Czy władze Przemyśla uzasadniając podwyżkę podatku manipulowały faktami? Tak twierdzi poseł Marek Rząsa
Poseł Marek Rząsa jest zbulwersowany uzasadnieniem podwyżki podatków od nieruchomości. Twierdzi, że rządzący Przemyślem wprowadzili w błąd opinię publiczną.
Poseł Rząsa, jak sam twierdzi, rzadko komentuje poczynania samorządu, który bierze odpowiedzialność za swoje decyzje. Jednak w tym przypadku nie może sprawy przemilczeć, chcąc się odnieść nie tyle co do samej kwestii podniesienia podatków od nieruchomości w Przemyślu, co do uzasadnienia tego kroku.
Rząsa w szczególności nie zgadza się z uzasadnieniem władz miasta, które twierdza, że Samorząd Miasta nie otrzymuje wystarczających środków na realizację zadań, do których jest przymuszony. Najbardziej widać to na przykładzie edukacji, do której rocznie należy dołożyć około 20 mln zł własnych środków (…). Poseł nie zgadza się iż subwencja oświatowa jest za mała (stanowi ona 1/3 dochodów Przemyśla). Zapomoga oświatowa naliczana jest na ogólną liczbę uczniów i jest finansowym wsparciem dla samorządu w wypełnianiu zadań związanych z oświatą.
W roku 2013 różnica pomiędzy dochodami miasta na oświatę, a planowanymi wydatkami wyniosła 17,7 mln zł. Jednak należy pamiętać, że na wydatki te składają się zadania miasta, nie subwencjonowane przez państwo, czyli przedszkola oraz inne zadania opiekuńczo-wychowawcze. Łączny koszt wynosi 17,3 mln. zł. Dodatkowo przy niżu demograficznym z roku na rok wzrasta wysokość subwencji na każdego ucznia, a od 2013 r samorząd otrzymuje dodatkowe środki finansowe na realizację zadań przedszkolnych.
Marek Rząsa wytyka również radnym z PiS, którzy poparli podwyżkę podatku, że nie słuchają oni mieszkańców i najwidoczniej zapomnieli o swoim haśle, z którym szli do wyborów „Słuchamy ludzi, zmieniamy Polskę”. Głosowanie to i układ sił w Radzie Miejskiej pokazuje również, że w Przemyślu umarła lewica.
Z zarzutami posła Rząsy nie zgadza się prezydent Robert Choma, który twierdzi, że wszystko zależy od interpretacji faktów. Włodarz nie ukrywa, że nie rozumie, dlaczego mówiąc o przemyskiej oświacie i jej finansowania samorząd ma oddzielać szkoły i przedszkola skoro w procesie kształcenia są one systemem połączonym. Choma zgadza się, że prowadzenie przedszkoli jest zadaniem własnym gminy, ale to nie samorząd wymyślił przedszkola „za złotówkę”, podobnie jak to nie samorząd ustala wynagrodzenie nauczycieli. Te i inne pomysły są narzucane odgórnie i nie są one zabezpieczone odpowiednimi środkami finansowymi, dlatego też to właśnie konsekwencje ponosi miasto.
Przypomnę, że argument malejącej z powodu niżu demograficznego liczby uczniów, był podstawowym w trakcie proponowanych w ubiegłych latach zmian organizacyjnych w przemyskiej oświacie. Były to decyzje trudne, niepopularne, niosące ze sobą koszty społeczne, które za wszelką cenę staraliśmy się zniwelować – ale konieczne. Niestety nie znalazły one uznania wśród ówczesnych koalicjantów – radnych Platformy Obywatelskiej – w przemyskiej Radzie Miejskiej. A właśnie wtedy kwestię finansowania oświaty w Przemyślu można było w sposób możliwie mało dotkliwy rozwiązać na co najmniej kilka lat mówił Portalowi Przemyskiemu prezydent Choma.
Nawet gdyby przyjąć tok rozumowania Pana Posła to wg danych na koniec grudnia 2014r. dofinansowanie do zadań oświatowych ze środków własnych wyniesie ok. 26,4 mln zł , w tym do przedszkoli ok. 12,7 mln zł. Biorąc pod uwagę pełną realizację planu wydatków i powstałe zobowiązania na koniec 2014r. dofinansowanie do zadań, na które miasto powinno dostać subwencję wynosi ok. 16,7 mln zł. Ponadto należało z dochodów własnych zabezpieczyć wydatki na przedszkola z tytułu ograniczenia opłat za przedszkola (tzw. 1 zł) w wysokości ok. 1,2 mln zł. Zbyt niska subwencja wymusiła również znaczne ograniczenia, w wydatkach rzeczowych szkół tak więc konieczność dofinansowania do zadań na które miasto powinno dostać środki z budżetu państwa w kwocie ok. 20 mln jest jak najbardziej prawdziwe.
Anna Fortuna