Dotrzymywanie obietnic traktuję jak sprawę honoru – rozmowa z kandydatem na prezydenta Wojciechem Błachowiczem
Po ewentualnej wygranej, do sprawnych rządów będzie potrzebował Pan większości w radzie. Czy wyobraża Pan sobie w tej sytuacji współpracę koalicyjną z ugrupowaniem Roberta Chomy?
Współpracę w Radzie Miejskiej wyobrażam sobie z każdym, kto będzie chciał wspierać miasto w jego rozwoju. Nie znaczy to, że widzę miejsce dla Roberta Chomy w strukturach urzędu, czy spółek miejskich. To nie wchodzi w rachubę. Natomiast funkcje w radzie wymagające elokwencji i dobrej kindersztuby …, ale o tym akurat nie będzie decydował przyszły prezydent tylko Rada.
Przed pierwszą turą wyborów był Pan kandydatem, który najmocniej bronił strefy ekonomicznej. Pańscy konkurenci zarzucali, że inwestycja jest spóźniona, gdyż takich stref jest w Polsce sporo, do tego okres smuty na Ukrainie w przyciągnięciu inwestorów nie sprzyja. Czy naprawdę wierzy Pan, że strefa może jeszcze tętnić życiem?
Ja również twierdziłem i twierdzę, że najlepszy czas zmarnowano w pierwszych latach po jej powołaniu, kiedy takich miejsc było mniej i gdy gospodarka światowa rozwijała się szybciej. Równocześnie jestem przekonany, że po wybudowaniu infrastruktury technicznej i odpowiednim sprofilowaniu tej strefy, jak również intensywnej promocji w środowiskach biznesowych, będzie to najlepsze miejsce w Przemyślu i regionie dla realizacji inwestycji. Konieczny będzie oczywiście dodatkowy pakiet zachęt, o których wielokrotnie mówiłem oraz polityka stabilnych podatków i opłat komunalnych. Mój pomysł z powołaniem klastra Zielona Dolina Przemyśl jest projektem, który wymaga pilnej realizacji.
Na czwartkowej konferencji prasowej Robert Choma zarzucił Panu mówienie nieprawdy w sprawie pieniędzy dla Przemyśla w ramach Kontraktu Regionalnego. Jego zdaniem Przemyśl uzyska spore pieniądze. Skąd ta różnica w ocenie tego czy jest sukces, czy też go nie ma?
Pan Robert Choma nie wie o czym mówi, bo nigdy nie chciał się zajmować planowaniem unijnej perspektywy 2014-2020. Zlecił to mnie, a później po moim odejściu nie pilotował tego nikt, kto byłby w stanie po partnersku rozmawiać z władzami województwa. Nie chcę tu oczywiście urazić pani naczelnik, która jest znakomitym fachowcem, ale tego typu decyzje strategiczne podejmuje się na poziomie prezydenta i marszałka. Z powodu braku odpowiednich zabiegów prezydenta i innych priorytetów marszałka Ortyla (Zarządu Województwa) z kontraktu wypadły wszystkie przemyskie projekty poza Drogą Krajową 28. Wystarczy przeczytać ten dokument. Mówienie, że pieniądze na MOF (92 mln) załatwiają sprawę, jest brakiem zrozumienia wagi tego dokumentu determinującego finansowanie unijne na dwie kolejne kadencje samorządowe. Jasne, ze sama wysokość Kontraktu dla Podkarpacia jest sukcesem, nawiasem mówiąc bardziej rządu, niż województwa, ale w przeciwieństwie do Rzeszowa i innych wymienionych tam miast, Przemyśl nie ma w nim nic zagwarantowanego.
Fundusze europejskie zapewne przyczyniły się do niesamowitej poprawy infrastruktury w wielu gminach i miastach Polski. Jednak czy nie przykłada się do nich zbyt dużej wagi? W końcu wpędzają samorządy w pułapkę zadłużeniową a także, mam takie wrażenie, oduczają myślenia gospodarnego. A już nie długo się skończą i będzie trzeba jakoś żyć za swoje.
Tak to prawda, korzystanie z funduszy unijnych nie może być bezkrytyczne, ale to też jedyna taka okazja w ostatnich dziesięcioleciach, kiedy możemy nadrabiać zaległości cywilizacyjne. Problem polega na tym, aby wybierać tylko te projekty, które budują naszą przewagę na przyszłość, stwarzają szansę rozwojowe naszemu miastu i jego mieszkańcom. Do tego niezbędna jest odpowiednia strategia, wiedza i doświadczenie oraz konsekwencja w działaniu.
Czy zadłużenie miasta jest jeszcze możliwe do zbicia? Czy w związku z tym przewiduje Pan jakieś nadzwyczajne posunięcia jak redukcja miejsc pracy w urzędach lub próba łączenia szkół w zespoły?
Zadłużenie nie jest niczym złym samym w sobie, jeżeli jego ciężar nie jest za duży. Gdyby dochody naszego miasta rosły szybciej niż to zadłużenie, nie robiłbym z niego żadnego problemu, ale niestety jest inaczej. Rozwiązaniem tego problemu nie jest też podnoszenie podatków, bo długofalowo takie działanie tylko pogarsza konkurencyjność inwestycyjną naszego miasta. Przede wszystkim należy zadbać o to, aby w Przemyślu powstawały inwestycje generujące nowe miejsca pracy. To zapewni miastu większe dochody, mieszkańcom pracę i szansę na rozwój. Konieczne będą wielopłaszczyznowe działania w zakresie uczynienia Przemyśla przyjaznym dla mieszkańców i inwestorów. Jednym z warunków jest to, aby nie było ono zbyt wielkim ciężarem, dlatego racjonalizacja wydatków będzie niezbędna. Reasumując – nakieruje swoje działania na rozwój i tworzenie nowych miejsc pracy, a nie na ich redukcję.
Jednym z pańskich punktów programowych jest budowa elektrociepłowni. Czy Przemyśl na to stać? W jaki sposób miasto miałoby skorzystać na tej inwestycji?
Pomysł budowy elektrociepłowni nie wziął się z kapelusza. Jej powstanie jest przesądzone, pytanie tylko – jakie rozwiązanie wybierzemy. Czy będzie to elektrociepłownia gazowa, elektrociepłownia na biomasę czy elektrociepłownia wykorzystująca paliwo alternatywne (paliwo produkowane z odpadów komunalnych). Takie koncepcje były przygotowywane pod moim nadzorem i zbliżały nas do daty podjęcia ostatecznej decyzji. Miasto Przemyśl nie wyłoży na to ani jednej złotówki. Pieniądze będą pochodziły z funduszy europejskich lub od inwestorów zainteresowanych tego typu inwestycją. Zyskamy bezpieczeństwo energetyczne i ograniczenie emisji substancji szkodliwych. Inwestycja w elektrociepłownię nabrała wagi po tym, jak duży inwestor, który był zainteresowany lokowaniem inwestycji w naszym mieście, miał największy problem z zapewnieniem odpowiedniej mocy elektrycznej dla swojego przedsięwzięcia . Oczywiste jest to, ze musimy zadbać, aby to przedsięwzięcie nie wpłynęło na zwiększenie opłat za ciepło.
Współpracował Pan z Robertem Chomą przez ponad trzy lata. Teraz stoicie w szrankach przeciwko sobie. Jaką, osobiście, wskazałby Pan największą różnicę pomiędzy Panem a kontrkandydatem?
Oprócz oczywistych różnic, wynikających z wykształcenia i doświadczeń zawodowych, w mojej opinii najbardziej różni nas stosunek do składanych deklaracji czy obietnic. Ja dotrzymanie ich traktuje jako sprawę honoru.
Rozmawiał Piotr Gdula