List do Rosji z Doniecka
Tak się składa, że jestem urodzonym Dończaninem z tradycjami. Nie jest to żaden szczególny powód do dumy, po prostu fakt. Mieszkałbym tam i nadal, gdyby grupce szalonych fanatyków przy wsparciu Rosji nie przyszło do głowy urządzić w moim rodzinnym mieście wojnę i przywieźć na nią rosyjskich najemników.
Teraz tam jest koszmar. O tym akurat wiecie – to jest to, co wraz z wszystkimi obrzydliwymi szczegółami całymi dniami pokazują wam w telewizorach. Więc lepiej porozmawiajmy o tym, czego nie pokazują.
Jeszcze 7 lat temu myślałem tak samo, jak większość Rosjan. Jak typowy radziecki człowiek. Biorąc pod uwagę, że od urodzenia mieszkałem w Donbasie – nic dziwnego.
Chociaż uczyłem się już po odzyskaniu niepodległości, edukacja jaką odebrałem była typowo rosyjsko-sowiecka. Wychowywałem się i kształciłem na rosyjskich filmach, rosyjskiej muzyce, rosyjskich książkach, i długo uważałem Rosję za przyjazny kraj, wręcz krewniaków. Jednak teraz to wszystko odeszło w przeszłość.
Od teraz ani mnie, ani moim bliskim, ani milionom rosyjskojęzycznych oraz rosyjskich mieszkańców Ukrainy nigdy już nie przyjdzie do głowy nazywać was bratnim narodem.