Krzysztof Iwaneczko o swoich planach, marzeniach i licytacji statuetki

1 stycznia 2016

Występ podczas koncertu sylwestrowego we Wrocławiu, trasa koncertowa i nagranie płyty oraz pogodzenie tego wszystkiego ze studiami, to najbliższe plany Krzysztofa Iwaneczko, zwycięzcy szóstej edycji „The Voice of Poland”. Pomimo sukcesu jaki odniósł wciąż to ten sam ambitny, skromny 20 -letni chłopak z Przemyśla, co udowodnił podczas konferencji prasowej w naszym mieście.

Szczerze mówiąc, to do dzisiaj nie czuję się „The Voice of Poland”, cały czas mam świadomość, że w okół mnie jest tylu wspaniałych wokalistów, którzy już zdobyli ten tytuł albo zaraz zdobędą – mówił podczas konferencji prasowej w Przemyślu Krzysztof Iwaneczko, laureat szóstej edycji „The Voice of Poland” – Za mało osiągnąłem, żeby być czyimś idolem.

„The Voice of Poland”, to dla artysty z Przemyśla tylko program i od początku miał do niego stosunek z przymrużeniem oka. Podczas trwania programu otoczył się wspaniałymi ludźmi, którzy pomagają mu do dziś, aby sprawy artystyczne były zawsze na pierwszym miejscu. Oni również pokazali mu, że wiele z jego pomysłów jest po prostu nie trafionych czy też złych.

IMG_3831-HDR(1)_Default

Jaki był dla niego najtrudniejszy moment podczas programu? Gdy wydawało mu się, że ma mocną psychikę. Starał się nie interesować się za dużo ani komplementami, które jak mówi spadły nieoczekiwanie po pierwszym etapie ani też tymi gorszymi opiniami. Był to nieistotne. Jednak gdy sam rozpisał aranż do utworu Seweryna Krajewskiego „Uciekaj moje serce” i posypała się fala krytyki, wtedy pierwszy raz przekonałem się jak warto zachować wielki dystans do tego typu programów – zauważa artysta. Był to też moment, gdy nagle ludzie zaczęli wchodzić w jego życie prywatne. Musiał się oswoić, że będzie teraz oceniany przez pryzmat tego programu, była to dla mnie szkoła życia, co dzielić przez pół, czym się nie przejmować wyjaśnia Krzysztof – Później było wiele takich momentów, przyjmuję je z pokorą i uśmiechem. Gdyby kiedyś mi odbiło to zapraszam Państwa do wylania kubła zimnej wody.

A jaki był nastrój Krzysztofa podczas nagrywania programu? W programie nie obawiałem się nikogo dlatego, że dla mnie na prawdę ten konkurs mógł się zakończyć po przesłuchaniach w ciemno, nigdy nie skupiłem się na tym aby tą statuetkę mieć. Jego sposób na program, to skupianie się na każdym kolejnym wykonaniu. Pozwoliło mu to szanować, ale nie bać się swoich konkurentów. Kiedy awansowałem do finału przestraszyłem się, był strach, miałem odpaść przecież. Przemyślanin przyznał,  że uwielbia scenę, światła i profesjonalizm, którego nie brakowało w tym programie. Trochę mnie to boli, że trzeba pójść do takiego programu żeby udowodnić swoją wartość – dodał.

Wokalista podkreślił, że nie byłby w tym miejscu, w którym jest teraz gdyby nie nauczyciele ze Szkoły Muzycznej, do której uczęszczał. – Mam wspaniałych pedagogów, którzy bardzo mnie wspierali i wspierają w tym co robię. Myślę, że to klucz do sukcesu. Osoby, które w momentach kryzysowych wyciągały pomocną dłoń i wierzyły w niego, za co im bardzo dziękuje, to Paweł Walciszewski, Jadwiga Pawłucka i Wiesław Semków. Podziękowania należą się również dyrektor przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK Renacie Nowakowskiej. Artysta ma nadzieję, że niebawem uda mu się właśnie na scenie Zamku zagrać koncert.

Gra koncerty, które zaplanowane ma do końca marca. Najbliższy jego występ będzie miał miejsce podczas koncertu sylwestrowego we Wrocławiu, a który to zostanie wyemitowany na antenie TVP 2.

W styczniu rozpocznie nagrywanie płyty. Jak sam przyznał, pracy jest bardzo dużo, ale musi ją pogodzić ze studiami. Wcześniej nie zdecydował się na udział w programie właśnie ze względu na nie. Co do samego kontraktu,  nie na wiele sobie pozwoli, na pewno nie zgodzi się na coś co będzie godziło w jego naturalność.

Wygraną w programie statuetkę przekazał na licytację, na rzecz dzieci ze Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego nr 1 w Przemyślu. Chciałby aby jak największa liczba osób przyłączyła się do licytacji, sam również weźmie w niej udział anonimowo. Z Ośrodkiem jest związany od najmłodszych lat. – Znam tych ludzi, wiem jacy są, jak czasem potrzebują jakiegoś bodźca . Niektórzy z nich to moi przyjaciele. Zostawiłem tą statuetkę w samochodzie, nie mógłbym zasnąć jeżeli stała by nad moim łóżkiem. Taką statuetkę za pół roku będzie miał ktoś inny. Jeżeli mogę w ten sposób komuś pomóc, to dlaczego nie.

Tegoroczne Święta były dla niego szczególnie wyczekiwane, to czas by nie rozmawiać o muzyce, a pobyć po prostu razem z najbliższymi.

Anna Fortuna