Osobiste wnioski po pierwszej debacie
Dziś w TVP Rzeszów odbyła się pierwsza pomiędzy dwoma kandydatami na prezydenta Przemyśla czyli Robertem Chomą i Wojciechem Błachowiczem. Konfrontacja, choć krótka, zdążyła pokazać jak rozeszły się drogi niedawnych współpracowników. I nie w sensie pomysłów na miasto, bo koncepcje obydwu kandydatów, choć zapewne w szczegółach różne, nie stoją ze sobą w sprzeczności. Dziś główna linia podziału nie jest programowa, a polityczna i niestety osobista.
Dzisiejsza telewizyjna debata, w żadnym wypadku, nie wykazała znaczących różnic programowych pomiędzy Wojciechem Błachowiczem a Robertem Chomą. Obydwaj przyznali, że największym zadaniem przyszłego samorządu będzie pozyskiwanie kolejnych inwestorów, dla których magnesem ma w końcu stać się Specjalna Strefa Ekonomiczna. I trudno się temu dziwić, bo osuszenie gruntów, na których jest położona, jej uzbrojenie w media, doprowadzenie do niej wygodnej i nowoczesnej komunikacji, to efekt współpracy dzisiejszych przeciwników. I właśnie okres tej kooperacji, to czas największych zmian rozwojowych w Przemyślu. Wtedy właśnie wylany został fundament, na bazie którego teraz można budować nowe inwestycje w mieście. Źle się stało, że najlepszy team, jaki rządził miastem od lat, rozpadł się z powodów politycznych. I chyba nieodwracalnie.
Muszę przyznać rację Wojciechowi Błachowiczowi, który w trakcie debaty powiedział – Nieważne, czy rządzi Platforma, czy rządzi Prawo i Sprawiedliwość, ważni są ludzie. I w tym w wypadku nie ma u was ludzi, którzy rozumieją gospodarkę, którzy czują na czym zależy przedsiębiorcy, i w związku z tym, nie stworzą takich warunków, które skłonią tych przedsiębiorców, aby zainwestowali w Przemyślu. Z całym szacunkiem i sympatią dla nowych potencjalnych koalicjantów prezydenta Chomy. W przemyskim Prawie i Sprawiedliwości nie bardzo widzę kogoś, kto naprawdę gospodarkę czuje. Są tam bardzo dobrzy specjaliści: od samorządu, kultury, administracji publicznej, ale nie dostrzegam nikogo, kto bez kompleksów i przesadnej nieufności zasiadłby do stołu z potencjalnym inwestorem. Jeśli się mylę, zapraszam do polemiki.
I na koniec, mały melodramat. Czego będę żałował po drugiej turze, to któregoś z dzisiejszych konkurentów. Żona mi powtarza, że jestem sentymentalny. Może. Ale jeśli zwycięży Wojciech Błachowicz, będzie mi jednak brakowało w magistracie Roberta Chomy z jego znajomością miasta, z wszystkimi jego wadami i zaletami. Z kolei w wypadku wygranej obecnego prezydenta, niezwykle szkoda mi będzie dynamizmu i przedsiębiorczego ducha Wojciecha Błachowicza.
Piotr Gdula