List do Rosji z Doniecka

26 sierpnia 2014

Tak się składa, że jestem urodzonym Dończaninem z tradycjami. Nie jest to żaden szczególny powód do dumy, po prostu fakt. Mieszkałbym tam i nadal, gdyby grupce szalonych fanatyków przy wsparciu Rosji nie przyszło do głowy urządzić w moim rodzinnym mieście wojnę i przywieźć na nią rosyjskich najemników.

Teraz tam jest koszmar. O tym akurat wiecie – to jest to, co wraz z wszystkimi obrzydliwymi szczegółami całymi dniami pokazują wam w telewizorach. Więc lepiej porozmawiajmy o tym, czego nie pokazują.

Jeszcze 7 lat temu myślałem tak samo, jak większość Rosjan. Jak typowy radziecki człowiek. Biorąc pod uwagę, że od urodzenia mieszkałem w Donbasie – nic dziwnego.

Chociaż uczyłem się już po odzyskaniu niepodległości, edukacja jaką odebrałem była typowo rosyjsko-sowiecka. Wychowywałem się i kształciłem na rosyjskich filmach, rosyjskiej muzyce, rosyjskich książkach, i długo uważałem Rosję za przyjazny kraj, wręcz krewniaków. Jednak teraz to wszystko odeszło w przeszłość.

Od teraz ani mnie, ani moim bliskim, ani milionom rosyjskojęzycznych oraz rosyjskich mieszkańców Ukrainy nigdy już nie przyjdzie do głowy nazywać was bratnim narodem.

Całość artykułu na stronach partnerskiego portalu Port Europa