Zawalił się dach nad lodowiskiem. Winnych nie ma.
W nocy z niedzieli na poniedziałek, mimo ciągłego monitorowania, a także odśnieżania dachu lodowiska, uszkodzeniu uległa część szczytowa. Lodowisko pozostaje zamknięte do odwołania, a POSiR chwali się na swojej stronie internetowej, że podjął właściwą decyzję. Tymczasem zdaniem fachowców, dach powinien zostać zdemontowany przez przewidywanymi obfitymi opadami śniegu.
Dach lodowiska został zamówiony w wyniku przetargu organizowanego w minionym roku przez POSiR na całość zadania pn. „Dzierżawa i zakup lodowiska mobilnego sztucznie mrożonego w sezonie zimowym 2020/2021 wraz z zadaszeniem”. Zadaszenie o wym. 25 x 45 m miało być zbudowane z profili aluminiowych połączonych łącznikami stalowymi, antykorozyjnie zabezpieczonymi, pokrytych plandeką. Zamawiający żądał rysunków technicznych hali namiotowej z opisem, podpisanych przez uprawnionych projektantów z właściwymi uprawnieniami oraz instrukcji użytkowania zadaszenia z określeniem dopuszczalnej maksymalnej grubości warstwy śniegu na dachu. Próbowaliśmy dowiedzieć się od Grety Ostrowskiej – dyrektorki POSiR, ile centymetrów śniegu dopuszczała instrukcja. Kierująca ośrodkiem przyznała, że dysponuje tylko podpisanym zobowiązaniem w stosunku do dostawcy hali, do bieżącego utrzymywania namiotów i niedopuszczenia do zalegania śniegu na plandekach.
Dlatego od momentu powzięcia informacji o nadchodzących silnych opadach śniegu, a było to w czwartek w minionym tygodniu, przygotowywano się w POSiR na sytuację nadzwyczajną. Zamknięcie lodowiska było kwestią czasu i zależało od rozwoju sytuacji. Śnieg coraz mocniej padał, ale pracownicy radzili sobie z bieżącym odśnieżaniem dachu aż do niedzieli, kiedy do opadów dołączył silny wiatr. To spowodowało, że podjęto decyzję o zamknięciu lodowiska. Wietrzna pogoda to krytyczny moment dla konstrukcji, który wyłącza ją z użytkowania. Zawiedzeni łyżwiarze dziwili się i dawali temu wyraz w komentarzach na facebook’owej stronie lodowiska. Ale cały dzień nie pada, a śniegu nie napadało 1 metr tylko kilka centymetrów. O co kaman? -pytali facebookowicze.
Chodziło o bezpieczeństwo.
– Wasze bezpieczeństwo jest dla Nas najważniejsze! W związku z intensywnymi opadami śniegu oraz silnymi wiatrami sztuczne lodowisko będzie nieczynne do odwołania. Trwają pracę odśnieżania zadaszenia lodowiska, głosił niedzielny komunikat POSiR’u z godz. 7.45.
Sytuacja z godziny na godzinę pogarszała się. Wiatr wzmagał się. Do padającego śniegu dołączył zamarzający na dachu deszcz, który tworzył coraz grubszą śnieżno-lodową skorupę. Ta zaczęła zagrażać bezpieczeństwu pracowników, których wycofano z akcji już nie odśnieżania, a odladzania zadaszenia lodowiska. Pozostało obserwować sytuację i czekać na jej rozwój. Ta posuwała się w niekorzystnym kierunku. „W nocy z niedzieli na poniedziałek mimo ciągłego monitorowania, a także odśnieżania dachu lodowiska uszkodzeniu uległa część szczytowa dachu” – czytamy w komunikacie opublikowanym ok. 10.00 w poniedziałek.
– Nacisk ciężaru musiał być większy niż 0,2 kN na m.kw plandeki, tłumaczy nam Tomasz Pisarek, dyrektor naczelny firmy Alles Cool, która wygrała przetarg, dostarczyła i zamontowała zadaszenie nad lodowiskiem. Po szczegóły odesłał nas do właściciela firmy Jacka Stempina. Ten zapewnił, że zadaszenie zaprojektowane przez NAMPLAN – producenta hal namiotowych spełniała wszelkie normy techniczne wraz z dopuszczeniem do zimowego użytkowania. Warunek: – nie wolno pozwolić na nadmierne zaleganie śniegu. Nadmierne, czyli jakie? Tym razem odesłano nas do POSiR-u. – Przetarg był otwarty i jawny. Proszę pytać u zleceniodawcy – usłyszeliśmy w słuchawce. Wróciliśmy do punktu wyjścia – nikt nie wiedział ile centymetrów śniegu stanowi zagrożenie dla stabilności konstrukcji…
Zapytaliśmy więc w innej firmie, dostarczającej podobne hale dla innych miast. Nie powinno to być więcej niż 3-4 cm lekkiego puchu. Tymczasem w komunikatach alarmowych jakie były rozsyłane z rządowego centrum alarmowego, zapowiadano opady na poziomie 15-20 cm! Sytuacja pogodowa nie powinna być zaskoczeniem. Dlaczego więc nikt nie podjął decyzji o zdjęciu zadaszenia? Tym bardziej, że nie zajmuje to więcej czasu niż 2-3 godziny.
Problemem okazał się zapis w umowie o odpowiedzialności gwarancyjnej, przekładający się na konkretny koszt do poniesienia przez POSiR. Zdjąć i założyć plandekę na dach wg podpisanej umowy mógł założyć tylko dostawca hali, co wymagało poinformowania firmy o takiej potrzebie. Koszt- 10 tys. złotych. – Nie mamy takich pieniędzy, tłumaczy zarządzająca POSiR-em.
Teraz trzeba będzie ponieść koszty przywrócenia lodowiska do użytkowania. Ile? Nie wiadomo. – Zawiadomiliśmy dostawcę, czekamy na oszacowanie strat i koszty nowego dachu – informuje Ostrowska.
Kto zapłaci?
Kto poniesie koszty? Zależy to od tego, kto jest winny zaistniałej sytuacji. Zawarta umowa stanowi, że koszty związane z usunięciem awarii ponosi Wykonawca, jeśli awaria nastąpiła z przyczyn, za które Zamawiający (POSiR) nie ponosi odpowiedzialności. Trudno winić Wykonawcę, że spadł obfity śnieg. Drugie rozwiązanie w umowie przewiduje, że koszty związane z usunięciem awarii ponosi Zamawiający, jeśli awaria nastąpiła z przyczyn, za które Zamawiający ponosi odpowiedzialność. I tu może być problem, ponieważ POSiR zobowiązał się do właściwego utrzymania dachu. Nikt z „uczestników” tego zdarzenia nie potrafił nam odpowiedzieć na pytanie co to znaczy. Kto oceni czy Zamawiający dotrzymał zobowiązania? Kto oceni czy wiał za mocny wiatr i spowodował załamanie się konstrukcji?
Jeżeli strony umowy nie porozumieją się szybko, ustalanie winnych może trochę potrwać. Koszt do poniesienia dla POSiR-u może okazać się zbyt duży. Zła sytuacja finansowa ośrodka może spowodować z kolei, że nie będzie za co podnieść dachu. Taniej będzie więc rozebrać halę. Wtedy do końca sezonu lodowisko będzie niezadaszone. A wystarczyło opuścić plandeki na czas zapowiadanych opadów śniegu.
Skąpy dwa razy traci. Tylko dlaczego z tego powodu cierpieć mają użytkownicy lodowiska?
M. Sidor
zdj.POSiR