Apogeum strachu. Okupacyjna historia przemyskiego Getta.

16 kwietnia 2014

O holokauście i cierpieniu narodu żydowskiego w okresie okupacji niemieckiej w Polsce napisano już chyba wszystko. Niestety, w latach czterdziestych ubiegłego wieku prześladowanie oraz mordowanie osób narodowości żydowskiej miało miejsce również w Przemyślu. Już od początku Niemcy wprowadzili politykę terroru i izolacji. Na lewym brzegu Sanu utworzono pierwsze Getto, a gdy się przepełniło siedem tysięcy „szczęśliwców” przegnano na radziecka stronę miasta. Wbrew pozorom ci wygnańcy również zostali poddani represjom. Znacjonalizowano ich majątki, a ich samych często spotykał los zesłańca sybirskiego.

Po zajęciu przez Niemców prawej strony miasta natychmiast przystąpiono do budowy nowego Getta. Umiejscowiono je w dzielnicy Garbarze i wyposażono w dwie bramy – na Kamiennym Moście oraz przy Wincentego Pola. W tym miejscu zgromadzono wpierw dziesięć, a następnie aż siedemnaście tysięcy osób. W 1942 roku Niemcy postanowili o przeniesieniu uwięzionych Żydów z innych miast okolic Przemyśla. Ten moment stał się początkiem końca tutejszego Getta. Rozpoczęły się masowe wywózki Żydów do obozów koncentracyjnych, jednak do osiągnięcia zamierzonego planu wciąż było ich za dużo. Wówczas przystąpiono do planowego ludobójstwa. Żydów rozstrzeliwano na terenie Getta, na żydowskim cmentarzu przy Słowackiego, w pod przemyskich fortach. We wrześniu 1943 roku szef Gestapo Rudolf Heinrich Bennewitz wydał rozkaż ostatecznej likwidacji Getta. Pozostałych przy życiu Żydów wywożono do obozów lub zabijano bestialsko. Na koniec Niemcy sporządzili dokładną listę wywiezionych i pomordowanych. Ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, że liczby się nie zgadzają. Sprowadzono specjalne psy tropiące i przeszukano każdy zakamarek Getta.
Okazało się, że około tysiąca dwustu Żydów nadal ukrywało się w ruinach budynków i innych kryjówkach. Zgromadzono ich wszystkich na apelu. Rudolf Bennewitz wyjął rulon papieru, a po rozwinięciu go rozpoczął czytanie złowrogiego tekstu. W zgromadzonym tłumie nastąpiło nerwowe poruszenie. Kilka osób znających niemiecki tłumaczyło pozostałym, że właśnie zostaje odczytany ich wyrok śmierci. Tłum zawrzał, ale nie miało to wpływu na Bennwitza. Czytał dalej. Gdy skończył grzecznie, lecz stanowczo zwrócił się do tłumu z „prośbą”, by zachować porządek, nie krzyczeć i nie płakać, bo to i tak nic nie pomoże. Obiecał również, że „nie będzie bolało”, bo strzał w tył głowy daje szybką śmierć….. Następnie roztrzęsionym ludziom kazano się rozebrać i kolejno podchodzić do stanowiska egzekucji. Ostatni mieszkańcy Getta jak w hipnozie witali się ze śmiercią w ciszy, bez krzyku i płaczu.
Ten proces trwał około 6 godzin, później zwłoki zostały palone przez pięć dni, a pozostałe prochy wrzucono do Sanu. Po kilku dniach Niemcy ogłosili, że miasto Przemyśl jest „miastem bez Żydów”, jednak jak pokazuje historia byli w błędzie. Miejscowa ludność widząc bezmiar okrucieństwa niejednokrotnie narażając życie udzielała pomocy i schronienia uciekinierom z Getta. Około 400 osób tej narodowości doczekało w ukryciu przybycia Armii Czerwonej co było równoznaczne z ich ocaleniem.

Przemyska „lista Schindlera”

Likwidacją przemyskiego Getta zajmowało się Gestapo, jednak część Żydów w ilości kilku tysięcy pracowała dla niemieckiego Wehrmachtu. Dzięki specjalnym dokumentom (Wehrmachtausweisy) powinni oni uniknąć wywózki lub rozstrzelania. Jak się, jednak okazało Gestapo nie przywiązywało do tego faktu żadnej uwagi dokumenty zostały unieważnione i represje trwały nadal. Gdy negocjacje nie powiodły się szef Wojskowej Komendy Miasta mjr Max Liedtke wydał rozkaz zablokowania mostu na Sanie co uniemożliwiło deportację Żydów, sam zaś uzbrojony w karabiny maszynowe udał się do szefa Gestapo. Negocjacje powiodły się i 2500 Żydów zostało uratowanych, jednak sam major Max Liedtke dwa miesiące później został zesłany na front wschodni. Zmarł w radzieckiej niewoli w Workucie styczniem 1955 roku. Po latach jego zastępca biorący udział w akcji ratowania Żydów dr Albert Battel otrzymał od Instytutu Yad Vashem tytuł „obrońca ludzkości”
Tak o to zamyka się kolejna karta historii w dziejach naszego Przemyśla.