Wybory do PE. Felieton Piotra Dymińskiego
Gdy pierwszy raz zobaczyłem skład Konfederacji, pomyślałem sobie: „ale zoo”. Pod jednym sztandarem zebrano szereg bardzo ekscentrycznych, wyrazistych postaci, często o radykalnych lub niezbyt popularnych poglądach.
Przed wyborami do PE zamieszczę wpisy na temat wszystkich ogólnopolskich list. Co ciekawe, w dotychczasowej działalności udało mi się poznać jakieś czołowe postacie tych komitetów. W ogromnej mierze wybory do PE są traktowane jako próba sił przed jesiennymi wyborami do Sejmu. I to zarówno pomiędzy komitetami, jak i w obrębie samych list. Dlatego też będę zwracał uwagę na ten aspekt.
Numer 1 wylosowała Konfederacja, czyli formacja zbudowana wokół takich ekscentryków jak Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun, Piotr Marzec (szerzej znany jako Liroy), Marek Jakubiak, znana proliferka Kaja Godek czy narodowcy z Robertem Winnickim i Krzysztofem Bosakiem. Żeby było jeszcze ciekawiej, to wspomniany Jakubiak zaprosił do tworzenia swojego programu Jacka Bartyzela, znanego liberała, apostatę, byłego działacza PO, Ruchu Palikota i .Nowoczesnej.
Generalnie „niezłe zoo” chyba nie było przesadną reakcją, nie? Wolnorynkowcy, narodowcy, liberałowie, katolicy, a wszystko w „antyunijnym” sosie.
Tyle że wbrew pozorom nie jest to takie całkiem absurdalne połączenie. Skupieni w Konfederacji wolnorynkowcy krytykują Unię za nadmierną ingerencję w wolny rynek i ograniczanie konkurencji między państwami. To zbliża ich do narodowców, którym nie odpowiada ograniczanie suwerenności państw członkowskich. Z drugiej strony ci narodowcy to wcale nie są jacyś „narodowi socjaliści”, nawiązując do myśli ekonomicznej endeków generalnie są za wieloma wolnorynkowymi rozwiązaniami. W efekcie na tle PiS i PO, które ścigają się na socjalny populizm, to nawet Krzysztof Bosak jest wolnorynkowcem. Tak właśnie, nie Grześ Schetyna, który prowadzi z Kaczyńskim licytację na to, kto więcej rozda, tylko Krzysiek Bosak, który otwarcie krytykuje rozdawnictwo i mówi, że przeciętny Polak powinien po opodatkowaniu zachować większość zarobionych pieniędzy i spokojnie z tego utrzymać rodzinę. No tak, wiem, czysty faszyzm, prawda? Nie są to liberałowie, czy wolnorynkowcy, jednak na tle dzisiejszej sceny politycznej, to na takich wyglądają.
Nadal w wielu aspektach jest to konfederacja bardzo egzotyczna. Najwyraźniej jednak, skoro tak różne osobowości zdołały się dogadać, to zapewne różnice schodzą na dalszy plan. Jednak ze względu na kontrowersyjne i często radykalne wypowiedzi, to nie jest formacja zdolna do przejęcia władzy w Polsce czy do poważniejszego zaistnienia w PE. Niemniej najwyraźniej została zauważona i uznana jako zagrożenie ze strony PiS. W kwestiach międzynarodowych, a tego wszak dotyczą wybory do PE. Słabym punktem Konfederacji są wzajemnie wykluczajace się postulaty, np. jedni chcą legalizować marihuanę, a inni mówią, że to grzech itp. Konfederacja może jednak odpowiadać wielu wyborcom zawiedzionym PiS. Konfederaci mogą zdobyć cenne punkty, a jeżeli udałoby im się dotrwać do jesiennych wyborów, to właśnie ich udział może pobawić PiS szans na samodzielne rządy.
Najwyraźniej są ludzie, którzy zdają sobie z tego sprawę. Najpierw trochę ich przemilczano. Np TVN informując o zarejestrowanych komitetach po prostu o tym jednym „zapomniał”, a dla równowagi TVP po wylosowaniu numerów list opublikowała komentarze przedstawicieli wszystkich ogólnopolskich komitetów, oprócz tego, który wylosował „jedynkę”. Aktualnie Konfederacja została głównie zaatakowana przez media sprzyjające PiS: Gazetę Polską, Fronda.pl, czy TVP. Zarzuty są ciężkiego kalibru: „opcja prorosyjska”, „agentura Putina”. Klikam w artykuł i co widzę? Obrzydliwa prorosyjskość, polityk Konfederacji powiedział, że Polska powinna prowadzić wielokierunkową politykę zagraniczną, że nie możemy tracić na embargo z Rosją, gdy inni robią interesy, czy też, że nie powinniśmy być jednoznacznie proamerykańscy. No tak, na tle rusofobii rządzących to faktycznie prorosyjskość. Jednak tak logicznie patrząc, czy naprawdę musimy być tak antyrosyjscy, gdy nawet Ukraina handluje z Rosją? Ba, oni Rosjanom sprzedają nawet… broń. Czy płacenie Amerykanom za obecność w Polsce to jest faktycznie nasz sposób na zapewnienie bezpieczeństwa? USA tak naprawdę mają zbyt skromne siły, jak na ilość baz, jakie utrzymują na całym Świecie. Tymczasem w tej części Europy to Wojsko Polskie ma stanowić pierwszą linię NATO, terytorium naszego kraju to potencjalne pole bitwy, to nasz kraj stanowi swoistą strefę buforową chroniącą przemysłowe tereny Niemiec. Może byłoby spoko, gdyby nam sojusznicy za to płacili? No czemu nie? Może by tak zrobić konwersję naszego zadłużenia zagranicznego, umówić się, że zamiast spłacać dług USA, będziemy inwestować w armię, w tym określony procent, nawet wysoki, przeznaczać na zakup broni z USA, żeby i ich gospodarka na takiej umowie korzystała. Uczciwie? Tyle że jak się z góry ogłasza, że prowadzi się tylko jednokierunkową politykę, której podstawą jest „wszystko przeciw Rosji, za wszelką cenę”, to nie ma żadnego manewru. I na dodatek cena będzie wysoka.
Wspomniałem o osobach nieobliczalnych, to powiedzmy sobie kilka słów, o czołowych konfederatach, których znam.
Janusz Korwin-Mikke, o tej postaci pisałem już nie raz (np. „Korwin ma jad skorpiona” czy „Dlaczego nie jestem korwinistą?” ). Człowiek bezwzględnie logiczny i inteligentny. Bardzo analityczny. Zdecydowanie nie powinien być politykiem. Powinien być publicystą, komentatorem, takim głosem wytykającym absurdy interwencjonizmu czy programów socjalnych. Ale nie politykiem, bo w politykę, to Pan Janusz niezbyt umie. Drastyczne porównania, skrajne, szokujące tezy, to nie jest sposób na zdobycie elektoratu, a celem polityków jednak jest zdobywanie elektoratu. Korwin ma też inną poważną wadę, jak już sobie coś wymyśli, to nie sposób go skłonić do zmiany zdania, będzie wymyślał kolejne turboargumenty do obrony swojej tezy. Takie dyskusje może być oczywiście ciekawe, jako forma aktywności intelektualnej, ale to nie jest coś, czym powinien zajmować się polityk. Filozof spoko, niech sobie filozofuje pomiędzy partyjkami brydża. Korwin-Mikke ma też duży problem z demokracją, którą niezmiennie krytykuje. Zresztą w Konfederacji ma wielu podobnie myślących.
Grzegorz Braun, czyli kolejny facet, który nie powinien być politykiem. Człowiek o bystrym umyśle i nietuzinkowym poczuciu humoru. To pewnie nie przypadek, że współtworzył „Pomarańczową Alternatywę”. Ktoś taki z pewnością może być scenarzystą, reżyserem, czy może opowiadać zabawne anegdotki. Może też urządzać happeningi, nawet polityczne, czemu nie? Tylko po co w politykę jako kandydat, Panie Grzegorzu? Tym bardziej, że skrajny radykalizm nie pozwoli nigdy przebić pewnego pułapu. Po prostu wielu ludzi może zwyczajnie się bać, że znajdą się na liście do batożenia. Z jednej strony formacja, która ma łączyć wolnościowców, a z drugiej grożenie batem za poglądy lub sprawy prywatne? Jednakże pamiętajmy, że w wyborach w Gdańsku zdobył prawie 12% poparcia. Niby mało, ale jak na ekscentryka w obcym mieście to chyba całkiem sporo.
Robert Winnicki, rozmawialiśmy tylko raz, ale nie powiedział nic faszystowskiego. Inna rzecz, że tematem rozmowy był raczej wewnętrzny rozkład klubu Kukiz’15.
Jakub Kulesza, bardzo konsekwentny konserwatywny liberał. To bardzo młody polityk, dopiero zbliża się do 30-tki. Z obserwacji jego działalności i paru bezpośrednich spotkań wydaje się, że ma niezły balans pomiędzy walką o ideę, a polityczna skutecznością. W pewnym momencie trochę liczyłem, że takie osoby mogą stworzyć jakiś sensowny wolnościowy program gospodarczy dla Klubu Kukiza. Coś tam jednak nie wyszło i takie osoby jak Jakubiak, Liroy czy właśnie Kulesza już nie są w klubie muzyka.
Jacek Władysław Bartyzel, został zaproszony przez Jakubiaka do tworzenia programu jego partii. Nie znam Jakubiaka, ale miałem okazję poznać Jacka Bartyzela. Jak dla mnie, po prostu prawdziwy, szczery liberał. Bardzo mało jest takich ludzi, którzy poważnie traktują liberalny światopogląd. To jest taki typ człowieka działający według słów przypisywanych Voltaire’owi: „nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć”. Facet, który jest za naprawdę szerokim zakresem wolności, zarówno gospodarczej, jak i osobistej. Tu mamy ten ewenement Konfederacji: naprawdę skrajny liberał dogaduje się w jakiś sposób z narodowcami. Gdy tylko zdarzy się okazja to zapytam co myśli o tym braunowskim batożeniu i innych radykalnych, ale mało liberalnych, wyskokach konfederatów.
W następnym odcinku Wiosna Roberta Biedronia.
Zdjęcie: konfederacja.eu
Piotr Dymiński
Felieton jest przedstawieniem poglądów autora.