bakun się chwalił, kontynuując – Zupełnie czym innym jest potrzeba przetrwania okresu pandemii, którego ani samorząd, ani rząd nie planował. Ale poradzić musimy sobie wspólnie, co jak widać nie wszyscy rozumieją, wyraźnie ,,pijąc” do Kamińskiego. – Ekonomia jest nieubłagana, jak chcemy wydawać (a czasami musimy), to musimy mieć wpływy. Jak widać nie każdy rozumie podstawy ekonomii – znów prezydent odgryzł się przewodniczącemu.
Mimo wielokrotnie powtarzanych dwustronnych deklaracji o współpracy dla dobra Przemyśla – internauci z niedowierzaniem dopytywali: – Dlaczego nie potraficie razem działać? Choćby w sprawie zadłużenia i tego jak pozyskać nowe dochody do budżetu miasta. Przecież to PiS zostawił Przemyśl w finansowej ruinie – wypominali Kamińskiemu internauci wspierający w dyskusji Bakuna. Nowy prezydent zapowiadał oszczędzać na wszystkim, by spłacić 150 milionów za poprzedników. I to w części zrealizował. Pozostała do spłaty kwota kredytów i obligacji w roku 2020 to 121 862 478,03 złotych. Pytanie, czy w 2021 roku budżet miasta uniesie obsługę zadłużenia pozostaje więc aktualne, mimo podjętego wysiłku spłaty i małego sukcesu opartego na kolejnym kredycie, z którym spłacono poprzedni. Aktualne więc pozostaje także pytanie, w jaki sposób i skąd zasilać miejski budżet w dochody? Tym bardziej, że średni spadek dochodów w gminach w 2020 roku z PIT wyniesie prawie 7 proc., a z CIT – blisko 8 proc. Jest on efektem zmian ustawowych w podatku dochodowym od osób fizycznych, który nie został samorządom zrekompensowany.
Dodatkowo na spadek dochodów wpływ mogą wywrzeć skutki pandemii, co jeszcze bardziej może skomplikować sytuację. Potrzeba więc nowych miejsc pracy, nowych firm i nowych dochodów! Jakie komunikaty w tej kwestii mają dla nas po dwóch latach liderzy rządzący Przemyślem? Jak w tym zakresie pojmują dobro Przemyśla i czy wiedzą jak je osiągnąć?
Równolegle z dyskusją nad kolejnym kredytem, radni powinni rozmawiać o rynku pracy. Ten kształtują stosunki pomiędzy pracownikami a pracodawcami. Prezydent Bakun lubi zrzucać z siebie odpowiedzialność, tam gdzie uważa, że prawo nie daje mu bezpośrednich kompetencji, możliwości reakcji i działania. Czy faktycznie Miasto nie ma wpływu na panujące na rynku pracy relacje? Gdyby tak było, kwestia bezrobocia nie byłaby debatowana w kolejnych kampaniach wyborczych. Kiedy Bakun obejmował funkcję prezydenta bezrobocie w Przemyślu wynosiło 10,6 proc. Dzisiaj jest nieznacznie wyższe – 11,2%, co po wiosennym, tegorocznym „lockdown’ie” pokazuje, że pracujący przemyślanie, mają stabilną pracę. Zapewne o takim, a nie innym wyniku bezrobocia, decydują stanowiska urzędnicze i mundurowe, oraz to, że tendencja z lat 2014/2018, kiedy mniej podmiotów gospodarczych wyrejestrowało działalność niż zarejestrowało, utrzymuje się (to po epidemii wymaga jednak sprawdzenia).
W Przemyślu pracodawcy narzekają na duży deficyt siły roboczej wśród osób młodych, niskie wykształcenie i słabe kompetencje. I mają rację. Potwierdza to wysoki odsetek bezrobotnych z wykształceniem podstawowym. To świadczy też o niedostosowaniu oferty edukacyjnej do potrzeb rynku pracy, ale także o skłonnościach do dziedziczenia negatywnych wzorców społecznych, bierności zawodowej, niskiej elastyczności zawodowej w kontekście przekwalifikowania, podnoszenia swoich kompetencji. Edukacja młodzieży, to kompetencje i odpowiedzialność Miasta. Określono co w tej dziedzinie radni uważają za dobro Przemyśla?
Z drugiej strony pracownicy i kandydaci na pracowników narzekają na wysokość osiąganych zarobków. One stanowią zasadniczy czynnik wyboru drogi kariery, określa atrakcyjność i jakość lokalnego rynku pracy. W przypadku niezaspokojenia potrzeby wynagrodzenia na odpowiednim poziomie następuje stopniowy odpływ wykwalifikowanej siły roboczej do większych ośrodków gospodarczych, bądź emigracja zarobkowa. I z tym zjawiskiem mamy do czynienia w Przemyślu. Temu Ratuszowi trudno faktycznie zaradzić. Nie jesteśmy szwajcarskim miastem, gdzie mieszkańcy mogą sobie uchwalić w referendum wyższe minimalne wynagrodzenie. Władze, w dialogu z pracodawcami mogą uzależnić wysokości miejskich podatków od wysokości płac netto wypłacanych swoim pracownikom lub od inwestycji gwarantujących nowe i trwałe miejsca pracy, wymagające np. specjalistycznego dokształcenia pracowników i związania ich z miejscem pracy i z miejscem zamieszkania. Czy w tej kwestii określono co jest dobrem dla Przemyśla?
Na specyfikę przemyskiego rynku pracy wpływa jego przygraniczne usytuowanie. Bliskość granicy od wielu lat była źródłem dochodów lokalnej społeczności i dotąd odgrywa kluczową rolę w mieście. Niestety jest to ciągle w dużej mierze „szara strefa” – nielegalny handel, nielegalne sprowadzanie towaru, nielegalne zatrudnianie tzw. ”taniej siły roboczej” z Ukrainy. Strumienia tych nielegalnie zarobionych pieniędzy państwo nie potrafiło ukrócić ani opodatkować, a Miasto nie stworzyło ofert inwestycyjnych, chociażby w turystyce i rekreacji, żeby je zagospodarować i zalegalizować. To, co mogło być siłą napędową przemyskiej gospodarki, opacznie ją zniszczyło. Czy Ratusz ma pomysł jak odwrócić ten trend? Więcej, czy Ratusz ma pomysł jak potencjał transgraniczności Przemyśla zamienić na faktyczne nowe miejsca pracy i dochody do miejskiej kasy? Gdzie tu jest dobro Przemyśla?
Dla dobra Przemyśla trzeba ściągać inwestorów! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zwłaszcza namówić kogoś spoza miasta do wyboru Przemyśla na realizację nowego biznesu. Prezydent Bakun, od kiedy objął urząd, przeprowadził wiele rozmów z potencjalnymi inwestorami, zachęcając ich do lokowania swoich interesów w nadsańskim mieście – czytamy na oficjalnej stronie miasta. – Były to nierzadko trudne rozmowy, bo choć nie można Przemyślowi odmówić uroku i potencjału, z jakichś względów szefowie firm nie decydują się na inwestycje (…) – czytamy w miejskim internecie.
Jak trudno przekonać biznes do Przemyśla wie Tomasz Szybiak. Przemyski przedsiębiorca, niemal dwa lata przekonywał właścicieli meblowej firmy Benix do inwestycji w mieście. Co ostatecznie ich przekonało? – Przychylność prezydenta Przemyśla, a także „natarczywość” Tomasza Szybiaka i pani radnej Moniki Jaworskiej — powiedział lokalnej gazecie właściciel Benix’a B. Kaczorowski. Rekomendacje, otwartość i pomoc władz miasta, to ważne wsparcie dla oferty inwestycyjnej. Jednak jej podstawa to zasoby ludzkie miasta. Te są małe. Także Benix się o tym przekonał. Nie zraża się jednak. Dalej szuka wykwalifikowanych pracowników, a że ich brakuje, proces rekrutacji i szkoleń przedłuża się. Jeżeli szwalnia ruszy pełną parą, będzie miała dobre wyniki, powstanie wtedy nowa fabryka na 600 osób. To może być wymowny znak, że Brama Przemyska jest szeroko otwarta na innych inwestorów.
Ale żeby nie była to tylko barwna promocyjna przenośnia, za otwartymi wrotami na inwestorów musi czekać inna rzeczywistość, do zmiany której potrzebne są miejskie inwestycje. Tymczasem notujemy spadek wydatków inwestycyjnych o 68%, co związane może być z zakończeniem realizacji kapitałochłonnych inwestycji, niewielkimi dochodami własnymi miasta, czy też relatywnie wysokim udziałem wydatków bieżących w wydatkach ogółem.
Miasto atrakcyjne dla inwestorów i nowych mieszkańców jest wtedy, kiedy jest czyste i zadbane, centrum tętni kulturalnym życiem, posiada atrakcyjne tereny rekreacyjne, żłobki i przedszkola są powszechne, szkoły i uczelnie posiadają ofertą kształcenia dostosowaną do potrzeb rynku pracy, ulice i dzielnice są bezpieczne, powierzchnie mieszkalne, usługowe, biurowe i inwestycyjne można tanio wynająć lub kupić, miejskie ulgi podatkowe i systemowa pomoc instytucji wspierających mały biznes są osiągalne dla wszystkich przedsiębiorców, a przede wszystkim dla startujących w małym biznesie. Ten szybko się zakłada, ten szybko zatrudnia i ten płaci stosunkowo największe podatki. I jest stąd. Najszybciej go można przekonać. Tylko trzeba wiedzieć do czego. Dlatego warto mieć plan na Przemyśl i wiedzieć co należy robić wspólnie dla dobra Przemyśla. Po dwóch latach dalej nie wiemy, co jest a co nie jest dobre dla miasta.
Niestety, publiczne face to face Kamińskiego z Bakunem na facebook’u, pokazało kompletną nieumiejętność współpracy dwóch miejskich liderów. Co ciekawe, po dwóch latach obecnej kadencji, każdemu z nich kurczy się kredyt zaufania wyborców. Jakby nie pamiętają, że każdy kredyt trzeba będzie kiedyś spłacić. Kredyt finansowy można rozłożyć na kolejne kadencje samorządu, kredytu zaufania przemyślanom do władz, może nie starczyć do końca trwającej kadencji…
Mariusz Piotr Sidor