Bitwa o Sejm 2019: Konfederacja-Felieton Piotra Dymińskiego

11 października 2019

Były już numery 1, 2 i 3, czyli najwyższy czas na opisanie listy nr 5. Żartowałem. Tym razem o „numerze, którego nie ma”. Konfederacja Wolność i Niepodległość wylosowała „czwórkę”, najczęściej przemilczany numer tej kampanii.

Połączone siły kilku ekscentrycznych liderów: Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun i narodowcy z rozpoznawalnymi Bosakiem i Winnickim. Wspomniałem, że najbardziej przemilczany komitet, bowiem już na starcie prezenter z Polsatu nie potrafił policzyć do 5. Wymienił pierwsze trzy, a później piątkę. Niedawno szczyty na tym polu osiągnęła TVP, która pominęła wynik Konfederacji w jednym z sondaży. Konfederacja w sondażu przekraczała próg, a TVP podała, że nie przekracza. Sąd nakazał to sprostować, w efekcie TVP nadała blisko 7 minutowy materiał w głównym wydaniu Wiadomości o tym, że „co prawda taki jest wyrok, ale oni nic nie nakłamali, a poza tym Polsat i TVN też nie mówią o Konfederacji, a ich sąd nie ukarał”. Ostatnio sytuacja się troszkę zmienia, bo ktoś trzeźwo zauważył, że od wyniku Konfederacji może zależeć czy PiS osiągnie samodzielną większość. I cyk: już w „opozycyjnych mediach” Konfederacja zaczyna wyglądać lepiej.

Co reprezentuje i proponuje Konfederacja? Po pierwsze całkiem sensowne postulaty gospodarcze. Zamiast licytacji na rozdawnictwo, mamy obietnicę „świętego spokoju”. Konfederacja celnie i merytorycznie punktuje gospodarcze posunięcia PiS. Mogą to robić, bo nie weszli w licytację na rozdawnictwo.

Konfederacja nie tylko teoretyzuje, ale i szuka sprawdzonych rozwiązań w Świecie. Np. zamiast obiecywać dosypywanie pieniędzy do niewydolnego systemu ochrony zdrowia proponują by skorzystać ze z rozwiązań sprawdzonych w Singapurze. Tak, to nie jest system 100% bezpłatny, ale za to najbardziej wydajny i skuteczny. Teraz też Polacy, żeby się w miarę skutecznie leczyć, muszą dopłacać do leczenia prywatnie. Tyle, że obecny system jest niewydolny.

Państwo Konfederacji miałoby ograniczyć interwencję w gospodarkę, obniżyć podatki. To jest to, co najbardziej odróżnia Konfederatów od reszty komitetów i mogłoby pozwolić przyciągnąć wielu zawiedzonych wyborców PO i Nowoczesnej. Ale nie przyciągnie. W warstwie światopoglądowej Konfederacja idzie na bardzo ostrą licytację z PiS. Wręcz posuniętą do absurdu. W efekcie mogłaby przyciągnąć najbardziej katolicko-radykalnych wyborców PiS. Ale nie przyciągnie. Wolnorynkowcy z PO i .N (jeżeli jeszcze tacy są) nie zaakceptują radykalnych haseł narodowych i proliferskich, czy kogoś kto źle wypowiada się o demokracji. Radykalni katolicy z PiS nie poprą natomiast „dzikiego kapitalizmu”, faceta w muszce, który zmienia żony i kochanki, ani kogoś, kto jest za karą śmierci, bo „przecież papież powiedział”. W ostatecznym rachunki Konfederacja może liczyć na bardzo szczupłą grupę wyborców o specyficznym zestawie poglądów. Nie ma ze strony konfederatów próby poszerzenia elektoratu, zamiast zmian w kierunku bardziej akceptowalnych postulatów, mamy coraz większą radykalizację.

Kolejny aspekt to „prorosyjskość” Konfederacji. O ile np. PiS można określić jako formację antyrosyjską, „rusofilską”, to Konfederatom przypisuje się „rusofilię”. W sumie na tle PiS to chyba każdy będzie rusofilem. Niemniej jest to przykre, że postulaty by prowadzić bardziej elastyczną politykę zagraniczną, żeby nie „wymachiwać szabelką”, traktowane są jak „ruska agentura”. Moim zdaniem takie jednostronne ustawianie się jako sojusznik USA na śmierć i życie jest groźne. Po pierwsze taki sojusznik musi być wierny USA, bo nie ma innego wyboru. Zatem dlaczego „Wuj Sam” miałby robić cokolwiek więcej dla poprawy relacji? Po drugie taki sojusznik może być przymuszony do udziału w brudnych działaniach, jak opisane przy okazji lewicy: udział w bezsensownych wojnach czy procederze torturowania ludzi. No, ale niestety, politycy Konfederacji byli na Krymie, a wiecie co to znaczy…

I tak oto mamy w jedyną wolnorynkową formację, która walczy by chociaż o 0,1% przekroczyć próg wyborczy. Pogląd, „żeby państwo nie przeszkadzało” jest bardzo popularny. Że podatków jest za dużo, że są zbyt skomplikowane i za wysokie, to też wszyscy wiedzą. A nadal problem jest z zebraniem 5% poparcia. Dlaczego? Bo politycy Konfederacji lubią się wypowiadać na wszystkie tematy, zwykle radykalnie. Jednego wyborcę odstraszy „batożenie gejów”, drugiego sceptycyzm wobec recept na „zmiany klimatu”, trzeciego wypowiedź o kobietach, a czwartego odepchnie jakaś myśl o niepełnosprawnych. Do tego niejednego ubawi polityk, który zamawia danie bez mięsa, a później jest zbulwersowany, że nie dostał ryby i jeszcze potraktował to jak zamach na wartości chrześcijańskie. Sposoby, w jakie Konfederacja traci i odstrasza potencjalnych wyborców można wyliczać bardzo długo. Powstały już nawet teorie, że jest to działanie celowe, z premedytacją. Że chodzi o ośmieszanie wolności gospodarczej, albo tylko o to, żeby zdobywać subwencje, ale nie brać odpowiedzialności.