Obchody rocznicy Rzezi Wołyńskiej [Dużo zdjęć]

12 lipca 2019

Wyciem syren w samo południe na przemyskim rondzie Ofiar Wołynia, rozpoczęło się modlitewne upamiętnienie 76 rocznicy „krwawej niedzieli” na Wołyniu. Dzień 11 lipca 1943 roku stanowił apogeum ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA na niewinnej ludności polskiej.

 „Banderowcy” zaatakowali jednocześnie, w tym i w następnym dniu, ponad 100 miejscowości powiatów kowelskiego, horochowskiego i włodzimierskiego, mordując około 10 tysięcy Polaków – zarówno w domach, jak i w trakcie niedzielnych mszy w kościołach. Czystka etniczna – zaplanowana przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, a dokonana przez Ukraińską Powstańczą Armię – rozpoczęła się już wczesną wiosną tamtego roku i do jesieni  zebrała krwawe żniwo w postaci co najmniej 60 tysięcy wymordowanych polskich mieszkańców wołyńskich wiosek. W następnym roku ludobójcza akcja banderowska objęła ziemie Małopolski Południowo-Wschodniej, przynosząc co najmniej drugie tyle polskich ofiar. Na całych Kresach zginęło z rąk OUN-UPA ponad stu duchownych rzymsko-katolickich. Z rąk banderowców ginęli również członkowie innych mniejszości narodowych, a także i Ukraińcy za ratowanie Polaków, za publiczną krytykę mordów, czy też za odmowę wstąpienia w szeregi  UPA.

Jak co roku, organizatorem uroczystości na Rondzie Ofiar Wołynia było Stowarzyszenie Pamięci Polskich Termopil i Kresów. W modlitwie za ofiary ludobójstwa uczestniczyli obok ks. prałata Stanisława Czenczka i przemyskich kresowian, m.in. przedstawiciele  władz samorządowych i wojska. Modliła się m.in. Maria Sebzda z d. Marciniec, która jako 8-letnia dziewczynka była naocznym świadkiem ataku banderowców na polską osadę Smordwa koło Dubna. Przeżyła tylko dlatego, że jej rodzina zdążyła schronić się w pobliskim majątku zajętym przez Niemców. Oto jak wspomina tragiczną noc z 11 na 12 lipca 1943 roku:

 Banderowcy napadli na nas, to był chyba wieczór, godzina jedenasta, i zaczęli palić ten cały majątek hrabiny Ledóchowskiej. Podpalili stajnie i obory, wypuścili konie, krowy, to wszystko gnało. W osadzie paliły się domy polskie. Wszyscy uciekaliśmy właśnie do tego dworku, ponieważ tam byli Niemcy. Pod ich nadzorem Polacy produkowali żywność dla niemieckiej armii generała Paulusa, nacierającej na Moskwę. Ukraińcy otoczyli dwór i  krzyczeli do Niemców, że chcą jedynie wyrżnąć Polaków. Niemcy jednak byli dobrze okopani wokół dworku i razem z Polakami bronili się do samego rana. I myśmy się ukryli w tym pałacyku. W tę noc zginęło 12 Polaków. Zginął między innymi mój kuzyn, który miał tyle lat co ja, osiem. Kto doszedł do tego dworku, to się uratował, a kto nie zdążył, to został zamordowany. Banderowcy palili domy, mordowali siekierami, widłami – dzieci, starców. No i trwało to caluteńką noc, aż do świtu.  

Barbara Siemaszko zna rodzinną historię „krwawej niedzieli” z opowiadań swego ojca. Oto jej relacja:

Moja rodzina mieszkała we Włodzimierzu Wołyńskim. W czasie wojny ojciec był w 27 Dywizji AK. W momencie gdy dowiedział się, że jest napad na Włodzimierz, wyszedł z lasu, dotarł do domu, no i wyprowadził matkę, ojca i brata do lasu. Później przeprawili się wszyscy przez Bug do Hrubieszowa. W czasie przeprawy dziadek został podstrzelony przez banderowców i za niedługo umarł.

Przemyski kapelan KiK-u i Kresowian, ks. prałat Stanisław Czenczek, modlił się za ofiary ludobójstwa, ale i za nawrócenie sprawców:

-Ta smutna rocznica skłania nas do refleksji. Jako chrześcijanie modlimy się za zmarłych, ale równocześnie myślimy o tych sprawcach tej zbrodni. Według chrześcijaństwa są ludźmi, którzy zbłądzili i dlatego trzeba się za nich modlić o nawrócenie. Nie chcemy zemsty, ale chcemy pojednania. A pojednanie polega na prawdzie – stwierdził ks. Czenczek.

Pochodzący z rodziny kresowej Stanisław Szarzyński, prezes Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów im. Ks. Bronisława Mireckiego w Przemyślu,  podkreśla, że Kresowianom nie chodzi o zemstę, a tylko o godne upamiętnienie ofiar ludobójstwa.   

 -Jako członek rodziny kresowej powiem, że my Kresowianie, a wiem, że w tym także i potomkowie ofiar ludobójstwa, są gotowi do pojednania. Chcielibyśmy jednak, żeby to dążenie do pojednania wyszło też z tamtej strony. Oczekujemy na uznanie prawdy  przez Ukrainę, że to OUN-UPA  dokonała ludobójstwa na Polakach. Oczekujemy też, że Ukraina zezwoli na ekshumacje i godne upamiętnienie tych ofiar. I wtedy można się pojednać – twierdzi Stanisław Szarzyński.

Kontynuacją upamiętnienia tej symbolicznej 76 rocznicy ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na kresowych Polakach była Msza św. w kościele oo. Karmelitów Bosych, oraz wieczorna uroczystość przy symbolicznym Grobie Wołyńskim na Polskim Cmentarzu Wojennym. Okolicznościowe przemówienia wygłosili tam poseł Andrzej Matusiewicz i prezydent m. Przemyśla, Wojciech Bakun.

– Dopiero od kilku lat możemy się tutaj spotykać. Możemy upamiętniać i wspominać ofiary tego okrutnego ludobójstwa. Bo tak należy tę zbrodnię, która na przestrzeni lat dotknęła ludność polską, zamieszkującą Wołyń i Małopolskę wschodnią, oceniać. Tam nie ginęli żołnierze. Nie ginęli ludzie w walce. Nie ginęli ludzie pod bronią… Tam ginęły kobiety, starcy i dzieci – powiedział m.in. Prezydent Miasta Przemyśla Wojciech Bakun.

 

Uroczystość uświetniona została przez obecność licznych pocztów sztandarowych oraz przedstawicieli  Wojska Polskiego i służb mundurowych, jak również przedstawicieli miejskich, gminnych i powiatowych władz samorządowych.  

Organizatorami dnia pamięci o ludobójstwie na Kresach byli Prezydent Miasta Przemyśla i Dowództwo Garnizonu Przemyśl, we współpracy ze Stowarzyszeniem Pamięci Polskich Termopil i Kresów, oraz Przemyskim Centrum Kultury i Nauki Zamek.

SONY DSC
SONY DSC
SONY DSC
SONY DSC

 

( jb)