Jak Unia Europejska wykręciła nam żarówki

28 lutego 2015

Kiedy upadł realny socjalizm, naiwnie wyobrażaliśmy sobie, że teraz dzięki rodzącej się demokracji w nasze życie zawita wolność, odtąd sami będziemy stanowić o sobie i żaden urzędnik ani polityk nie odważy się bezceremonialnie wtrącać w nasze życie. Jednak zajęci obalaniem gnębiącego nas komunizmu, nie zauważyliśmy, że w tym samym czasie „cywilizowany świat”, wiele zasad i mechanizmów tegoż systemu wplótł w swoje funkcjonowanie, a niektóre nawet wzmocnił.

Dzisiaj niestety przyzwyczailiśmy się już do miękkiego totalizmu, wszechobecnego etatyzmu, czterokrotnego rozrostu biurokracji, ciągłego wtrącania się państwa w niemal każdą dziedzinę życia, utrudnianiu prowadzenia przedsiębiorstw, rosnącemu fiskalizmowi. Trend ten, jest niezależny od tego kto akurat rządzi i nie dotyczy tylko Polski. Widoczny jest w niemal całej Europie. Ogłupieni przez nie niosącą ze sobą już żadnych wartości telewizję, sami oddaliśmy swoją wolność, zdolność podejmowania prawdziwie własnych decyzji w ręce „wiedzących więcej i lepiej” biurokratów. O tym będzie właśnie traktował nowy cykl „Nowy Wspaniały Świat”, którego tytuł pozwoliłem sobie zaczerpnąć z książki Aldousa Huxleya z 1932 r, będącej dość przerażającą wizją zestandaryzowanego społeczeństwa, które już nigdy o wolność swą nie zawalczy. Nasze społeczeństwo ma jeszcze szansę taką walkę podjąć.

Nowe przepisy

Urzędnicza maszynka, która nieustannie ingeruje w nasze życie, nie działa spektakularnie i widowiskowo. Stosuje zasadę małych kroczków. Takim właśnie małym kroczkiem jest regulacja tematu światła w naszych domach. Właściwie, światła według Unii Europejskiej. Od około dwóch lat, we wszystkich unijnych państwach nastąpił ostateczny zakaz produkcji i sprzedaży tradycyjnych żarówek. Żarówki o większej mocy były stopniowo wycofywane w latach poprzednich. Rozporządzenie Komisji Europejskie, stanowiące, że jedynym źródłem światła w naszych domach mają być ekologiczne i nowoczesne świetlówki weszło w życie w 2009 r. jako realizacja dyrektywy Parlamentu Europejskiego z 2005 r.

Głównym oraz praktyczne jedynym uzasadnieniem przymusowego pożegnania z żarówką jest pięciokrotnie mniejsze zużycie energii przez świetlówkę przy wielokrotnie większej trwałości. W lampie żarowej, po prostu gros pobranego prądu zamieniane jest na ciepło. Mniejsze zużycie energii ma spowodować większe oszczędności w gospodarstwach domowych (średnio 25 Euro – według danych Komisji Europejskiej) oraz zmniejszenie zanieczyszczeń w środowisku, poprzez mniejsze wydobycie węgla. Jednak czy świetlówka naprawdę jest tak wiele razy bardziej ekologiczna od tradycyjnej żarówki? Czy istniała prawdziwa potrzeba, aby wprowadzać monopol na rzecz konkretnej technologii i zmusić 400 milionów osób do zaprzestania kupowania żarówek, mimo iż kosztują one do dziesięciu razy mniej? Jakie były rzeczywiste przesłanki takiej decyzji Unii Europejskiej?

Czas pracy

Niezaprzeczalnie świetlówka potrzebuje tylko 25% tej energii co zwykła żarówka, aby świecić tym samym światłem. Żarówka pracuje ok 1000 godzin, świetlówka do 20 razy dłużej. I na dobrą sprawę, tylko tymi danymi Komisja Europejska uzasadnia swoją decyzję. Teoretycznie, świetlówka wydaje się być dobrą alternatywą. Jednakże, dane te dotyczą jedynie świetlówek markowych, których cena wynosi od 15 zł w górę. Sklepy zalane są tańszymi, niskogatunkowymi produktami, które parametrami nawet nie zbliżają się do firmowych odpowiedników. Dotyczy to zwłaszcza trwałości. Wiele z nich gaśnie już po 3000 godzin pracy. Nawet zakładając, że mamy do czynienia ze świetlówką uznanego producenta, podany jej czas pracy dotyczy tylko optymalnych warunków. Częste włączanie i wyłączanie światła drastycznie zmniejszy jej trwałość. Wpływa na to pierwsze kilkadziesiąt sekund pracy, kiedy lampa świeci w dużo bardziej niekorzystnych warunkach. Dla wielu świetlówek, 3000 takich cyklów oznacza koniec pracy. Mając więc takie źródło światła w łazience bądź toalecie, często zauważamy, że trzeba je wymienić po niecałym roku użytkowania. Tyle potrafi świecić również tradycyjna żarówka.

Czy “eko” jest eko?

Dużym znakiem zapytania jest również ekologiczność świetlówek. Porównując budowę obydwu rozwiązań, widzimy, że żarówka składa się w zasadzie ze szklanej bańki, wolframowego żarnika dwóch drucików i gwintowanej tulei. Konstrukcja świetlówki jest szalenie bardziej skomplikowana. Oprócz całej sterującej nią elektroniki i luminoforu, posiada gazy zawierające toksyczną rtęć. Co prawda jej zawartość jest znikoma i wynosi 2,5 do 5 mg, co oznacza, że jest jej do stu razy mniej niż w także zakazanych w Unii Europejskiej termometrach rtęciowych, jednakże jest ona w formie lotnej. Komisja Europejska zapewnia, że rtęć zawarta w świetlówkach w żadnym wypadku nie jest szkodliwa. Jednakże, mimo tego deklarowanego bezpieczeństwa, zużyte świetlówki zostały zakwalifikowane jako odpady niebezpieczne, które obowiązkowo podlegają segregacji śmieci. Za wyrzucenie świetlówki do zwykłego kosza grozi nam kara do 5000 zł. Czy tak traktuje się produkty ekologiczne? Na stronie internetowej zuzyteswietlowki.pl, założonej przez największych producentów w branży oświetleniowej takich jak Philips, GE czy Osram, czytamy:

„Świetlówki to odpady niebezpieczne[…]. Rtęć ze stłuczonej świetlówki może przedostać się do organizmu człowieka wraz ze skażoną wodą, powietrzem lub pożywieniem. Około 75% wchłoniętej rtęci zatrzymywane jest przez organizm i kumuluje się głównie w nerkach i wątrobie. Jej szkodliwy wpływ odbija się na ośrodkowym układzie nerwowym, a działanie jest bardzo trwałe.”

Co według producentów powinniśmy zrobić, jeśli zdarzy nam się to nieszczęście jakim jest zbita świetlówka?

-Otworzyć okno i wietrzyć pomieszczenie minimum 15 minut, by usunąć opary rtęci,
-Zabezpieczyć pomieszczenie, żeby dzieci i domowe zwierzęta nie wchodziły do niego. W ten sposób można uniknąć rozniesienia resztek rtęci w inne miejsca,
– Założyć gumowe rękawiczki,
-Zebrać stłuczone elementy, nie używając do tego domowego odkurzacza,
-Wytrzeć miejsce jednorazowymi wilgotnymi ręcznikami papierowymi, by usunąć resztki szkła i luminoforu,
-Zebrane resztki świetlówki, rękawiczki i ręczniki papierowe powinny zostać umieszczone w szczelnym worku plastikowym, zaklejonym taśmą i przekazane do punktu zbierania razem z innymi zużytymi świetlówkami.
-Po zakończeniu należy koniecznie umyć ręce.

Po przeczytaniu tego opisu zaczynamy się zastanawiać, czy nie mamy do czynienia z miniaturową bombą chemiczną bądź małym reaktorem nuklearnym, a nie z przyjaznym i ekologicznym produktem, który ma być obecny w każdym europejskim domu, w wielu egzemplarzach.

Przy braku dobrze opracowanej segregacji śmieci, mimo wysokich grzywien, większość zużytego sprzętu oświetleniowego i tak trafia do koszów a stamtąd na wysypiska. Ile więc rtęci oraz innych szkodliwych substancji jak metale ciężkie lub halofosforany wapnia przenika do gleby? Na ten temat zarówno Komisja Europejska jak i polski rząd milczą.

Przeciwko monopolowi świetlówki można by jeszcze rozwijać szereg argumentów takich jak: niekorzystne, odmienne od światła naturalnego widmo, brak konsultacji społecznych przed wprowadzeniem zakazu używania żarówek, czy opublikowanych badań naukowych dotyczących tego tematu (rozporządzenie KE wprowadzające zakaz, zawiera informację o zamieszczeniu takowych badań na stronie internetowej komisji, w rzeczywistości nie udało mi się tam znaleźć żadnej tego typu publikacji).
Wątpliwe są też dane UE o oszczędnościach w skali makro. Energia elektryczna najdroższa jest w okresie letnim, kiedy światło pali się w zasadzie najmniej. A wtedy właśnie pracuje setki milionów klimatyzatorów, które ze swoją ogromną mocą pożerają kilkakrotnie więcej energii elektrycznej. Trzeba także pod uwagę fakt, że gospodarstwa domowe pochłaniają znikomy ułamek energii w porównaniu do przemysłu.

O co tu właściwie chodzi?

I tu rodzi się pytanie, co faktycznie może stać za nowym prawodawstwem? Odpowiedź jest prosta i oczywista: Producenci. Korporacje produkujące oświetlenie, którzy powołali lobbującą spółkę European Lamp Companies Federation (ELCF). Od lat import tanich żarówek z Chin „psuł” im rynek. Nie mogąc zakazać sprzedaży chińskich produktów, postanowiono zakazać sprzedaży żarówek w ogóle. Pomysł ubrano w ekologiczne szatki . Pomógł tu na pewno fakt, iż ojcem chrzestnym sprawy został niemiecki minister środowiska Sigmar Gabriel. Nic w dzisiejszym świecie, tak skutecznie nie zastępuje dyskusji, jak termin „eko”. Świetlówka to produkt skomplikowany i dość wyrafinowany technologicznie, więc mimo, iż w tym segmencie chińska konkurencja również istnieje, zyski są dużo bardziej obfite. Większa złożoność produkcji, „uratowała” zresztą żarówki halogenowe, które mimo tego, że są dostępne w wersjach nawet powyżej 100 W, nie zostały przez KE zakazane. Co więcej, odkąd zaczęła obowiązywać dyrektywa, pojawiły się w handlu halogeny udające zwykłą, tradycyjną, wkręcaną żarówkę. Różnica na pierwszy rzut oka jest niezauważalna, w przeciwieństwie do ceny, która jest kilka razy wyższa. Interes producentów był tu widocznie na tyle istotny, że na unijnej stronie internetowej promującej ekologiczne oświetlenie, żarówki halogenowe zostały również zaliczone do produktów przyjaznych środowisku.

Żarówkowy spisek

ELCF to nie pierwsza wspólna  inicjatywa czołowych producentów oświetlenia. Już w 1924 r. został przez nich założony kartel „Phoebus”. Jego uczestnicy podzielili pomiędzy siebie rynek, a także ustalili, że nie będą produkować żarówek świecących dłużej niż 1000 godzin. Żarówki na początku XX wieku świeciły 1500 godzin, a w momencie powstania zmowy nawet 2500. Dłuższa żywotność to mniejsza sprzedaż, należało więc ją skrócić. Nie przestrzegający zapisów płacili dolegliwe kary umowne. II wojna światowa przerwała istnienie kartelu, żarówki jednak nigdy już nie miały zaświecić dłużej niż umówione wtedy 1000 godzin.

Jako ciekawostkę napiszę, że kiedy czytacie te słowa, wciąż świeci żarówka wkręcona w 1900 roku  w remizie strażackiej w miasteczku Livermoore w Kalifornii. Świeci zatem już 115 lat. Jej światło można zobaczyć na żywo w internecie pod tym linkiem.

Pisząc ten artykuł nie chciałbym być postrzegany przez czytelników jako wróg postępu. Obydwie technologie mają swoje plusy i minusy. Są miejsca i sytuacje, kiedy warto zastosować jedną bądź drugą. To my płacimy rachunki za prąd, dlatego to my powinniśmy o tym decydować, a nie anonimowi unijni biurokraci. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy przesłanki ich decyzji są bardzo niejasne i wątpliwe.

Cwańsi niż Unia

Żarówka umarła. Lecz czy aby na pewno? Odwiedzając jednym z przemyskich marketów budowlanych można zobaczyć na półce rząd starych poczciwych żarówek o każdej mocy, ze sto watową włącznie. Czyżby odwiedzający sklep cofnął się w czasie? Nie, gdyż to nie są zwykłe żarówki. To są specjalne żarówki wstrząsoodporne do zastosowań w przemyśle bądź warsztatach. Bowiem, tam ich używanie nie zostało zabronione. Po za informacją na opakowaniu, absolutnie niczym się nie od swych zakazanych kuzynów. Nawet cena oscyluje w okolicach 2 złotych. Tylko pamiętajmy, pod żadnym pozorem nie wkręcajmy ich do domowych żyrandoli. Nie chcemy przecież żyć niezgodnie ze standardami panującymi w naszym, nowym, wspaniałym świecie.

Piotr Gdula